[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówiła jednak dalej: - Nie myliłam się wtedy i teraz też czuję, że mam rację. Więc spójrz mi w oczy i
powiedz, dlaczego tak postąpiłeś, a ci uwierzę.
Znów odwrócił wzrok, zapatrzył się w okno. Nawet jeśli tego nie powiedział, był gotów odejść. Roane
to czuła i bała się, że ta potrzeba okaże się silniejsza od przywiązania do niej. Pozostanie na wyspie
wymagało większego wysiłku. W końcu Adam zacisnął zęby i popatrzył na nią.
- Zrobiłem to, żeby firma była bezpieczna - wykrztusił.
- Postąpiłeś tak, bo mogłeś pomóc, a nie dlatego, by przejąć ją dla siebie i odebrać ją Jake'owi -
podpowiedziała.
- Tak.
- Chroniłeś rodzinę, prawda? Bez względu na to, co mówisz, oni wciąż są dla ciebie ważni... -
Widziała, jak znów zapatrzył się w dal. - Skoro tak, to czemu nie wróciłeś? Nie było cię dwanaście lat!
- zawołała, a Adam
298
TRISH WYLIE
posłał jej spojrzenie, które zmroziło Roane.
- Wróciłeś?! Kiedy?
- Przynajmniej raz w roku odwiedzam wyspę - wyznał niechętnie.
- Ale dlaczego nie wróciłeś do domu? - Podeszła bliżej i prawie się rozpłakała, gdy Adam się cofnął. -
Nigdy by ciebie nie odtrącili. Myślę, że ojciec próbował cię po cichu znalezć, a Jake... - Głos się jej
załamał. - Jak myślisz, czemu był taki zły? Bo cierpiał. Będąc dzieckiem, uważał cię za bohatera, a
kiedy odszedłeś, poczuł się zdradzony. Nie mógł zrozumieć.
- On nie miał z tym nic wspólnego - odparł ze zmarszczonymi brwiami. - To nie od niego odszedłem.
Zostawiłem mu obrączkę.
- Jaką obrączkę? - Dostrzegła, że Adam bawi się swoją srebrną ozdobą. - Taką, jaką sam masz na
palcu? Dałeś drugą Jake'owi?
- To celtycki symbol braterstwa. Zostawiłem mu ją w cholernym domku na drzewie, który razem
budowaliśmy. Zostawiłem tam też instrukcje, jak mnie znalezć. - Pokręcił głową.
- Co za głupek... Który czternastolatek chce mieć domek na drzewie?
Roane przypomniała sobie, jak przezywali się w żartach. Adam nazywał Jake'a głupkiem", a brat w
odpowiedzi wołał do niego palant". Wtedy uważała to za zabawne, gdy
W ZAOTEJ KLATCE
299
kibicowała im, jak w pocie czoła razem budowali domek na drzewie. Kiedy Adam odszedł i Jake
zrozumiał, że nie wróci, wziął łom i zniszczył wspólne dzieło. Nigdy nie znalazł listu i obrączki.
Gdyby było inaczej, Roane wiedziałaby o tym. Jake szalałby ze szczęścia. Kiedy pojęła, ile bracia
stracili, zapłakała. Wszystko mogło być inaczej.
- Skoro się nie odezwał, pomyślałeś, że... - Chlipnęła.
- Właśnie.
Tylko tyle ma do powiedzenia, pomyślała ze smutkiem i dostrzegła, że Adam leciutko się uśmiecha.
Miała nadzieję, że nie ubawiła go ironia sytuacji, bo zabiłaby go gołymi rękoma. To był bardzo
smutny zbieg okoliczności.
- Już rozumiem - odezwał się po chwili.
- Nie stać cię na więcej?! - krzyknęła wstrząśnięta.
- Co mam powiedzieć? Nie zmienię przeszłości. - Posłał jej chmurne spojrzenie. - Po prostu tego
wariantu nie wziąłem pod uwagę.
- Przecież możecie odbudować to, co was łączyło. Wyjaśnić całe nieporozumienie. Nie mówię, że
będzie łatwo, bo Jake jest tak samo uparty jak ty, ale zostań i spróbuj.
Kiedy jej słowa przebrzmiały, Adam się zamyślił. Widziała, że zmaga się z tym pomysłem.
