pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

imieniu, próbując zwrócić jej uwagę. Zignorowała ich i nadal patrzyła na mnie.
— No? — zapytała.
— No co?
Po prostu oszałamiałem ją tymi błyskotliwymi odzywkami.
— Chcesz, żebyśmy byli partnerami na historii? — zapytała.
— Pewnie — odparłem.
Pani Friedman klasnęła, żeby zwrócić naszą uwagę.
— W porządku, ludzie, jeśli już macie partnerów, usiądźcie obok nich, żebym mogła
omówić temat.
Wstałem i wziąłem krzesło. Zatrzymałem się na moment, onieśmielony, ale Rachel
przesunęła się i dała mi znak, żebym zajął miejsce obok niej. Pachniała jak… no, jak piękna
dziewczyna. Zrobiło mi się gorąco. Rachel Caldwell skupiła uwagę na pani Friedman. Robiła
dużo notatek. Jej zeszyt był bardzo schludny. Też próbowałem się skupić, bo pani Friedman
istotnie omawiała temat, lecz wydawało się, że jej słowa giną we mgle.
Kiedy zadzwonił dzwonek, Rachel odwróciła się do mnie.
— Kiedy chcesz się spotkać? — spytała.
— Wkrótce.
— Może dzisiaj po szkole?
Przypomniałem sobie, że mamy odwiedzić Agenta, tatuażystę.
— Po szkole nie mogę. Może wieczorem?
— Umowa stoi. Zadzwonisz do mnie?
— W porządku, jasne.
Rachel czekała. Nie wiedziałem na co.
— Nie masz numeru mojego telefonu — zauważyła w końcu.
— Och. Racja.
— Pewnie będzie ci potrzebny — dodała. — No wiesz, raczej trudno będzie ci do mnie
zadzwonić, jeżeli nie będziesz znał numeru.
Ochoczo skinąłem głową.
— Masz absolutną rację.
Roześmiała się.
— Daj mi swój numer.
Zrobiłem, o co prosiła, podając jej moją komórkę. Zaczęła wpisywać.
— Oto mój numer.
— Dziękuję.
— Porozmawiamy później.
Oddała mi telefon i zaczęła zbierać się do wyjścia.
— Cześć.
Pięć minut później siedziałem przy stole z Emą. Przyjrzała mi się.
— Co to za głupawy uśmiech? — zainteresowała się.
— Jaki głupawy uśmiech?
— Dzwoniłam do Agenta. Może się z nami spotkać po szkole.
— Dobrze. — A potem zapytałem: — Nie masz jeszcze piętnastu lat, prawda?
— I co z tego?
— No to jak zrobiłaś sobie te tatuaże? Myślałem, że trzeba mieć osiemnaście.
— Można mieć mniej, jeśli ma się pozwolenie rodziców.
— I dostałeś je?
— O to się nie martw — odparła z lekkim zniecierpliwieniem. — Jak zamierzasz nas
zawieźć, nie mając prawa jazdy?
— O to się nie martw — powiedziałem, przedrzeźniając ją.
Ema ugryzła kęs sandwicza wielkości łodzi podwodnej. Gdy skończyła przeżuwać,
zapytała z udawaną nonszalancją:
— Jak tam twoja wycieczka do Los Angeles?
— Świetnie. Jednak po tym, jak się ostatnio rozstaliśmy, widziałem tego człowieka spod
domu Nietoperzycy.
Opowiedziałem jej o nim. Ema umiała skupiać całą uwagę na rozmówcy, więc było mi
łatwiej mówić, bo reszta świata jakby nagle znikła. To nie było udawane zainteresowanie —
czuło sieje.
— Musimy wrócić do domu Nietoperzycy — orzekła Ema, kiedy skończyłem.
— No, nie wiem… [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta