[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pete?
Nie jestem Pete.
Do kuchni wszedł chłopak w wieku Johnny'ego. Był młodszą, szczuplejszą wersją Pete'a.
Miał długie blond włosy i spoglądał spode łba.
Wyglądasz jak on.
Cóż mogę na to poradzić? - zdjął szmatkę z patelni stojącej na stole, odkroił kawałek
mięsa i zaczął jeść.
Jesteś Jude?
Tak się nazywam.
Jesteś dużo młodszy od Pete'a.
I bystrzejszy.
Ale nie wyglądasz tak dobrze. Pete jest przystojny.
Skoro tak mówisz.
Gruby powiedział mi, że twój ojciec każe ci ze sobą tańczyć - zachichotała.
Teraz ma ciebie. Lubi takie młódki z małymi piersiątkami.
Jesteś niedobry. Wcale mi się nie podobasz.
Aamiesz mi serce.
Wiesz, kiedy wróci Pete?
Jak mu przyjdzie ochota. Czasami znika na dwa albo trzy dni.
Dokąd chodzi?
Jego zapytaj. Nie jesteś za młoda, żeby być jedną z jego kobiet?
Mam siedemnaście lat - skłamała.
Wyglądasz na jakieś czternaście.
Nie moja wina - odparła. - Ja i Pete wygramy ten maraton tańca.
Słyszałem, jak mówił o tym tacie. Pete zrobi wszystko, żeby nie pracować. Zatrzymasz
się tu?
Pete powiedział, że mnie przyjmiecie. Jestem z Perrych.
74
Szczęściara z ciebie.
Czemu tak mówisz?
Czy aby nie nazywasz się Henry?
Dorene Perry była moją matką.
A kto był twoim ojcem? Założę się, że nie wiesz. Jeśli Dorene była jak reszta kobiet
Perrych, to była z niej zwykła dziwka.
A kim ty jesteś, żeby mówić takie rzeczy o mojej matce? Wiem przynajmniej, kim była
moja matka - rzuciła szyderczo.
Podobnie jak ja.
W takim razie gdzie ona jest?
Na cmentarzu. Czemu odeszłaś od Henrych?
Bo ta sztywniaczka nie chciała przyznać, że część farmy należy do mnie. Pete pomoże
mi odzyskać moją część. Sprzedam ją i pojedziemy do Kaliforni.
Akurat! Ed Henry nie był twoim ojcem. Wszyscy to wiedzą.
On i Dorene byli małżeństwem. W świetle prawa noszę jego nazwisko.
Kto tak mówi?
Pete.
Jude tylko prychnął z niesmakiem.
Pete powie wszystko, żeby złapać dolara albo dobrać się do kobiety.
Czemu tak go nie lubisz?
Bo to kawał gnoja.
Otworzył drzwi i wyszedł. Isabel podążyła za nim.
O co ci chodzi? Gdzie idziesz? Nie chcę tu zostać sama.
Więc wracaj do Grubego. Będzie zachwycony.
Jesteś złośliwy i okropny i... nienawidzę cię!
Posprzątaj tu, Issy. Stary będzie chciał z tobą zatańczyć, jak wróci - w jego glosie
pobrzmiewała nieskrywana pogarda.
- A może zechce zatańczyć z tobą, panno Jude Perry.
Zaśmiał się.
- Kiedy ty tu jesteś, to tak samo prawdopodobne jak to, że ja pogryzę psa.
- Zazdrościsz! - krzyknęła, kiedy znikał za szopą.
Popołudnie wlokło się niemiłosiernie. Chcąc zwrócić na siebie uwagę Pete'a, kiedy ten
wróci do domu, i żeby jakoś odreagować swój gniew na jego młodszego brata, Isabel
zmyła naczynia i zmiotła podłogę w pokoju od frontu i w kuchni. Pozostałe dwa pokoje,
gdzie ci mężczyzni sypiali, były zagracone do tego stopnia, że do łóżka prowadziła tylko
wąska ścieżka. Za całą pościel służyły koce rzucone na zabłocone materace. W
pokojach tych unosił się smród niemytych nóg.
Isabel umyła się w miednicy, zmieniła sukienkę, nakręciła włosy na lokówkę, którą
podgrzała na lampie naftowej. Rezultat tych działań sprawdziła w oprawionym w kość
słoniową ręcznym lusterku, które zabrała z domu Henry Ann. Potem szminką
podróżowiła policzki, a zakręcone włosy związała wstążką. Za każdym uchem musnęła
się kroplą perfum Blue Waltz i wyszła na werandę, gdzie postanowiła czekać na Pete'a.
Nie przyszedł. Nie tej nocy. Hardy i Jude zdawali się tego nie zauważać. Po kolacji Hardy
75
nakręcił Victorlę i przyciągnął do siebie Isabel. Znowu chciał tańczyć. Jude zniknął.
Tańczyli w rytm płaczliwych melodii Rudy'ego Vallee. Hardy pachniał potem i dymem z
ogniska. Isabel próbowała trzymać się od niego jak najdalej. On zdawał się
wniebowzięty.
Pózniej Isabel leżała ubrana na posłaniu z niepokojem wsłuchując się w odgłosy
dochodzące z sąsiedniego pokoju. Hardy przyglądał się jej z zainteresowaniem podczas
kolacji, a kiedy tańczyli nachylał się parę razy, aby powąchać jej perfumy. Gruby twierdził,
że to najgorszy nędznik nad całym Błotnistym Potokiem, co zawsze bierze sobie to, na
co ma ochotę.
Nawet nie próbował rozmawiać z nią w czasie tańca. Nie zapytał, jaki rodzaj tańca lubi
albo jak długo zna Pete'a. Po prostu tańczył, a potem wyłączył Victorlę i wyszedł.
Usłyszała, że sika po drugiej stronie werandy. Kiedy wrócił, zdmuchnął lampę i przeszedł
do drugiego pokoju zostawiając ją w ciemności.
Czyżby nie musiała się go obawiać, bo myślał, że jest dziewczyną Pete'a?
Isabel zaczynała się właśnie odprężać, kiedy usłyszała skrzypnięcie siatki na drzwi. Ktoś
wszedł do kuchni. Podskoczyła.
Pete? - zapytała głośnym szeptem.
Nie jestem Pete - głos, który odezwał się w ciemności, należał do Jude'a. - Potrzebny mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]