[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To nie ja. To taki jeden Francuz, Amiel.
- „Przekrój ”?
- Tak, czyli magazyn wiedzy w pigułkach dla ludzi wielkich, średnich i psa Fafika.
- No to co, wracamy do bazy?
- Najwyższy czas.
- To, cześć! Do jutra!
- Cześć! - Lisiecki już biegł w kierunku przystanku, do którego dojeżdżał właśnie autobus. Ja zaś
powlokłem się dalej. On miał się do kogo spieszyć. Na niego czekała dziewczyna. A ja? Na mnie już
nikt nie czekał.
ROZDZIAŁ V
Siedziałem w swym pokoju w gmachu Komendy Głównej. Co chwila spoglądałem nerwowo na
zegarek. Do ósmej brakowało jeszcze trzech minut. Dopiero za trzy minuty będę mógł poprosić o
dane personalne Szerynga, znajdujące się w Biurze Ewidencji Ludności. Naprzeciw mnie, z nogami
wyciągniętymi sztywno przed siebie, siedział Lisiecki. Ósma. Poczekam jeszcze dwie, trzy minuty.
Nie wypada tak punktualnie.
- Jaki plan na dzień dzisiejszy, szefie? - Lisiecki przerwał milczenie.
- Zaraz to załatwimy. Tylko przed tym zadzwonię do Ewidencji - mówiąc to, wybrałem właściwy
numer. - Mówi major Korczuk. Telefon dwadzieścia... dziewięćdziesiąt trzy. Na hasło „Błyskawica”
proszę dane o Sewerynie Szeryngu. Szeryng, przez „igrek”. Zamieszkały: Warszawa, Smocza
pięćdziesiąt sześć, mieszkania siedemdziesiąt trzy. Miejsce pracy: Instytut Doświadczalny Techniki
Budowlanej. To wszystko. Nie muszę chyba dodawać, koleżanko, że sprawa jest bardzo pilna. -
Odłożyłem słuchawkę na widełki.
- Teraz, drogi kolego Lisiecki, pomyślimy, co robić dalej. - Zastanowiłem się przez chwilę.
Wykorzystał to Lisiecki:
- Szefie! Mówimy stale o samobójstwie. Ale on chciał przekazać nam jakieś wiadomości.
Dlaczego tego nie zrobił? A może go zamordowano? Spróbujmy sprecyzować wszystkie „za i
przeciw”. Dopiero wtedy przyjmiemy jakiś kierunek działania.
- A ty, jak sądzisz? Co to mogło być?
- Jeszcze nic nie sądzę.
- No to rozpatrzymy te twoje „za i przeciw”.
Wyjąłem blok papieru. Podzieliłem kartkę na trzy części. Nad pierwszą rubryką napisałem:
„argument”, nad drugą „samobójstwo”, nad trzecią „morderstwo”. Lisiecki rozpoczął:
- To, że Szeryng był w NRF u rodziny, wcale nie znaczy, że został zwerbowany przez wywiad
NRF... Bał się, to fakt, ale czy zemsty ze strony wywiadu zachodnioniemieckiego... Mógł coś
spostrzec w pracy, wpaść na ślad jakiejś afery i stąd jego zdenerwowanie.
Zapisałem „szpiegostwo, afera biurowa”, a w obu następnych rubrykach postawiłem znaki
zapytania.
- Słucham, co dalej ?
- Chciał się z nami skontaktować, miał dla nas jakąś wiadomość... To już jest coś. Ten, kto podjął
taką decyzję, nie popełnia przed tym samobójstwa... Ale z listu wynika, że był obserwowany. Jego
wrogowie mogli go nastraszyć, zagrozić... Szeryng przeraził się groźby i popełnił samobójstwo.
- Więc jaki wniosek? Mam postawić znów dwa znaki zapytania?
Lisiecki zastanawiał się. Wreszcie niepewnie stwierdził:
- Raczej tak.
- Co dalej ?
- To byłoby wszystko.
- Niewiele was w tym Szczytnie nauczyli.
- Osioł udając się do Mekki nie wróci stamtąd pielgrzymem - przytaknął z rozbrajającą miną
Lisiecki.
- Twoje?
- Nie, arabskie...
- A jakąś swoją genialną myśl mógłbyś zacytować?
- Proszę, bardzo, szefie! Dla szefa wszystko, tym bardziej że nadchodzi rocznica MO i będą
premie. Życie jest jak most...
- Dlaczego?
- A bo ja wiem?
Spojrzałem na Lisieckiego. Nie wiedziałem, jak zareagować. Lisiecki siedział z miną aniołka. W
rezultacie postąpiłem tak, jak czyni większość osób w podobnej sytuacji:
- Przestań się wygłupiać, a więcej myśl o sprawie! - ofuknąłem go.
- Myślę bez przerwy, szefie. Boję się nawet, by mi od tego myślenia nie porobiły się jakieś
odciski na mózgu.
- Zapamiętałeś wszystkie szczegóły techniczne? Na przykład pistolet.
- Pistolet PW wzór 33, kaliber 7,62. Popularnie zwany „tetetką”. Ciężar pistoletu z nabojami 940
g, ciężar bez naboi 825 g - wyrecytował jednym tchem Lisiecki.
- Nie o to chodzi! Gdzie był pistolet?!
- W ręku Szerynga. - Lisiecki przerwał raptownie. - A, o to szefowi chodzi? Zaraz po oddaniu
strzału następuje u samobójcy rozkurcz mięśni. To znaczy, że pistolet wypada mu z ręki. Skurcz
następuje dopiero po kilku sekundach.
- A widzisz! To jest nareszcie pierwszy namacalny dowód, że Szeryng nie popełnił samobójstwa
- oznajmiłem z triumfem w głosie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]