[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jęknęła z bólu, uniosła głowę i zamarła. Napastnik przysiadł nad nią jak sęp. Otworzyła usta do krzyku, ale była tak
przerażona, że zdołała wydać tylko zduszony jęk.
Przerażająca gęba potwora nagle się rozpłynęła i Gala ujrzała przed sobą twarz pięknej młodej dziewczyny o zimnych
błękitnych oczach i długich miodowoblond włosach.
Nikomu, kto będzie się do mnie tak zwracał, nie ujdzie to na sucho warknęła dziew-czyna-nietoperz. Uśmiechnęła się,
ukazując dwa białe kły, które robiły się coraz większe, im dłużej się uśmiechała. Kristof jest mój, dziwko.
Nim zatopiła kły w gardle Gali, rozległ się dzwięk otwieranych drzwi.
Kto tam jest? zapytał męski głos. Dziewczyna-nietoperz poderwała głowę,
sycząc z wściekłości. I równie szybko jak się pojawiła, zniknęła. Na jej miejscu stał teraz starszy mężczyzna, w którym Gala
rozpoznała jednego ze swoich sąsiadów. Był w luzno zawiązanym szlafroku i trzymał w dłoni kij do hokeja.
O Boże! wykrzyknął. Wezwę pogotowie!
Gala uniosła wzrok i zobaczyła, że dziewczyna-nietoperz zwisa z sufitu niczym potworny żyrandol nad głową dobrego
samarytanina i uśmiecha się z demoniczną radością.
Dopiero w tym momencie mogła zacząć krzyczeć.
25
Rozdział 4
Był wczesny sobotni wieczór. Cally siedziała w swoim pokoju. Telefon zadzwonił, kiedy kończyła wszywanie zamka
błyskawicznego do czarnej minispódniczki. Odłożyła nożyczki i nici i zdążyła odebrać, zanim włączyła się poczta głosowa.
Cześć odezwała się Melinda, nie zawracając sobie głowy przedstawianiem się.
Cześć, Melly, co u ciebie?
Luzik, nic się nie dzieje. Może miałabyś ochotę wybrać się do tego nowego klubu. Zwykle chodziłam do Dzwonnicy, ale
ponoć Izolatka toklubdlaVIP-ów.
Dla VIP-ów? zdziwiła się Cally.
No wiesz: Vampiry ImPrezują zaśmiała się Melinda. To jak? Chcesz sprawdzić?
A Bella i Bette idą?
Blizniaczki i dubbing? Chyba żartujesz.
Dobra, wchodzę w to. Muszę wyrwać się z domu. Mama doprowadza mnie do szału!
O której będziesz gotowa? Mogę przysłać po ciebie samochód...
Nie, nie trzeba odpowiedziała Cally. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, to żeby któraś z przyjaciółek zobaczyła jej
matkę. Spotkamy się na miejscu. Może być o północy?
Zwietnie. Godzina duchów. Do zobaczenia w klubie.
Matka jak zwykle leżała na czerwonym aksamitnym szezlongu przed telewizorem. Oglądała BLLtko ciemno/ci z
bezprzewodowymi słuchawkami na uszach, niechętnie stosując się do żądań ograniczenia hałasu.
Cally schyliła się, uniosła jedną z słuchawek i powiedziała prosto do ucha matki:
Wychodzę wieczorem do klubu.
Nie zapomnij odebrać prania odparła Sheila. Twój szkolny sweterek wyglądał, jakbyś nosiła go w rzezni! Następnym
razem ostrożnie) otwieraj torebkę z krwią na lunch.
Dobrze, mamo, będę uważać obiecała Cally, zadowolona, że matka nie spytała o pc chodzenie krwawych plam. Gdyby się
dowie działa, że jej córka została zaatakowana w szkole, i to przez Lilith Todd, na pewno wpadłaby w panikę.
- Cieszę się, kochanie - powiedziała Sheila, nieświadoma, że Cally już wyszła z pokoju.
Lilith siedziała na brzegu łóżka i wpatrywała się w numer telefonu na wizytówce Kristofa. Wreszcie zebrała się na odwagę i
szybko wybrała numer na komórce.
Na drugim końcu linii telefon dzwonił i dzwonił. Pomyślała, że za chwilę włączy się poczta głosowa, i wtedy usłyszała męski
głos.
- Halo?
- Chciałabym rozmawiać z Kristofem.
- Przy telefonie.
Lilith nigdy się nie denerwowała w obecności ludzi. W jej mniemaniu nerwowość wynikała ze strachu. A nie licząc Van
Helsingów nie miała powodu obawiać się ludzi. Była szybsza, silniejsza, grozniejsza i piękniejsza niż oni wszyscy, prawda? A
jednak teraz całkowicie zaschło jej w gardle.
- Może dziwnie to zabrzmi, ale dzwonię, bo dałeś mi wizytówkę w butiku Dolce & Gabbana na Madison...
- Już pamiętam! Blondynka! - Kristof wyraznie się ożywił. - To jak, zmieniłaś zdanie w kwestii robienia ci zdjęć?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]