[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wagę. Niech to diabli, jednak udał się babci ten miłosny
- Proszę wejść.
napój. Był w kolorze brzoskwini i miał jeszcze metkę z ce
Tru aż podskoczył na głos recepcjonistki. Ze zdziwie
ną. Sześćset dolarów.
niem zauważył, że Sasza zareagowała podobnie. Wcale nie
jest aż taka spokojna i opanowana, pomyślał. Poczuł się
Tru nie miał szczególnej ochoty wchodzić wraz z nią do
nieco lepiej.
biura Del Monte'a, ale zdawał sobie sprawę, że Sasza może
Victor Del Monte czekał na nich w drzwiach. Sasza była
mieć pewne problemy językowe. Jej angielski był zadzi
nieco rozczarowana jego wyglądem. Oczekiwała kogoś
wiająco dobry, ale prywatni detektywi lubią przecież uży
w stylu Humphreya Bogarta. Tymczasem Del Monte -
wać slangowych wyrażeń.
szczupły, łysiejący mężczyzna w za dużych okularach
Sasza była nadal w swej brzoskwinowej sukience. Za
w rogowej oprawie, z jaskrawoczerwonÄ… muszkÄ… pod szyjÄ…
pomniała jedwabnej przepaski, więc ściągnęła włosy do
-wyglądał raczej na specjalistę od sprzętu komputerowego
tyłu jak zwykle. Tru stwierdził z niepokojem, że ten kon
niż prywatnego detektywa. Natomiast żywym usposobie-
trast wydał mu się jeszcze bardziej pociągający. Siedziała
niem i sposobem mówienia przypominał agenta firmy
sztywna i milczÄ…ca obok niego na Å‚awce w poczekalni,
ubezpieczeniowej.
podczas gdy ładna, ruda recepcjonistka rzucała mu zachę
- Proszę bardzo, proszę bardzo - powtarzał, wprowa-
cające spojrzenia zza swego zaśmieconego mnóstwem pa
dzając ich do gabinetu. - Z przyjemnością zawsze służę
pierów biurka. Tru odpowiadał jej czasem uśmiechem,
pomocą rodzinie Fortune'ów. - Poklepał Trumana po ra-
choć w gruncie rzeczy wcale go nie obchodziła. Próbował
mieniu i uśmiechnął się szeroko do Saszy.
w ten sposób przekonać Saszę i siebie, że ten drobny epi
-Jakiś rok temu starałem się zrobić to i owo dla Adama
zod w jej sypialni był w gruncie rzeczy bez znaczenia. Sam
-powiedział, mrugając porozumiewawczo. - To była cie-
wcale nie był o tym przekonany. Sasza wydawała się nie
kawa sprawa - dodał, patrząc na Saszę. - Przyszedł tu cał-
zauważać jego niemego flirtu; może jej to po prostu nie
kiem wykończony; chciał, żebym mu odszukał pewną za-
obchodziło. Ta postawa irytowała Tru coraz bardziej. Zmie
ginioną damę. Zlicznotkę z zanikiem pamięci. - Rzucił
szny sentymentalizm, też sobie znalazła określenie!
Trumanowi figlarne spojrzenie. - Doprawdy, nie byłem
Sasza aż nadto dobrze zauważała wymianę spojrzeń w stanie zgadnąć, dlaczego zaraz potem zjawił się pański
i uśmiechów i wcale nie mogła powiedzieć, że jej to nie brat Peter, radząc mi, żebym jej zbyt pilnie nie szukał. To
obchodziło. Traktowała to jak przypomnienie, że nie moż- było dość szczególne życzenie wobec faktu, że w niedłu-
na wierzyć mężczyznom w tym kraju. W szczególności GIM CZASIE Adam sam ją znalazł i pobrali się. Czytałem
tym, którzy nie tylko prezentowali się atrakcyjnie, ale także o tym w gazetach. No, a potem jeszcze dowiedziałem się,
mieli pieniądze i władzę. Trudno, na tamten krótki moment że i Peter się żeni. Nic nie rozumiem. Można by raczej
znowu się zapomniała. Tego nie da się cofnąć, a ciągłe przypuszczać, że przy takim testamencie waszego tatusia
TRUMAN 1 SASZA " 45
44 " TRUMAN I SASZA
pan wszystko, co możliwe, aby odszukać tego człowieka.
żaden nie da się zaciągnąć przed ołtarz. No, wprawdzie
I to jak najszybciej. Nikt z rodziny nie będzie nic zmieniał,
dwóch jeszcze się trzyma - ciągnął, znowu patrząc na Sa-
daję panu słowo.
szÄ™.
- Nie - przerwał Tru gwałtownie. - Ta pani już jest
Na ulicy panował wilgotny upał. Tru zauważył po prze
zamężna.
ciwnej stronie klimatyzowany bar i zapytał Saszę, czy ma
Sasza uniosła brew.
ochotę się czegoś napić. Młoda kobieta nie odpowiedziała
- Owszem - potwierdziła - mam o jednego męża za
od razu, choć patrzyła również w tę stronę. Jej uwagę przy
dużo.
kuł mężczyzna w średnim wieku, w tanim, czarnym ubra
Del Monte spojrzał pytająco na Tru.
niu, który opierał się niedbale o okno wystawowe baru.
Sasza nie chcąc już tracić czasu, zreferowała krótko
Palił papierosa i czytał jakiś magazyn.
swoją sytuację i wyjęła ślubną fotografię. Del Monte przyj
- Sasza?
rzał jej się uważnie. Potem, podnosząc wzrok na swych
Prawie niedostrzegalnie skinęła głową; chwilę potem
gości, postukał palcem w zdjęcie.
znalezli siÄ™ przy odgrodzonym przepierzeniem stoliku
- Ta twarz kogoÅ› mi przypomina. Nie mogÄ™ teraz spre
w chłodnym, spokojnym wnętrzu baru. Zamówili wódkę.
cyzować tego wrażenia, ale dajcie mi parę dni, muszę się
- Lubisz wódkę? - zapytał Tru.
trochę rozejrzeć.
- Nie. Tylko czasami, przy specjalnych okazjach. Wód-
- Czas ma bardzo duże znaczenie - powiedziała Sasza
ka jest droga. I jeśli wypiję za dużo, to mi się w głowie...
poważnie. - Muszę go odszukać tak szybko, jak to tylko
- szukała właściwego słowa.
możliwe.
-Kręci - poddał Tru, robiąc młynka palcami.
- Wygląda na to, że ten facet wolałby, żeby go pani nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]