[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiernych. Poznałam ich i pokochałam, i w tym największym ze wszystkich
dramatów jest tylko jeden. . . jeden. . . podniosła palec tylko jeden bohater,
którego nie znam. Tylko jeden, który stoi z boku z twarzą schowaną w cieniu.
Tylko jeden, na myśl o którym moje ciało drży i lęka się moja dusza. Boję się go.
Nie znam jego umysłu i boję się. Boję się Intruza.
Kolejne westchnienie. Któraś z kobiet przycisnęła dłoń do ust, jakby chciała
zdusić wydobywający się z nich krzyk, i kołysała się, kołysała się w miejscu.
Intruza, który zakradł się do Ewy jako wąż, uśmiechając się i pełznąc na
brzuchu. Intruza, który przechadzał się między Dziećmi Izraela, kiedy Mojżesz
wspiął się na Górę, i który nakłonił ich, by stworzyli sobie złotego idola, złotego
cielca, i czcili go, parząc się i cudzołożąc.
Jęki i kiwanie głowami.
Intruz! To on stał na balkonie z Jezabel i patrzył, jak król Achab ginie
z krzykiem na ustach, to on cieszył się wraz z nią, gdy zbiegły się psy i lizały jego
krew. Och, moi braciszkowie i siostry, strzeżcie się Intruza.
38
Tak, o Jezu. . . jęknął mężczyzna, którego, wchodząc do miasta, rewol-
werowiec zobaczył jako pierwszego, ten w słomkowym kapeluszu.
On był tu zawsze, bracia i siostry. Lecz ja nie znam jego myśli, i wy nie
znacie jego myśli. Któż zrozumie straszliwy mrok, który tam się kryje, dumę wy-
niosłą niczym pylony, tytaniczne bluznierstwo, bezbożne uciechy, i to szaleństwo!
Cyklopowe, bełkotliwe szaleństwo, które wije się i pełza w najstraszniejszych pra-
gnieniach i chuciach człowieka?
O Jezusie, Zbawco. . .
To on zabrał naszego Pana na górę. . .
Tak. . .
To on kusił go i ukazał mu cały świat i wszystkie ziemskie rozkosze. . .
Taaaak. . .
To on wróci, kiedy na świat przyjdą Ostatnie Czasy, a one nadchodzą, moi
bracia i siostry, czyż nie czujecie, że nadchodzą?
Taaaak. . .
Rozkołysane łkające zgromadzenie zmieniło się w morze, kobieta wydawała
się wskazywać palcem wszystkich po kolei i nikogo z osobna.
To on nadejdzie jako Antychryst, by poprowadzić ludzi w płonące trzewia
potępienia, ku krwawym krańcom niegodziwości, gdy na niebie zawiśnie ognista
gwiazda Piołun, gdy żółć pożre serca i wątroby dzieci, gdy z łon kobiet wyjdą na
świat monstra, a dzieło rąk człowieczych obróci się w krew. . .
Ooooch. . .
Och, Boże. . .
Jakaś kobieta upadła, jej stopy waliły rytmicznie o deski podłogi. Zgubiła je-
den but.
To on stoi za każdą cielesną rozkoszą. . . to on! Intruz!
Tak, Panie!
Jeden z mężczyzn osunął się na kolana, złapał za głowę i zaryczał jak osioł.
Kiedy zaglądacie do kieliszka, kto trzyma butelkę?
Intruz!
Kiedy siadacie do stolika, żeby zagrać w faraona albo pilnuj mnie , kto
tasuje karty?
Intruz!
Kiedy wdzieracie się w cudze ciało, kiedy nurzacie się w plugastwie, komu
sprzedajecie swoją duszę?
In. . .
. . . tru. . .
Och, Jezu. . . och. . .
zowi. . .
Auu! Auu! Auu!
a kimże on jest?! wrzasnęła, choć w głębi duszy była całkiem spokojna.
39
Rewolwerowiec wyczuwał jej spokój i mistrzostwo, umiejętność panowania,
dominowania nad ludzmi. Człowiek w czerni zostawił w niej demona, pomyślał
nagle z przerażeniem i absolutną pewnością. Jest opętana. Mimo strachu ponow-
nie poczuł falowanie seksualnej żądzy.
Mężczyzna, który trzymał się za głowę, runął na podłogę i poczołgał się do
przodu.
Smażę się w piekle! wrzasnął. Jego twarz wykręcała się i marszczyła,
jakby pod skórą pełzały węże. Cudzołożyłem! Uprawiałem hazard! Paliłem
trawę! Grzeszyłem! Sma. . .
Jego głos poszybował w górę w przerazliwym, histerycznym nieartykułowa-
nym zaśpiewie. Zaciskał ręce na głowie, jakby w każdej chwili mogła pęknąć
niczym przejrzały melon.
Wierni znieruchomieli, jak na dany z góry znak: zastygli w półerotycznych
pozach ekstazy.
Sylvia Pittston wyciągnęła ręce i wzięła w nie głowę cudzołożnika. Jej palce,
silne i białe, nieskazitelne i łagodne, przeczesały jego włosy. Mężczyzna przestał
krzyczeć i wlepił w nią otępiały wzrok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]