pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poszczycić dowodzeniem najsprawniejszego oddziału woltyżerów w armii.
Gdy Napoleon trzy dni bawił w okolicach Wielbarka, Zieleniewski podchodził
rosyjskie oddziały księcia Dołgorukiego. Zieleniewski 2 lutego wkroczył do Olsztyna, który
dopiero 4 lutego odwiedził Napoleon.
Wreszcie 7 lutego pod Iławką Pruską doszło do zażartego boju w śnieżnej zadymce.
Do szarży ruszył cały pluton kapitana Zieleniewskiego, wrócił tylko on i szaman mający
uwiązane do pasa cztery skalpy.
Po bitwie Zieleniewski przybył do sztabu dywizji po nowy przydział.
- Co stało się z pańskimi ludzmi? - pytał kapitan z intendentury.
- Połowa zginęła w ogniu karabinów, a druga przy wysadzeniu rosyjskiej baterii -
spokojnie opowiadał Zieleniewski.
- Skoro pański oddział poniósł takie straty, to dlaczego pan przeżył? - Francuzowi
zdawało się, że zadał podchwytliwe pytanie.
Polski kapitan uznał je za obrazliwe, kwestionujące jego odwagę. Zaraz pewnie
sięgnąłby po swój pałasz, ale do kwatery w opuszczonej chałupie wszedł marszałek Murat.
Strojny jak zwykle spojrzał na Polaka.
- A, Monsieur Zelenewsky! - zawołał przekręcając nazwisko. - Cóż pan porabia?
- Czekam na przydział.
- Co się stało z pańskimi ludzmi?
Zieleniewski powtórzył swoją relację z bitwy.
- A, to wy to zmajstrowaliście? - ucieszył się Murat. - Brawo, wspaniała rzecz! %7łałuję,
że mnie tam nie było!
- Z całym szacunkiem, ale teraz Francja opłakiwałaby utratę marszałka - odparł
Zieleniewski.
W izbie zapadła cisza. Te słowa były zuchwałe. Murat lubił jednak dosadny język i
tylko zaśmiał się.
- Chcesz, naturalizuję cię na Francuza i wezmę do przybocznej gwardii? -
zaproponował.
- Mojego przyjaciela, Indianina, też?
Murat był zachwycony wyglądem wojownika stojącego w kącie. Wzrok marszałka
ześlizgnął się na skalpy i zatrzymał się na nich na dłużej.
- Was dwóch i moja dywizja kirasjerów wystarczy, by zdobyć Moskwę - powiedział
Francuz. - Jak chcesz, to wyślę cię do rodaków. Pod Nidzicą stoi korpus obserwacyjny
generała Zajączka. Naprzeciw mają pozycje kozackiego atamana Płatowa. Będzie okazja do
podchodów, no i będziesz wśród swoich. Wybieraj.
- Tęskno mi do polskiej mowy - powiedział Zieleniewski. - Jakby książę wybierał się
do Moskwy, to służę swymi usługami.
Marszałek tylko zasalutował i odszedł zadowolony. Zieleniewski dostał pismo, w
którym wszelkie władze, w tym żandarmerię powiadamiano, że kapitan kawalerii
Zieleniewski jedzie na służbę do generała Zajączka. Najpierw jednak, za sprawą Murata, obu
zatrzymano na jakiś czas na dworze cesarza na ostródzkim zamku.
Polak i Indianin w polskiej dywizji zostali skierowani do posterunku we wsi Małga,
blisko rzeki Omulew. Kapitan Zieleniewski dostał pod komendę oddział osiemdziesięciu
maruderów z wojsk polskich i francuskich. Najpierw musiał przywrócić w oddziale
dyscyplinę. Robił to sprawdzonymi metodami: pałaszem i przy pomocy milczącego, groznego
szamana. Umiejętności wojskowe kapitana i postawa Indianina robiły na żołnierzach
wrażenie. Wreszcie, wczesną wiosną, po pierwszych roztopach kapitan miał poprowadzić
podjazd przeciw Kozakom stojącym po drugiej stronie rzeki. Gdy w odwecie Rosjanie znieśli
polski posterunek w Małdze, to Zieleniewski otrzymał rozkaz zrobienia tego samego z
oddziałem rosyjskim. Najpierw Indianin przeprowadził zwiad, a potem zaprowadził pod
odległą wieś całą formację Zieleniewskiego. Nocna szarża na uśpiony obóz wroga przyniosła
nieoczekiwany sukces. Gdy blisko setka ludzi Zieleniewskiego tyralierą rzuciła się między
chaty, tnąc, paląc, strzelając do przeciwników, zadała im wielkie straty.
Z jednej z chat w środku wsi wybiegł jakiś znaczny oficer z ozdobną torbą
przewieszoną przez ramię. Akurat koło niego przejeżdżał Zieleniewski. Nie miał czasu ciąć
pałaszem, ale wyciągnął rękę i chwycił mężczyznę za kołnierz. Chciał porwać jeńca. Rosjanin
wyrywał się, a dłoń kapitana ześlizgnęła się na pasek torby i zerwał go zabierając taki łup.
Polacy całą noc umykali pogoni, aż dostali się do swoich. Zieleniewski osobiście
przekazał torbę generałowi Zajączkowi. Były tam rozkazy rosyjskiego dowództwa do atamana
kozackiego Matwieja Płatowa.
- Widzisz, kogoś miał na postronku? - śmiał się generał, pokazując pisma
Zieleniewskiemu.
- Następnym razem nie ucieknie - odparł kapitan.
Na początku lipca 1807 roku podpisano pokój w Tylży, a dwa tygodnie pózniej, w
Dreznie, Napoleon podyktował konstytucję Księstwa Warszawskiego. Zieleniewski nie brał
udziału przy tworzeniu wojsk Księstwa Warszawskiego, nie walczył w Hiszpanii w 1808 ani
w wojnie z Austrią w 1809 roku.
Jesienią 1807 roku razem z szamanem odpłynęli za ocean. Kapitan wrócił po czterech
latach i z jego notatek nie wynika nic konkretnego, co przez ten czas robił. Napisał
lakonicznie:  Studia indiańskie . Po powrocie natychmiast udał się do Warszawy. Tu
przywitano go nieufnie. Po pierwsze, przez te lata wielu Polaków wróciło do domów i
wiedziano, że Zieleniewski zginął w obronie miasteczka na San Domingo. Uwierzono
opowieści Zieleniewskiego, ale nieufność pozostała. Po drugie, nikt nie wiedział, co kapitan
robił przez ostatnie cztery lata, a jego pobyt u Indian traktowano jako wyraz totalnego
dziwactwa. Jakiś czas Zieleniewski zarabiał na życie leczeniem przy pomocy ziół, naparów,
specjalnych okładów i, jak wówczas mówiono,  praktyk magicznych . Jeden z oficerów
francuskich, usłyszawszy z jak sławnym wojownikiem ma spotkanie, załatwił mu audiencję u
marszałka Murata. Ten, pamiętając nieco zuchwałego polskiego oficera, przyjął go do siebie
na służbę.
W czasie kampanii 1812 roku Zieleniewski dowodził już dwiema setkami huzarów i
dragonów. Jego zadaniem, zwłaszcza jesienią, było zwalczanie podjazdów rosyjskich,
zwanych partyzantką. W tym też czasie ponownie spotkał atamana Matwieja Płatowa, czemu
poświęcił więcej miejsca w swym pamiętniku.
Otrzymawszy informację, że na konwój Wielkiej Armii, w którym miały jechać damy
i dobra oficerów, zaczaił się oddział kozacki, Zieleniewski postanowił zorganizować zasadzkę
na  kozunów . Tak Polacy nazwali Kozaków, bo samo słowo  Kozacy doprowadzało do
paniki w szeregach francuskich.
Była ciemna pazdziernikowa noc. Drobny śnieg zacinał, tworząc pryzmy sypkiego jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta