pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śpiewające ptaszki. Pewnego razu jeden z książąt przywiózł ze sobą niewyrośniętą mantikorę, która
wzbudziła bezkrytyczny zachwyt następcy tronu. Zwierzę omal nie zamieszkało w komnatach kró-
lewicza, lecz przyjęcia podarunku od szczodrego wielmoży stanowczo zabroniła mu matka. Jak na
jej gust mantikora miała zbyt dużo zębów, pazurów i kolców, pomijając już, że cuchnęła paskudnie.
Wojna sprawiła, że dwa ostatnie bale wiosenne były o wiele skromniejsze niż zwykle. Królo-
wa Iditalin rozważała nawet, czy tym razem nie zrezygnować całkowicie z festynu, który wydawał
się jej w tych okropnych czasach niepotrzebną, kłopotliwą (i kosztowną) zachcianką. Kiedy jednak
córka wbiegła do jej komnat, klaszcząc w ręce i wołając:  Słonecznikowy Bal, bal się zbliża! Jak do-
brze, mateczko kochana, bo tak smutno w domu było! Czy dostanę długą sukienkę w tym roku? 
467
królowej zmiękło serce. Biedna Jana nie miała ostatnio zbyt wielu rozrywek. Rok dla dorosłego mija
z nieprawdopodobną szybkością, ale dla dziecka trwa długo jak wieczność. Całą wieczność dziew-
czynka czekała na tańce, fajerwerki i linoskoczków. Poza tym. . . może to miał być ostatni Słonecz-
nikowy Bal w Kodau? Iditalin wezwała ministra skarbu, by ustalić, ile pieniędzy można wydać na
tegoroczną zabawę. Wyrn O hore, obdarzony fenomenalną pamięcią oraz doskonale zorientowany
we wszelkich sprawach politycznych i plotkach, miał ułatwić ułożenie listy gości.
Tak więc wkrótce zaczęły do królewskiej siedziby ściągać herbowe powozy. Wyludnione dotąd
mury zapełniły się barwnym tłumem. Zrobiło się bardzo gwarnie  czasem wesoło, czasem kłótli-
wie  lecz zdecydowanie interesująco. Panowie i damy ze zdumieniem, ciekawością oraz pewną
dozą podejrzliwości oglądali się za młodymi Lengorchianami, którzy nie tylko sprawiali wraże-
nie bardzo zadomowionych, ale też pozostawali w bliskich stosunkach z królewskim potomstwem.
Rodziło to mnóstwo plotek i raczej niewielu northlandzkich wielmożów patrzyło pobłażliwie na
 panoszących się obcych.
A dzień Słonecznikowego Balu zbliżał się nieuchronnie.
I wreszcie nadszedł.
468
* * *
 Tylko pamiętajcie. . .  zaczął Promień, blady ze zdenerwowania.
 Oooo maaa-nieee-raaach!  dokończyli zgodnym, acz znudzonym chórem jego koledzy.
Niejeden przewracał oczami, wyrażając irytację. Promienia, który poprzednio demonstrował głębo-
ką pogardę dla konwenansów, a z niedbałego odziewania się uczynił niemal sztukę, niespodzianie
bardzo zaczęło obchodzić, jak go widzą inni. Inni  czyli tutejsza arystokracja. Porzucił swą ulubio-
ną, wyszmelcowaną bluzę na rzecz jedwabiu i aksamitu. Przestał też malować pod oczami ciemne
krechy, które nadawały jego twarzy agresywny wyraz. Swą nową obsesją objął towarzyszy, męcząc
ich ciągłymi wskazówkami: komu i w jaki sposób należy się ukłonić, jak jeść tę czy inną potrawę
podczas uczty, jakich tematów unikać w rozmowie z damą i jak się zachować, jeśli rzeczona dama
wyrazi chęć zacieśnienia znajomości. Twierdził, że członkowie Drugiego Kręgu są równie obyci
towarzysko jak stado owiec. Jasna rzecz, że młodzi magowie zżymali się na takie niesprawiedliwe
uwagi. W ich domach, choć biedniejszych od pałacu szlachetnie urodzonego Iskry, zwykle ceniono
uprzejmość i takt. Natomiast pod względem zachowania przy stole nikt chyba nie przeszedł grun-
towniejszej tresury niż chłopcy uczący się w szkołach pod patronatem Kręgu. Mimo to Promień był
wciąż podrażniony jak zamoczony smok, a wielkie słowa w rodzaju  godność ,  reprezentacja ,
a nawet  ojczyzna nie schodziły mu z ust. Jedynym, którego nie zdołało dotknąć nudziarstwo Pro-
469
mienia, był Kamyk. Ale Kamyk i tak żył w zasadzie obok, odgrodzony od rzeczywistości ścianą
ciszy.
W przeddzień balu do komnaty magów posłaniec dostarczył niewielkie pudełko, zawierające
osiem jednakowych szpil w kształcie kłosa  blizniaczek tej, która była w posiadaniu Arn-Kallana.
Ten podarunek królowej uświadomił wreszcie młodym magom, że Promień ma słuszność. Bal miał
być nie tylko zabawą, ale przede wszystkim publiczną prezentacją. Jeżeli któremuś z nich przy-
darzy się jakieś potknięcie, na pewno skompromitują siebie, ale również wystawią nie najlepszą
notę ogółowi magów i sprawią przykrość swej protektorce. Już na początku postanowili, że ubiorą
się jednakowo  w proste tuniki z lśniącego jedwabiu miedzianego koloru, bardzo wąskie czar-
ne spodnie, ozdobione na szwach jedwabnym sznurem, oraz wysokie, również czarne buty. Rzecz
jasna, niezbędnym elementem tego ujednoliconego stroju była błękitna szarfa.. A gdy wszyscy już
byli gotowi i ostatnią czynnością pozostało spięcie tunik przy szyi klejnotem królowej, każdy raptem
poczuł się jak żołnierz w uniformie.
 Panowie. . . godność, honor i ojczyzna  odezwał się Gryf pogrzebowym tonem, otwierając
drzwi. Nikt jakoś się nie roześmiał.
470
* * *
Sala balowa w dni powszednie służyła celom bardziej prozaicznym. W obszernej hali odbywały
się niewielkie spotkania towarzyskie. Grano tu w kule, gdy na zewnątrz panowała zła pogoda; spa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta