[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A po odejściu pacjentów?
- Zupełna swoboda również po lekcjach.
- Nie.
- Nie?
- Jeden tydzień to za mało. Potrzebne mi przynajmniej
dwa.
- Półtora. - Zmarszczył brwi.
- Albo dwa, albo do widzenia.
Na twarzy Matta pojawił się niebezpieczny uśmiech, który
nie wróżył niczego dobrego.
- Dwa tygodnie, ale zajmie siÄ™ pani wszystkimi sponsorami,
napisze niezbędne listy i załatwi wszystkie telefony.
- Ależ to diabelnie dużo pracy! Czy pan mi pomoże?
Matt uśmiechnął się jeszcze bardziej podstępnie. Przypominał
legendarnego wilkołaka, szczerzącego zęby do ofiary.
- Skądże! Ja będę sobie siedział z założonymi rękami i czekał
na strumień pieniędzy, który chyba zaraz popłynie.
DINOZELLA 41
Noelle zaklęła w duchu, lecz nie dawała za wygraną.
- Dwa tygodnie, ale muszę mieć asystenta.
- %7łeby pomagał upchnąć pracę papierkową?
- Nie. %7łeby mi pomagał w terenie.
- Wykluczone.
- Wykluczone?
- Tak. Absolutnie. Zabrnęliśmy w ślepą uliczkę. Szkoda so
bie strzępić język.
- Chciałabym jednak wiedzieć, dlaczego nie mogę mieć po
mocnika. Przecież to bardzo rozsądna prośba.
- Dlaczego nie chcę się zgodzić? Bo i tak jedna osoba, która
będzie się kręcić i przeszkadzać koniom oraz pacjentom, jest
dostatecznie wielkim złem.
Noelle prychnęła oburzona.
- Chyba nie liczy pan na to, że bez pomocy załatwię wszy
stko ze sponsorami i w dodatku znajdÄ™ odpowiednie miejsce,
gdzie ewentualnie mogą się znajdować skamieniałości.
- Jakoś musi pani sobie radzić - padła irytująca odpowiedz.
- Bo ja nie zmienię zdania w tej materii. I jeszcze jedno. Dzięki
pani audycji odkrycie Jasona nie stanowi żadnej tajemnicy, ale
na szczęście nikt jeszcze nie skojarzył go z moim ośrodkiem.
Chcę, żeby tak było nadal. Nie życzę sobie, żeby zleciały się do
mnie chmary paleontologów i dziennikarzy. Jeśli pani cokolwiek
znajdzie - podkreślam słowo jeśli" - nie wolno pani nikomu
pisnąć ani słówka bez mojego zezwolenia. Jeżeli jednak będzie
jakiÅ› przeciek...
- Pan będzie wiedział, że to moja sprawka - dopowiedziała.
- Widzę, że się rozumiemy.
- Niezupełnie. Jeżeli nie wolno mi zawiadomić prasy, będę
zmuszona zatrzymać to, co znajdę. Właśnie, zatrzymać - powtó
rzyła z naciskiem, jakby odpowiadając na pytanie, które wyczy
tała w twarzy Matta. - A zatem rozumiem, że mogę zabierać
wszelkie okazy z pańskiej posiadłości bez dodatkowego zezwo
lenia, tak? I staną się one moją prywatną własnością?
42 DINOZELLA
- Pani własnością? Nie muzeum?
- Dobrze mnie pan zrozumiał. Powiedział pan, że chce
wszystko załatwiać tylko ze mną. Wtedy ja odpowiadam za
siebie i biorę za wszystko odpowiedzialność. Natomiast w
innym wypadku nie ręczę za to, że pracownicy muzeum za
chowają milczenie. Zapewniam pana, że jeśli ja zostanę właści
cielką tego, co znajdę, nie będzie problemu z dochowaniem
tajemnicy.
Dostrzegła zdumienie w oczach Matta. Był to wyraz twarzy
człowieka, który nagle zrozumiał, że nie ma do czynienia ze
ślicznotką o ptasim móżdżku.
- Wyjaśnijmy ten aspekt do końca - rzekła.
- Znalezione u mnie skamieliny będą pani własnością i może
je pani sprzedać albo porąbać na kawałki.
- Albo nakłonić inną placówkę, cieszącą się uznaniem na
całym świecie, żeby mnie przyjęła do pracy.
- Na przykład Muzeum Przyrodnicze w Denver?
- Teraz rzeczywiście się rozumiemy - oświadczyła Noelle.
- Czyli, jak to się mówi, ma to być oferta kompleksowa?
" - Otóż to. Chcę otrzymać od pana pisemną gwarancję, że
przysługuje mi prawo własności do skamielin. To cena, jaką pan
zapłaci za to, że zajmę się sponsorami oraz zachowam milczenie
przez dwa tygodnie poszukiwań.
- Nie zgadzam siÄ™. %7Å‚Ä…dam zachowania tajemnicy do chwili,
gdy ja panią zwolnię z danego mi słowa.
- Czyli jak długo?
- Możliwe, że aż do przyszłego lata. Nic mnie nie obchodzi,
czy znajdzie pani całe fury skamielin i urządzi największą na
świecie aukcję prehistorycznych kości. Ale nie chcę, żeby kto
kolwiek wiedział, skąd one pochodzą. Nie chcę, żeby wokół
moich pacjentów zrobił się cyrk. Muszę mieć czas, żeby ocenić
całą sytuację.
- Hmmm. Dostaję skamieniałości, ale bez pańskiego zezwo
lenia nie mogę zdradzić, gdzie je odkryłam. - Teraz Noelle skrzy-
43
DINOZELLA
żowała ręce na piersiach. - Może jakoś to przeżyję, jeśli pan się
zgodzi na jeszcze jeden warunek.
- Doktor Forrest, niech pani nie igra ze szczęściem-
- Panie Caldwell, szczęście nie ma tu nic do rzeczy- Musi
mnie pan wysłuchać do końca. Mam jeszcze jeden warunek.
- Jaki? - Głos Matta był twardy jak prehistoryczny granit.
- Jason Reilly zostanie dopuszczony do naszej tajeinnicy.
Widać było wyraznie, że Matt czegoś takiego zupełnie się nie
spodziewał.
- Jason Reilly? - powtórzył.
- Owszem. On i tak już wie, skąd jego okaz pochodzi.
- Naprawdę chce pani, żeby Jason pomagał? - spytał Matt z
niedowierzaniem.
- To wyjątkowe dziecko. Jest niebywale bystry i pełen entu
zjazmu. Byłby pociechą dla każdego paleontologa, a dla mnie
będzie wymarzonym asystentem. Chcę, żeby ze mną pracował.
Na twarzy Matta pojawił się jakiś nieodgadniony wyraz.
- A co pani zrobi, jeśli powiem, że nasza umowa odpowiada
mi w obecnej formie, bez Jasona?
- Ale... ja mu już obiecałam, że będzie ze mną współpraco
wał. Przecież to on znalazł pierwszą kość.
- Dzieci mówią stanowczo za dużo. Nie potrafią dochować
tajemnicy. Nie chcę, żeby Jason wygadał się przed kolegami,
jeżeli pani znajdzie następne skamieniałości.
- Na pewno się nie wygada, jeśli mu wyjaśnię, o co chodzi.
Jestem pewna, że wszystko doskonale zrozumie.
- Przykro mi, ale powiedziałem już, że bez pomocników.
- Ale ja mu już obiecałam!
Matt wzruszył ramionami.
- Jason jest tylko dzieckiem i jakoś to przeżyje. No więc jak?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]