pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zadowolony, \e został sam i \e nikt nie będzie świadkiem jego nieporadności - jakby
na przekór Ellen Wayne - nało\ył sobie na talerz porcję musu ze smardzów i od razu trochę
skosztował. Smak był dziwny, zupełnie mu nieznany, ale ciekawy. Zachęcony tym, wziął
przystawkę w kształcie ró\yczki, którą wcześniej skrytykowała Ellen. Tak jak się domyślał,
był to łosoś, o wiele delikatniejszy ni\ te, które zdarzało mu się jeść do tej pory.
Wzrok Robina padł na wielką misę z pokruszonym lodem, w którym tkwiła druga -
mniejsza - wypełniona malutkimi, lśniącymi czarnymi kuleczkami. Domyślił się, \e to
kawior, choć nigdy dotąd nie miał go w ustach. Wziął pełną ły\kę, ale przystawki, które zjadł,
tak pobudziły mu apetyt, \e postanowił wziąć jeszcze jedną. Właśnie to robił, kiedy usłyszał
za plecami stukot obcasów i śmiech.
Odwrócił się i zobaczył Ellen. Nie była sama, przyszła w towarzystwie Wora Cleese'a
Juniora. Jego równie\ w ciągu trzech miesięcy w nowej szkole nie miał okazji poznać, ale
zdą\ył usłyszeć o nim to i owo, i były to informacje, które raczej nie skłaniałyby go do
nawiązywania bli\szej znajomości z tym chłopakiem.
Mimo to teraz ucieszył się z jego obecności. Tych dwoje zajmie się sobą, a on
spokojnie zje i odejdzie.
Mylił się jednak, sądząc, \e tak będzie, Ellen bowiem spojrzała na jego talerz i
parsknęła śmiechem.
- To jest kawior - rzuciła.
Robin speszył się, ale postanowił zrobić wszystko, \eby tego nie okazać.
- Dzięki ci za to, \e mnie oświeciłaś, bo myślałem, \e to kaszanka. Trochę mnie
wprawdzie zdziwiło, \e taka czarna, ale pomyślałem, \e to przez oświetlenie.
- Rozumiem. I pewnie dlatego nało\yłeś sobie pół talerza, tak? - powiedziała i
spojrzała na Ivora, jakby chciała się przekonać, czy jej dowcip mu się spodobał.
Ivor zarechotał.
Robin chciał odejść, ale zdał sobie sprawę, \e będzie to ucieczka, a nie zamierzał dać
im tej satysfakcji. Nie da się onieśmielić takim ludziom jak Ellen Wayne i Ivor Cleese Junior.
- Zgadłaś - powiedział. - Właśnie dlatego tyle sobie nało\yłem. Bo tak się składa, \e
bardzo lubię kaszankę.
- Więc mo\e nałó\ sobie więcej - zaproponowała sarkastycznym tonem. - Nie
wiadomo, czy jeszcze będziesz miał okazję jeść kawior.
- Rozwa\ę to. - Udał, \e jej złośliwość ani trochę go nie obeszła, i nabrał na widelec
trochę kawioru. Zanim go jednak zdą\ył wziąć do ust, część czarnych kuleczek przeleciała
między zębami widelca i spadla na posadzkę.
- Ale na wypadek, gdyby ci się taka okazja kiedyś trafiła, dobrze by było, \ebyś
wiedział, \e kawior je się ły\eczką, i to złotą - dodała i znów spojrzała na Ivora.
Robin widział malutkie złote ły\eczki wetknięte w lód wokół miski z kawiorem, ale
sądził, \e są tam tylko dla ozdoby.
Był coraz bardziej speszony i złościł się, \e tacy ludzie jak tych dwoje potrafią
wyprowadzić go z równowagi. Nie powinno go obchodzić, co o nim myślą. A jednak
obchodziło go i jedyne, co mógł zrobić, to starać się ten fakt ukryć.
- Kawior mo\e tak, ale nie kaszankę - powiedział, ponownie nabierając go na widelec.
Tym razem jednak trzymał talerz w ten sposób, \eby kuleczki spadły na niego, a nie na
posadzkę.
- A słyszałeś kawał o kawiorze? - zapytał Ivor, rechocząc.
Robinowi wydawało się, \e poczuł alkohol w jego oddechu, stał jednak na tyle daleko,
\e nie mógł być tego pewny.
- Nie - odpowiedział. - Ale na pewno jest bardzo śmieszny.
- Opowiedz - rzuciła Ellen, choć Ivor prawdopodobnie zrobiłby to i bez jej prośby.
- No więc przychodzi prostak do eleganckiej restauracji i widzi w karcie kawior.  Co
to jest? - pyta kelnera, a ten mu odpowiada, \e to są jajka ryby. A prostak na to:  To
poproszę dwa sadzone .
Ellen roześmiała się, a Robin uznał, \e ju\ dłu\ej nie wytrzyma.
- A znasz kawał o nadętym palancie? - zwrócił się do Ivora.
- Nie. Opowiedz.
- Kiedy indziej - odparł Robin, odchodząc.
Stolik, przy którym kilka minut wcześniej siedział Zach z Guliką, był teraz pusty. Z
głośników płynęły dzwięki ostrej muzyki. Istniała szansa, \e Stella nie tańczy teraz z nikim w
parze, postanowił więc poszukać jej na parkiecie.
Nie znalazłszy jej tam, wrócił nad basen. Po drugiej stronie zobaczył Zacha i Gulikę.
Obszedł basen, ale kiedy znalazł się kilkanaście metrów od nich, zauwa\ył, \e Zach obejmuje
dziewczynę i nachyla się tak, jakby chciał ją pocałować. Byli tak zajęci sobą, \e go nie
widzieli.
Postanowił im nie przeszkadzać. Wycofał się powoli i nie mając pojęcia, co ze sobą
zrobić, poszedł do ogrodu. Wałęsał się bez celu kwadrans, mo\e dłu\ej, po czym uznał, \e
Stella, gdziekolwiek zniknęła, musiała ju\ wrócić do gości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta