[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogli dowiedzieć się, że zapanował pokój.
- Bardzo dobrze! - stwierdził przeor po zastanowieniu. Idąc tą drogą nie musiał otwarcie
uznawać swej winy ani głośno wychwalać czynów i słów Rhisiarfa. Nie potrzebował też
dociekać zbyt głęboko, co też proboszcz zechce ze swej strony powiedzieć upartemu
chłopu. - Bardzo dobrze, uczyń tak, a żywię nadzieję, że twoja misja powiedzie się.
- Jeśli wysłannicy twoi pojadą konno - podsunął Cadfael poważnym głosem - będzie to
widomym znakiem twej potęgi, a także potwierdzi doniosłość twego gestu. Nie jest
jeszcze ciemno, a i koniom przyda się mała przejażdżka.
- Prawda - zgodził się przeor mile połechtany.'- W ten sposób pokażemy wszystkim, że
zachowaliśmy naszą godność, a poselstwo to jest dla nas sprawą wielkiej wagi. Niech
zatem brat Jan przywiedzie tu konie.
- To właśnie nazywam przyjaznią! - westchnął brat Jan z głębi serca.
Wszyscy trzej siedzieli już w siodłach, ojciec Huw i Jan na dwóch wysokich
wierzchowcach, a Cadfael na najlepszym z mułów. Przedwieczorny zmierzch okrywał
leśną ścieżkę zielonym półmrokiem.
- Jeszcze dziesięć minut, a niechybnie przy najbliższej spowiedzi otrzymałbym pokutę na
co najmniej miesiąc. Teraz zaś, gdy razem jedziemy z posłaniem tak szlachetnym,
prawdziwie raduję się spokojem tych póznych godzin.
- Nie przypomianm sobie, bym rzek! cho
wtrącił przebiegle Cadfael. - Powiedziałem tylko, że konie przydadzą blasku wysłanej
przez przeora misji. Lecz twierdzić, że i twoja obecność podobny da efekt - nie, tak
daleko nie posunąłem się nigdy.
- Jadę z końmi, nie z wami. A zresztą, czy ktoś kiedy słyszał, by poseł ruszał w drogę bez
służącego? Podczas gdy wy w domu Rhi-siarta radzić będziecie nad waszą sprawą, ja
pozostanę na zewnątrz i będę gra! rolę poczciwego sługi. A poza wszystkim tej nocy
Bened tam właśnie urządza spotkanie przyjaciół przy dzbanie miodu. Każdy wieczór
innego ma gospodarza i dziś przypada kolej Cala.
- Jakim sposobem zdołałeś dowiedzieć się tak wiele zdziwi! się Cadfael - nie znając ni
słowa walijskiej mowy?
- Och, przyjaciele jakoś wkładają mi do głowy sens swoich zamysłów i takoż ja im. Poza
tym rozumiem już niejedno walijskie słowo, a jeśli zostaniemy tu jeszcze czas jakiś i jeśli
trochę pokręcę się wśród miejscowych ludzi, bardzo być może, że nauczę się też
kowalskiej sztuki. Dziś rano pomagałem Benedowi w kuzni.
- To zaszczyt W Walii nie każdy może być kowalem.
Huw spostrzegł po prawej stronie pierwsze słupki drewnianego płotu, ciągnącego się
daleko przed nimi, wzdłuż ścieżki.
- To zagroda Cadwallona - objaśnił mnichom. - Jeszcze kilometr lasu dzieli nas od
obejścia Rhisiarta.
Gdy dotarli do granicy lasu, tam gdzie drzewa ustępowały miejsca zaoranej ziemi, wciąż
jeszcze panował szary półmrok zmierzchu. Gospodarstwo Rhisiarta otoczone było
drewnianą palisadą. W powietrzu unosił się zapach jałowcowego dymu, zaś w otwartych
drzwiach domostwa migotał blask płonących wewnątrz pochodni. Stajnie, stodoły i
zagrody dla bydła przylegały do ogrodzenia. Wokół nich widać było mężczyzn i kobiety
uwijające się żwawo, by zakończyć na czas wszystkie wieczorne prace tego wielkiego
gospodarstwa.
- Proszę, proszę! - Głos oracza Caia dobieg! ze stojącej przy ścianie obory drewnianej
ławy. - A więc nos podpowiedział ci, gdzie tego wieczoru poleje się nasz wyborny miód,
bracie Cadfae-lu! - I przesuną] się, by zrobić dla gościa miejsce między sobą & Benedem.
- Padrig bawi domowników Rhisiarta swym muzycznym kunsztem, a z tego, co słyszę,
jest dziś w wojowniczym na stroju. Lecz niebawem dołączy do nas. Witaj w naszej
kompanii, bracie, i spocznij pośród nas. Nikt tutaj nie jest ci wrogiem.
Prócz Beneda i Caia był tam już trzeci mężczyzna, wysoki młodzian siedzący nieco
głębiej w cieniu. Człek ten, rozparłszy się wygodnie, wyciągnął przed siebie długie nogi,
zaś jego w!osy nawet w mroku lśniły jasną plamą. Młody cudzoziemiec, Engelard,
bowiem on to był właśnie, podniósł się ze swego miejsca i podszedł bliżej, by przyłączyć
się do pozostałych. Rozchyli! usta w żywym, szczerym uśmiechu, ukazując rząd
śnieżnobiałych zębów. Gdy przybysze zsiedli z koni, a jeden ze służących Rhisiarta
podbiegł, by zająć się zwierzętami, Cadfael powiedział:
- Chcąc położyć kres waśniom, przybyliśmy tu z poselstwem od przeora. Ojciec Huw jest
tym, który dzierży słowa pokoju, ja zaś mam tylko osądzić uczciwość i szczerość obu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]