[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Podaj mi jeden powód, dla którego nie powinienem rozgnieść cię jak
pieprzoną pluskwę - zażądał.
-
Może honor? - zaproponował Matt. - Ludzie tacy jak wy, którzy tarzają się w
mamonie, zawsze zachowują się tak, jakby byli lepsi od innych, bo mają honor. To znaczy, że
powinniście spłacać swoje długi i dotrzymywać obietnic, które składacie.
-
Nie składałem żadnych obietnic - zaczęła ogromna żaba.
-
Ale twój hałaśliwy kolega i owszem - przerwał mu Matt. - Jeśli chcesz do nas
przystać, musisz pokazać na co cię stać - tak to mniej więcej brzmiało. Więc wam pokazałem
- zabrałem CC do VR Seana McArdle’a - tam, gdzie wasze układy bogatych dzieciaków nic
wam nie pomogły. A co dostaję w ramach podziękowania? Zatrzaśnięte drzwi przed nosem.
Spojrzał na skrzywioną minę kowboja. - Niezbyt prawedan, co Teksańczyku?
Rysunkowy kowboj zaczął kiwać głową potakująco, zgadzając się, że to nie fair, i
nagle przestał. - Przykro mi, ale nie comprende o czym mówisz, amigo.
Matt doszedł do wnioski, że czas wyłożyć karty na stół. - Daj spokój, Drażko.
Zdradziłeś się, kiedy na początku użyłem serbskiego. Nie sądzę, żeby twój Mistrz Idiomów
natychmiast tłumaczył wszystkie języki.
Odwrócił się do pozostałych zamaskowanych dzieciaków. - Mamy też żabiego
szermierza - trzeba mieć dobrze skrzywione poczucie humoru, żeby widzieć się w ten sposób,
Lucien. - Matt dźgnął jeszcze raz, dzięki małemu dochodzeniu, jakie przeprowadził: - Ale
wolisz, kiedy mówi się do ciebie Luc, prawda?
Czuł, jak serce wali mu v piersiach, kiedy zwracał się do ogromnej postaci
zbudowanej z klejnotów. - A ty, z tym swoim brytyjskim slangiem i łatwo dającą się
zauważyć nienawiścią do Irlandczyków. Kim innym mógłbyś być, jak nie Dzikusem Gerrym?
W pomieszczeniu zapada cisza, przerwana jedynie ostrym wciągnięciem powietrza do
płuc.
Matt nigdy nie widział żeby oczy Cat Corrigan były kiedykolwiek większe, bardziej
niebieskie ani bardziej przerażone.
Zaatakował znów, nie czekając, aż się pozbierają i zabiją go. - Spytaliście mnie,
jakiego mam asa w rękawie. Chyba wam go pokazałem Kiedy się tu zjawiłem, nie byłem
pewien, czy prawidłowo was rozszyfrowałem. Ale wygląda na to, że we wszystkich
przypadkach trafiłem w dziesiątkę.
Podniósł rękę, kiedy Gerry Savage zaczął się do niego zbliżać ciężkimi krokami. -
Nikomu tego nie powiedziałem - jeszcze nie. Ale w Sieci są pliki, gotowe do otwarcia, gdyby,
powiedzmy, coś mi się stało.
Duży błyszczący stwór skierował swój gniew na Caitlin. - Jak on to z ciebie
wyciągnął? - spytał grzmiącym głosem. - Jak?
- Ona nie ma z tym nic wspólnego! - krzyknął Matt. - Sam was odnalazłem,
wyszukując dane. To dość proste kiedy wie się, jak szukać. - Rozłożył ręce. - Co mam jeszcze
zrobić, żeby wam udowodnić, że mógłbym się przydać waszej drużynie?
Lucien Valery przemienił się z żaby w szermierza. - Czemu mielibyśmy ci ufać? -
spytał, wydymając usta.
-
Ponieważ nie macie innego wyjścia - odparł Matt. Spojrzał na czterech
zdemaskowanych poszukiwaczy przygód. - Dostarczyłem wam tego, co chcieliście, a nawet,
moim zdaniem, trochę więcej. Myślicie, że jesteście tacy wyjątkowi - ale możecie się mylić. -
Matt wziął głęboki oddech i, wciąż ryzykując, rzucił: - Można was odnaleźć, więc dlaczego
nie spojrzycie prawdzie w oczy i nie zrobicie ze mnie pełnoprawnego partnera?
11
Z doświadczeń poprzednich spotkań Matt wywnioskował, że istnieją dwie możliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]