[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gliny?
Marvie i jego dwóch braci w parunastu na wpół zasypanych kolejowych
cysternach hodowali jakieś zmutowane zielsko. Czasami próbowali destylować
składniki aminowe, ale laboratorium stale im wybuchało. Stanowili coś, co moż-
na uznać za stałe sąsiedztwo Fabryki. Sześć kilometrów.
Gliny? Ptaszek wypluł kolejny odprysk zęba i zakrwawionym palcem
ostrożnie zbadał wnętrze ust. Przecież nie naruszają prawa. Zresztą glin nie
stać na taki sprzęt: nowe poduszkowce, nowa honda. . . Rozciągnął w uśmie-
chu wargi, mokre od krwi i śliny. Pokręciłem się po Samotni i dokładnie ich
sobie obejrzałem. Nikt, z kim chciałbym pogadać. Ty też nie. Chyba całkiem roz-
pieprzyłem Gentry emu motor. . .
Nie przejmuj się uspokoił go Zlizg. Jest zajęty czymś innym.
To dobrze. . .
Zatoczył się w stronę Fabryki, niemal upadł, odzyskał równowagę i poszedł
dalej.
Ma odlot jak latawiec zauważyła Cherry.
Hej, Ptaszek! zawołał Zlizg. Co się stało z tą torbą gówna, którą
miałeś oddać Marviemu?
Ptaszek zachwiał się.
Zgubiłem. . .
A potem zniknął za narożnikiem z blachy falistej.
Może wszystko to wymyślił zastanowiła się Cherry. Tych facetów.
I całą resztę.
Wątpię odparł Zlizg i wciągnął ją w cień, gdy z zimowego nieba opadła
nad Fabrykę czarna honda bez świateł.
* * *
Biegnąc po chwiejnych stopniach, słyszał, jak honda piąty raz zatacza krąg
nad Fabryką. Blaszany dach wibrował od podmuchu. Niech tam, pomyślał; to po-
winno zwrócić uwagę Gentry ego na fakt, że mamy gości. Dziesięcioma ostrożny-
mi krokami pokonał wąski pomost; zastanawiał się, czy w ogóle zdołają wynieść
169
stąd Grafa z noszami. . . Trzeba będzie chyba na całej długości przyspawać dodat-
kowy dwuteownik.
Bez pukania wszedł na poddasze. Gentry siedział przy pulpicie. Pochylił gło-
wę w bok i spoglądał w górę, na plastikowe świetliki. Pulpit był zasypany kawał-
kami obwodów i narzędziami.
Zmigłowiec oznajmił zdyszany Zlizg.
Zmigłowiec zgodził się Gentry i w zadumie pokiwał głową. Splątany
czub podskoczył. Chyba czegoś szukają.
Obawiam się, że już znalezli.
Może to Agencja Energii?
Ptaszek widział jakichś ludzi u Marviego. I widział tę maszynę. Nie słu-
chałeś, kiedy chciałem ci opowiedzieć, co on mówił.
Ptaszek?
Gentry przyjrzał się małym błyszczącym elementom na blacie. Podniósł dwa
zaciski i skręcił je razem.
Graf! Kazał. . .
Bobby Newmark mruknął Gentry. Tak. Teraz wiem już więcej o Bob-
bym Newmarku.
Cherry stanęła za Zlizgiem.
Musisz coś zrobić z tym pomostem oświadczyła, podchodząc do noszy.
Za bardzo siÄ™ kiwa.
Pochyliła się, by sprawdzić odczyty Grafa.
Chodz no tu. Zlizg rzucił Gentry.
Wstał. Przeszedł do pulpitu holo. Zlizg ruszył za nim, wpatrzony w płoną-
cy tam obraz. Przypominał mu dywany, które widział w szarym domu: podobne
wzory, tylko te tutaj były splecione z cienkiego jak włos neonu i zaplątane w ja-
kiś nieskończony supeł; głowa bolała, kiedy patrzyło się w jego jądro. Odwrócił
wzrok.
To jest to? zwrócił się do Gentry ego. To, czego zawsze szukałeś?
Nie. Mówiłem przecież. To tylko węzeł, makroforma. Model.
On ma tam cały dom, wielki jak zamek, i trawę, drzewa, i niebo. . .
Ma tam o wiele więcej. O cały wszechświat więcej. Widziałeś tylko kon-
strukt, opracowany na podstawie komercyjnego stymu. On ma tam abstrakt cał-
kowitej sumy danych, składających się na cyberprzestrzeń. Ale to i tak bliżej niż
kiedykolwiek dotarłem. . . Nie powiedział ci, dlaczego tam siedzi?
Nie pytałem.
Więc będziesz musiał wrócić.
Zaraz. Gentry. Posłuchaj. Zmigłowiec. Wróci tu. Wróci z dwoma podusz-
kowcami pełnymi facetów, którzy zdaniem Ptaszka wyglądają na żołnierzy. Oni
nie nas tu szukają, chłopie. Szukają jego.
Może się od niego odczepili. Może przyjechali po nas.
170
Nie. Człowieku, on mi powiedział! Mówił, że jeśli ktokolwiek przyjdzie
go szukać, to wpadliśmy w szambo i musimy włączyć go do matrycy.
Gentry spojrzał na mały zwornik, który wciąż trzymał w ręku.
Pogadamy z nim, Zlizg. Wrócisz tam, ale teraz ja pójdę z tobą.
Rozdział 29
ZIMOWA PODRÓ%7Å‚
Petal zgodził się w końcu, ale dopiero kiedy zagroziła, że zatelefonuje do ojca
po pozwolenie. Wtedy poczłapał nieszczęśliwy na poszukiwanie Swaina, a kie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]