[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nad materią i wierzył w to, że człowiek ma władzę nad swoim
przeznaczeniem. A wyznanie Vanessie, że chce od niej czegoś więcej - że
chce z nią czegoś prawdziwego - nie różniło się wcale od tamtych spraw.
Kochał ją. Przekonanie ją o swoich uczuciach i skłonienie do tego, żeby
słuchała swojego serca, a nie zasad, było wyzwaniem, w którego
powodzenie nie wątpił. Na drodze stało mu tylko jedno. Jedna rzecz,
która mogła przeszkodzić zwycięstwu i go upokorzyć. Jego kłamstwo.
I stąd właśnie całe zdenerwowanie. Po raz pierwszy w dorosłym życiu
bardziej bał się tego, że straci trwały" związek, niż że się w niego
wpakuje. Powinien był jej wyznać prawdę z dziesięć razy w ciągu
ostatnich pięciu dni. Na początku bał się, że wkurzy ją albo swoją siostrę.
A kiedy
pocałował ją tamtej pierwszej nocy, bał się, że go odtrąci. %7łe straci
coś, czego wtedy jeszcze nie był w stanie nazwać. Wiedział tylko, że nie
chce ryzykować, i miał nadzieję, że przekona ją do siebie na tyle, że
uczucia do niego przesłonią jego oszustwo.
A teraz, kiedy nadszedł ten moment, kurczowo trzymał się nadziei,
otwierając wrota jaskini lwa.
- Vanessa - wydusił ze ściśniętego gardła. - Chcę z tobą o czymś
porozmawiać, ale chcę, żebyś dała mi dokończyć, zanim cokolwiek
powiesz.
- Mam nie przerywać? Prosisz mnie o wiele.
- Wierzę w ciebie. - Pocałował ją w ramię. Odwróciła się na kocu tak,
że leżała na plecach, ale słońce padało jej wprost na twarz i musiała
mrużyć oczy, więc uniosła dłoń, żeby je osłonić, Jax wsparł się na łokciu,
żeby ukryć ją w swoim cieniu. To, że mógł na nią patrzeć, było
dodatkowym bonusem.
- Mój bohater. - Opuściła rękę i westchnęła teatralnie. Uśmiechnął się
razem z nią. Lekko i beztrosko, tak, jak
powinien wyglądać uśmiech. Nie widział jej piękniejszej niż w tej
chwili. Jej ciało miejscami lśniło na różowo - tam, gdzie jego zarost
podrażnił skórę tak, jak lubiła, na ciemno-różowych brodawkach widać
było ślady jego warg, a z jej półprzymkniętych oczu i uśmiechniętej
twarzy biło prawdziwe zadowolenie.
Najseksowniejszy z tego wszystkiego był ślad zębów na jej biodrze.
Przesunął palcami po czerwonym konturze i poczuł, że jej ciało
przeszywa dreszcz. Moje.
- Uwielbiam widok moich śladów na twojej skórze, wiesz? Zagryzła
wargi i skinęła lekko głową. Ujął jej podbródek i kciukiem uwolnił
wargę, a potem musnął ją raz i drugi.
- Gdyby nie to, że za parę dni jest ślub, zostawiłbym takie ślady, że
wszyscy by widzieli. Wiedzieliby, że należysz do mnie.
Wiedział, że wiele ryzykuje, posługując się tak zaborczymi
stwierdzeniami wobec kobiety takiej jak Vanessa. W codziennym życiu
szczyciła się niezależnością. Tym, że kieruje sobą i swoim życiem. %7łe nie
jest od nikogo zależna, a zwłaszcza od mężczyzny. I to mu się w niej
podobało. Jej odwaga, jazda, upór. Wszystko to w jego oczach było
bardzo pociągające. Ale chciał, żeby zrozumiała, że nie zawsze musi taka
być. %7łe nie do końca taka jest, że raczej ukształtowała się na taką dla
własnego bezpieczeństwa. Przy nim może wyluzować i pozwolić mu
przejąć stery. Uwierzyć mu, że zawsze będzie się o nią troszczył, będzie
znał jej potrzeby i pragnienia i że zawsze będzie wierny.
- Nigdy do nikogo nie należałam - powiedziała łagodnie. - Nawet do
matki. W każdym razie nie tak do końca.
- Dlatego, że nigdy nie pojawił się w twoim życiu nikt warty tego,
żeby rościć sobie do ciebie prawo.
- A ty? - Wyciągnęła rękę i położyła mu dłoń na policzku. - Ty jesteś
tego warty?
- Cholera, nie. - Chwycił jej palce i złożył ciepły pocałunek na środku
jej dłoni. - Ale przyrzekam, że zawsze będę ci dawał to, czego
potrzebujesz. I bez względu na to, kto będzie rozdawał karty, ty czy ja, ty
zawsze będziesz pierwsza.
Na jej twarzy pojawił się figlarny uśmiech, a w oczach błysk.
- Ta ostatnia część zdecydowanie mi się podoba. Zachichotał, kiedy
się zorientował, co ma na myśli.
- Nie o to mi chodziło, i dobrze o tym wiesz, ale owszem, tego to
również dotyczy. Inaczej nie mógłbym nazywać siebie mężczyzną.
- Na pewno nie moim mężczyzną, to nie ulega wątpliwości -
powiedziała, zaśmiewając się.
Nie powiedziała tego - nie wprost - ale była tak blisko, że serce
zaczęło mu szybciej bić. Oprzytomniał i spojrzał jej
głęboko w oczy. Musiał to od niej usłyszeć. Przynajmniej raz, zanim
wszystko zniszczy.
- Jestem twój, Vi?
W głębokich zielonych jeziorach jej oczu widział zmaganie myśli.
Zebrały się w nich ściany łez, ale żadna nie kapnęła z kącika, kiedy
zamrugała, a z jej ust wydobyło się ciężkie westchnienie. Zcisnęło go w
żołądku, a całe jego ciało się naprężyło.
- Niczego bardziej nie pragnę - wyszeptała, kiedy już zaczął obawiać
się najgorszego.
Nie spodziewał się, że usłyszy takie słodkie słowa. Serce waliło mu
tak mocno, że czuł wibracje w żebrach. Uśmiechając się jak skończony
idiota, szykował się, żeby pocałować ją do utraty tchu.
Uniosła dłoń między nimi.
- Ale...
- Nie - powiedział stanowczo. - %7ładnego ale". Szczegóły i cała resztę
możemy omówić pózniej. Liczy się tylko to, co czujemy, i to, że chcemy
być razem.
I że cię kocham. Ale jeszcze nie mógł powiedzieć tego głośno, chociaż
to uczucie przenikało go do szpiku kości. To, co przed chwilą
powiedzieli, było dla nich obojga olbrzymim krokiem. Kiedy w końcu
dotrą do etapu, kiedy będą gotowi wyznać sobie miłość, będzie to krok
siedmiomilowy i chciał, żeby to był idealny moment.
- Dobrze - powiedziała. - %7ładnego ale"... na razie.
- Niech będzie. - Pocałował ją namiętnie. Ręce i nogi splatały się ze
sobą, dłonie gładziły, języki tańczyły. Adrenalina wyzwolona
zwycięstwem płynęła w jego żyłach niczym silny narkotyk. Nie chciał
tracić tego uczucia, ale wiedział, że pora przejść do ostatniej części
rozmowy. Tej, która na pewno zniszczy to, co właśnie zyskał.
Cofnął się i przycisnął czoło do jej czoła. Jej twarz z jednej strony
spoczywała na jego ramieniu, z drugiej dotykał jej swobodną dłonią.
Napięcie zawładnęło
każdym mięśniem i włóknem, sprawiając, że paliły go tak, jakby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]