[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O czym ty mówisz?
O Charlesie Zamice. Tym facecie z FBI, do którego mizdrzyłaś się w
banku. Myślałem, \e powa\nie podchodzisz do związku z Fredem.
I tak jest.
To dlaczego robiłaś słodkie oczy do Zamiki?
Niczego takiego nie robiłam. Po prostu miło nam się rozmawiało.
Jasne zakpił Ryan. A Fell to wielka metropolia.
Uwa\aj, zielenieją ci oczy.
To od tych wszystkich kanapek z masłem orzechowym westchnął
\ałośnie, spoglądając na talerz.
Nie miała zamiaru litować się nad nim. Gdyby tylko zaczęła, zmiękła
choć trochę, skończyłoby się na obiadach z trzech dań. Musiała tłumić w sobie
ka\dy odruch słabości, \eby nie zacząć go rozpieszczać. Poza tym nie
zapomniała, \e Ryan potrafił udawać głód, \eby zdobyć jej współczucie.
Postanowiła jednak przyjąć tę grę za dobrą monetę i przy okazji nadepnąć mu na
odcisk.
Nic na to nie poradzę, \e tylko takie warunki pracy mo\e zapewnić ci
twój pryncypał. To on powiedział, \e sam sobie będziesz kupował jedzenie.
On mnie nienawidzi przyznał grobowym głosem.
Są ludzie, na których tak właśnie działasz.
Bardzo zabawne.
Zdaje się, \e agent Zamika te\ nie pała do ciebie sympatią.
Uświadomienie mu tego sprawiło Courtney wyjątkową przyjemność.
Z wzajemnością. Kim była ta kobieta w banku dziś rano?
Słucham? Sens tego niespodziewanego pytania dotarł do niej z
opóznieniem.
Ta starsza kobieta w ró\owym dresie. Prowadziłyście bardzo o\ywioną
rozmowę.
O głupocie mę\czyzn.
Sam nie wiem, dlaczego ci nie wierzę... Uśmiechał się niewinnie,
świdrując ją wzrokiem.
Mo\e jesteś z natury nieufny?
Kogoś mi przypominała... Ryan zmarszczył z wysiłku brwi.
Zaczęła się niespokojnie wiercić. Przebranie Antona było tak dobre, \e
nawet ona go nie rozpoznała, więc jakim cudem mógł go rozpoznać Ryan?
Pewnie na oślep zarzuca przynętę.
Mam trochę lodów w zamra\arce. Z czekoladową polewą. Chcesz
porcję? spytała beztroskim tonem.
Chcę, \eby Anton wrócił do aresztu ochronnego.
Teraz ona przestała się odzywać. Lojalność wobec wujka była
najwa\niejsza. Dopóki uwa\a, \e Ryan nie jest w stanie zapewnić mu
bezpieczeństwa, ona ma związanie ręce. Nie mogła go zdradzić. Nikt jej do tego
nie skłoni.
Zdenerwowana, włączyła maszynkę do pra\enia kukurydzy i po kilku
minutach wróciła do pokoju z pełną miską.
Na dzisiaj mam dość wra\eń. Muszę obejrzeć coś uspokajającego.
Włączyła magnetowid i rzuciła się na kanapę.
Chyba tylko ciebie uspokajają kreskówki. Ryan uśmiechnął się i
usiadł obok.
Na wszelki wypadek chwyciła wielką poduszkę i ześlizgnęła się na
podłogę. Nie dowierzała sobie, będąc tak blisko niego. Ale Ryan przesunął się
na kanapie i objął ją nogami.
Nie potrafiłaby zliczyć, ile razy siadała w ten sposób, kiedy byli razem. W
tamtych czasach przytulała policzek do jego kolana i obejmowała rękami jego
potę\ne uda. Co wcale nie znaczyło, \e była potulna.
Ich wzajemny pociąg stwarzał napięcie, które często prowadziło do
kłótni, podobnie jak gorące letnie noce przynoszą burze. Ale szybko im
przechodziło, a wtedy Ryan kpił, \e oczywiście miała prawo do własnego
zdania... nawet jeśli nie miała racji.
Czasami podejrzewała, \e celowo ją prowokował, bo uwielbiał chwile,
kiedy się godzili. Ale było te\ prawdą, \e bardzo się ró\nili charakterami. W
tamtych czasach ona miała serce na dłoni, a on maskował emocje swoim
rozbrajającym, ale jednak nieprzeniknionym poczuciem humoru.
Rozluznij się mruknął. Jesteś tak spięta, jakbyś za chwilę miała
eksplodować.
Poło\ył dłonie na jej ramionach. Mówił coś bez przerwy, ale nic takiego,
co zmuszałoby ją do rozmowy. Miała tak po prostu siedzieć i cieszyć się chwilą.
Czuła muśnięcia jego kciuka na karku, palce masujące napięte mięśnie. Chciała,
\eby ta chwila trwała jak najdłu\ej.
Ryan opowiadał jej o szkoleniu, o najtrudniejszych akcjach w swojej
karierze.
Mówię ci, najokropniejsze ciuchy miałem w operacji śądło . Chocia\
nie powiem, psychodeliczny golfista te\ był niezły błyszczące spodnie w
kratkę, wściekle purpurowa koszula...
Chcesz mi powiedzieć, \e szeryfowie federalni zajmują się przede
wszystkim przebieraniem w śmieszne rzeczy?
Zgadłaś odpowiedział radośnie.
Właśnie w ten sposób usypiał jej czujność. Sądziła, \e poczuje się
dotknięty, nawet liczyła na to, bo jego bliskość stawała się dla niej coraz
bardziej niebezpieczna.
Teraz ju\ wiem, dlaczego marzyłeś o tej pracy.
Marzyłem o tej pracy, bo lubię ścigać wrednych facetów i dbać o
przestrzeganie prawa. Ju\ jako dziecko przyjąłem w rodzinie rolę pacyfikatora.
Nigdy mi o tym nie mówiłeś.
Odeszłaś, zanim miałem okazję to zrobić.
Czy to prawda? Czy gdyby została, wytłumaczyłby jej, dlaczego tak
postąpił?
To nie było tak, \e odeszłam, nie dając ci szansy na rozmowę.
Oboje byliśmy wściekli. I być mo\e oboje popełniliśmy kilka błędów.
Mówiąc to, Ryan zaczął rozplątywać jej warkocz.
Chciała mu wierzyć, chciała wierzyć, \e przyznaje się do błędu i \e
wszystko da się naprawić. Ale stawka była wysoka.
Na telewizyjnym ekranie jedna kreskówka zastępowała drugą, podczas
gdy Ryan, jak gdyby nigdy nic, wplątywał swoje ciepłe palce w jej włosy, a\
zatraciła się w magii wspomnień i tego wszystkiego, co między nimi było dobre.
A niewiarygodna przyjemność zwykłego bycia razem wcale nie była najmniej
wa\na.
Nie mogła jednak wierzyć w szczerość intencji Ryana Ryana, który był
szeryfem, tropiącym jej wujka. Mo\e mówił jej to, co chciała usłyszeć, \eby
skłonić ją do współpracy. Nie, nie mo\e mu ufać i nie mo\e ufać samej sobie,
kiedy jest tak blisko niego.
Wstając nieporadnie, zachwiała się, bo jedną stopę miała całkiem
zdrętwiałą.
Robi się pózno. Sięgnęła po pustą miskę po kukurydzy i uciekła do
kuchni.
Stała przy zlewozmywaku, wycierając blaty, kiedy usłyszała głośny
łomot.
ROZDZIAA SIDMY
Co to było? zapytał Ryan, rzucając się do drzwi kuchni.
To nie ja odpowiedziała Courtney. Red czasami hałasuje, ale nigdy
a\ tak głośno. Przestraszyłam się jak diabli. To brzmiało jak rozbijane szkło.
Ryan wyciągnął broń.
Wchodz do łazienki. Natychmiast. Je\eli nie wrócę za pięć minut
rzucił jej telefon komórkowy dzwoń na policję.
Dokąd idziesz?
Na dół, sprawdzić, co się stało. A teraz rusz się. Wepchnął ją do
łazienki.
Po raz pierwszy widziała go z wyciągniętą bronią. Powinno jej to
napędzić strachu i napędziło. Ale nic nie usprawiedliwiało dreszczu
podniecenia, który przeszył ją od głowy po czubki palców. Zapisała tę reakcję
na konto dzikiej strony swojej natury, której próbowała się pozbyć.
Najwyrazniej bezskutecznie. Albo jest tak roztrzęsiona tym napadem w banku,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]