[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śledztwa musieliśmy rozmawiać z różnymi ludzmi i pytać, czy
w pobliżu miejsca przestępstwa widzieli mężczyznę w
ciemnym, czterodrzwiowym sedanie. Już się rozniosło.
Staramy się nie wpuszczać dziennikarzy na miejsce zbrodni,
ale stoją tuż za taśmą z teleobiektywami i kamerami.
- I...? - Nie wiedziałam, do czego zmierza.
- Nie trzeba geniusza, żeby wydedukować, że jesteś świad-
kiem. Byliśmy w twoim klubie, rozmawiałaś z nami,
odjechałaś moim samochodem...
- Widząc tę ostatnią scenę, pewnie uznali, że jestem
podejrzana. Zadrżał mu jeden kącik ust, kiedy Wyatt
przypomniał sobie,
jak mnie wpychał do samochodu.
- Nie, pewnie pomyśleli, że bardzo zdenerwowałaś się tym,
co się stało. - Znowu postukał piórem w blat. - Nie mogę ich
powstrzymać przed wydrukowaniem twojego nazwiska. Skoro
widziano podejrzanego, to musiał być i świadek. Nie musieli
długo zastanawiać się nad jego tożsamością. Jutro twoje
nazwisko znajdzie się w gazetach.
- Dlaczego... Ojej. - Znajdę się w gazetach jako świadek
morderstwa. Najbardziej się tym zmartwi sam morderca. A co
robią zabójcy, żeby się uratować? Zabijają tego, kto stanowi
zagrożenie.
Przerażona, wbiłam w niego wzrok.
56
- O cholera.
- Właśnie - powiedział. - Dokładnie to samo pomyślałem.
57
Rozdział 5
Tysiące myśli przemknęło mi przez głowę. No, w każdym
razie na pewno sześć czy siedem, tysiąc to chyba lekka
przesada. Spróbuj policzyć własne myśli i sprawdz, ile czasu
minie, zanim dojdziesz do tysiąca. Tak czy siak, żadna z nich
nie była przyjemna.
- Ale przecież ja nawet nie jestem cennym świadkiem! -
zajęczałam. - Nie potrafiłabym go zidentyfikować, nawet
gdyby od tego zależało moje życie. - Znowu kiepsko mi się
pomyślało, bo moje słowa mogły się okazać prorocze.
- On o tym nie wie.
- Może to jej chłopak. Zabija zwykle chłopak albo mąż,
prawda? Może to była zbrodnia z miłości i tak naprawdę to nie
jest prawdziwy morderca i kiedy tylko go złapiesz, do
wszystkiego się przyzna? - To niewykluczone, prawda? Czy też
spodziewam się zbyt wiele?
- Może - przytaknął, ale na jego twarzy nie dostrzegłam
zbyt wielkiej nadziei.
- A jeżeli to nie jej chłopak? Jeżeli chodziło na przykład o
narkotyki?
Wstałam i zaczęłam krążyć po pokoju, w którym nie było
dość miejsca na porządne krążenie, musiałam więc omijać
wiele przeszkód: regałów i stert książek. Bardziej omijałam te
rzeczy, niż krążyłam.
- Nie mogę wyjechać z kraju. Nie pozwalacie mi nawet
opuścić miasta, co w danych okolicznościach stawia mnie w
marnym położeniu.
Uświadomiłam sobie, że nie mógł mnie powstrzymać;
chyba żeby mnie aresztował albo zastosował areszt
prewencyjny, ale ponieważ nie mogłam zidentyfikować
zabójcy, Wyatt nie dostałby na to zgody od sędziego. Dlaczego
więc zabronił mi opuszczać miasto? Dlaczego, skoro
58
najbardziej oczywistą i inteligentną reakcją byłoby zwiewać
stąd, gdzie pieprz rośnie?
Zignorował mój komentarz.
- Wszystko wskazuje na to, że masz rację i że pani
Goodwin została zamordowana z powodów osobistych. Przy
odrobinie szczęścia w ciągu dnia czy dwóch znajdziemy
zabójcę.
- W ciągu dnia czy dwóch - powtórzyłam. W tym czasie
wiele może się wydarzyć. Na przykład mogę zginąć. Nie
zamierzałam na to czekać z założonymi rękami. Wbrew temu,
co powiedział porucznik Bloodsworth, postanowiłam wyjechać
z miasta. Do diabła z jego pozwoleniem, którego pewnie i tak
nie potrzebowałam. Zanim się dowie, że wyjechałam, będzie
już za pózno. Poproszę Sianę, by się z nim skontaktowała i
przekazała mu, że jeżeli jestem mu potrzebna, może zadzwonić
do niej, bo oczywiście rodzinę poinformowałabym o nowym
miejscu pobytu. Klub przez dzień czy dwa i tak będzie
zamknięty, więc mogłam sobie zrobić krótkie wakacje. Od lat
nie wylegiwałam się na plaży. Najwyższa pora.
Po powrocie do domu zdrzemnę się parę godzin, jeśli w
ogóle uda mi się usnąć. Jeśli nie, spakuję się. Będę gotowa do
wyjazdu, gdy tylko oddadzą mi samochód.
- Nie mam wolnych policjantów, by zapewnić ci ochronę,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]