[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po chwili jednak uznała, że lepiej być przezornym niż
lekkomyślnym i niefrasobliwym.
Bob wyszedł z domu. Zanim skierował się do stodoły,
pomajstrował chwilę przy umocowanej do ściany skrzynce
telefonicznej. Gdyby musiał zadzwonić, wystarczy połączyć dwa
druty. Oczywiście ona o tym nie wie. Nawet się nie orientuje, że
istnieje coś takiego jak ta skrzynka.
Zadowolony z siebie, ruszył do roboty. Musi nakarmić cztery
konie i dziesięć krów. Agnes uparła się, że ranczo bez zwierząt
wyglądałoby podejrzanie. Po drodze zabrał sztucer - ten z lunetką,
żeby mógł strzelać z daleka.
65
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA PITY
Powrócił anioł. Zach był wyraznie świadom jego, a raczej jej,
obecności. Słyszał leciutki furkot skrzydeł, czuł emanujące od niej
ciepło, widział - mimo zaciśniętych powiek - otaczającą ją świetlistą
aurę.
Wczoraj wieczorem, kiedy do sypialni wkroczył Bob i
rozpoczęła się kolejna sesja tortur, zastanawiał się, czy dobry anioł go
opuścił, czy wyjechał na zawsze, czy może wszystko było tylko snem.
Może anioł istniał wyłącznie w jego fantazji.
Ale teraz wrócił. Zresztą może był tu cały czas, może tylko on,
Zach, na parę godzin stracił go - ją -z oczu. Tak, piękna świetlista
dama wróciła. Wyczuwał jej obecność wszystkimi zmysłami. Musi
być aniołem, prawda? Bo kimże innym mogłaby być? Ale jeżeli była
tu cały czas, a tylko on jej nie widział, to dlaczego pozwoliła, aby Bob
znów go torturował? Czy nie zdawała sobie sprawy, co się dzieje? Jak
to możliwe?
Usiłował sobie wszystko przypomnieć, odpędzić chmury, jakie
gromadziły się w jego głowie, ale te cholerne środki, którymi go
szpikowano, czyniły go ospałym, a jego umysł mętnym. Skup się,
nakazywał sobie. A zatem... Nie, wczoraj wieczorem na pewno nie
widział swojego anioła. Na pewno nie było jej w pokoju. Pamiętał, że
Bob zachowywał się wyjątkowo cicho. Zazwyczaj, kiedy Zach leżał
przywiązany do łóżka, mrużąc oczy przed jaskrawym blaskiem, Bob
stał obok i stanowczym tonem zadawał pytania. Zniecierpliwiony
brakiem odpowiedzi, podnosił głos, wreszcie zaczynał krzyczeć.
66
Anula
ous
l
a
and
c
s
Agnes nigdy nie podnosiła głosu. Niemal hipnotycznym tonem
do znudzenia powtarzała pytania. Oliver nie uczestniczył w seansach.
Raz jeden obserwował przesłuchanie, ale wyszedł w trakcie, nie
doczekawszy końca. Najwyrazniej było to ponad jego siły.
A anioł?
Chciał wierzyć, że piękna kobieta, która mu wczoraj pomagała,
nie jest częścią tego szaleństwa. A to naprawdę było szaleństwo. Jakiś
dziwny cyrk, szopka. Podejrzewał, że nawet gdyby nie był
otumaniony lekami czy trucizną, to i tak nie potrafiłby zrozumieć,
o co chodzi, dlaczego został porwany i czego ci ludzie od niego chcą.
Otworzył oczy. Maisy stała nieopodal; w jednej ręce trzymała
talerz, w drugiej szklankę wypełnioną gęstym płynem, z którego
sterczała słomka. Postawiła wszystko na stoliku nocnym, po czym
wzięła dzbanek i przeszła do łazienki. Opłukawszy dzbanek, napełniła
go świeżą, zimną wodą.
Zach odetchnął z ulgą. Może do niej dotarło, że to nie on w tym
domu zwariował; że to inni mają nie po kolei w głowie.
Kobieta wróciła do pokoju, odstawiła dzbanek i usiadła - nie na
krześle, lecz na brzegu łóżka. Zdziwił się, kiedy pochyliła się i
uważnie wpatrując się w jego oczy, odgarnęła mu włosy z czoła.
- Dobrze, że już się obudziłeś - powiedziała szeptem. - Nie
wiem, co dokładnie wydarzyło się wczoraj wieczorem, ale...
Przepraszam, Zach. Kiedy wstałam i zobaczyłam, że znów jesteś
przywiązany do łóżka... - Urwała, nie potrafiąc ukryć wzburzenia i
67
Anula
ous
l
a
and
c
s
zdenerwowania. - To się już więcej nie powtórzy. Obiecuję ci. Nie
pozwolę na żadne wiązania, choćbym miała tu spać i cię pilnować.
W odpowiedzi zamrugał oczami; tylko w ten sposób mógł się na
razie porozumiewać.
- Nie rozumiem jedynie, dlaczego twój stan się tak gwałtownie
pogorszył - ciągnęła Maisy. - Wczoraj sprawiałeś wrażenie znacznie
zdrowszego. Nawet mogłeś mówić; z trudem, ale jednak.
Oblizał wargi; z całej siły starał się skupić na wypowiedzeniu
jednego słowa:
- Na... na... narko...
Wpatrywała się w niego bez słowa. Przeniósł spojrzenie z jej
twarzy na swoją rękę, następnie znów na twarz kobiety i ponownie na
swoją rękę. Marszcząc z namysłem czoło, Maisy przytknęła palce do
nadgarstka Zacha, potem wolno przesuwała je wyżej. Na wysokości
łokcia coś chyba wyczuła, bo zniżyła głowę. Tak, to było ukłucie.
Domyślił się, że je zobaczyła, bo nagle znieruchomiała, a jej
oczy zrobiły się okrągłe.
- Mój Boże - powiedziała cicho.
- Ksią...siąż... - wydukał i ponownie wskazał oczami, o co mu
chodzi.
Na stoliku leżała książka z dziecięcymi rymowankami. Wczoraj
jej tu nie było. Zach wiedział, że anioł to skojarzy.
I faktycznie. Podniosła książkę i przeglądając ją, nagle spytała:
68
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Chcesz powiedzieć, że weszli tu wczoraj w nocy, coś ci
wstrzyknęli do żyły, potem przywiązali cię do łóżka i zaczęli ci czytać
wierszyki?
Zdecydowanym ruchem skinął głową. Oczywiście nie tylko
czytali - starali się na siłę wyciągnąć z niego informacje - ale ucieszył
się, że zdołał choć tyle przekazać aniołowi.
Przez chwilę przyglądała mu się bez słowa. Miał wrażenie, że na
jej twarzy maluje się strach.
- Muszę coś wiedzieć, Zach. Tylko nie kłam, proszę cię. Czy
wczoraj w nocy wstałeś z łóżka? Czy z nożem w ręku wszedłeś do
mojego pokoju?
Pokręcił przecząco głową. Kiedy kobieta odwróciła wzrok,
uniósł rękę i delikatnie przyłożył ją do jej policzka. Zaskoczona,
ponownie skierowała na niego spojrzenie.
- Nig cię... cię nie... skrzyw... - Mówienie wymagało tak
ogromnego wysiłku, że krople potu zaczęły mu spływać po czole. -
Ty... mój... jed... nadziej...
Dlaczego tak łatwo dała się przekonać? Przecież ślad na ręku
mógł powstać cztery dni temu, zanim rodzina wywiozła Zacha z
terenu należącego do sekty. Z drugiej strony, kiedy dziś rano do niego
zajrzała, leżał przywiązany, a drzwi pokoju były zamknięte od
zewnątrz. Nie ulegało też wątpliwości, że wczoraj wieczorem
książeczka z rymowankami nie była na widoku.
- Wydostanę cię stąd, jeszcze dziś - przyrzekła. Nie wolno jej
ryzykować. Może ponosi go fantazja, może to, co jej opowiada,
69
Anula
ous
l
a
and
c
s
należy włożyć między bajki, ale... ale wierzyła, że Zach nie zmyśla. W
[ Pobierz całość w formacie PDF ]