300
TRISH WYLIE
Na tym polegał jego problem. Ten człowiek za dużo myślał. Zanim zdążyła mu to powiedzieć,
spojrzał na nią. Roane wyczuła, że teraz myślał o niej. Zrozumiała, że przegrała i zaraz usłyszy, że
posunęła się za daleko. Adam znów miał zamiar odejść.
ROZDZIAA JEDENASTY
Przysiadł na krawędzi biurka, nie spuszczając wzroku z Roane.
- Musisz wiedzieć, że jeżeli spróbuję dogadać się z rodziną, i tak będę musiał stąd wyjechać -
powiedział po długiej chwili milczenia.
- Wiem, że masz swoje życie i zobowiązania - odparła cicho z łagodnym uśmiechem, starając się nie
okazać, jak wiele bólu sprawiły jej te słowa.
Zmarszczył w zadumie brwi i potarł dłońmi zmęczoną twarz. Roane z trudem powstrzymała się, żeby
go nie objąć i nie przytulić. Dotykanie Adama prowadziło tylko do jednego.
Nagle wstał i zaczął niespokojnie przemierzać pokój.
- Powiedziałem już, że nie mogę dać ci nic więcej - oznajmił ze złością.
- Wiem.
- To, że zostanę chwilę dłużej, niczego nie zmieni. Nie mogę dać ci tego, czego nie mam.
302
TRISH WYLIE
Nie rozumiała, o co mu chodzi, lecz sądząc po jego zachowaniu, usiłował wyjaśnić jej coś ważnego.
Choć wyczuwała, że waży się jej przyszłość i serce waliło jej jak młot, bez słowa czekała na kolejny
ruch Adama.
- Będziesz chciała czegoś więcej, a nie tak miało być.
- Wiem.
- Właśnie tego nie rozumiem! - wybuchł, zaciskając dłonie w pięści. - Dlaczego chcesz, żebym
pogodził się z rodziną, skoro wiesz, że wtedy będę tu częściej przyjeżdżał? Wiesz, co się stanie, jeśli
wrócę!
- Co się stanie?
- Za każdym razem będzie tak samo! Wystarczy, że na ciebie spojrzę i już cię pragnę. Nie powiesz mi,
że chcesz takiego związku!
- Nie chcę.
- Nawet jeśli mi odmówisz, a ja obiecam, że zostawię cię w spokoju, tak się nie stanie! Im bardziej
będziesz się opierać, tym goręcej będę cię pragnął. Znasz mnie przecież.
- Nie opieram się, jeśli jeszcze nie zauważyłeś. - Jak zahipnotyzowana podeszła bliżej.
- Ale dlaczego?! - zawołał kompletnie zbity z tropu. - Nie mogę ci dać tego, czego pragniesz, mimo to
stanęłaś po mojej stronie
W ZAOTEJ KLATCE
303
i wybrałaś mnie zamiast tego, z kim przyjazniłaś się całe życie.
- Nie chodziło o wybieranie stron, ale o to, gdzie i z kim chciałam być. Ty mnie potrzebujesz.
Brakowało ci kogoś, kto uwierzyłby w ciebie, prawda?
Obrzucił ją groznym spojrzeniem. Roane widziała, jak mocno zaciskał szczęki i jak szaleńczo
pulsowała mu żyła na szyi. Wciąż dusił w sobie emocje. Położyła mu więc dłoń na niespokojnie
bijącym sercu.
- Wierzę w to, co znajduje się tutaj - oznajmiła z przekonaniem.
Pocałunek Adama nie należał do łagodnych. Były w nim desperacja, ogień i głód. Przez ciało Roane
przebiegła ekscytująca siła, wymazując z głowy każdą rozsądną myśl. Adam mruczał coś
niezrozumiale, napierając na nią tak, że zatrzymała się dopiero plecami na ścianie. Całowała go jednak
z równą namiętnością. Jego dłonie zaplątały się w jej włosach, jej ręce ciasno oplotły jego szyję. Oboje
dawali i brali. Nagle jedna z jego dłoni odszukała pierś Roane. Nie było gry wstępnej ani droczenia
się. Zrozumiała, że tym razem Adam się nie powstrzymuje. W ten jeden pocałunek przelał wszystkie
emocje. Był dziki, niemal brutalny i pozbawiony wszelkiej kontroli. Do
304
TRISH WYLIE
tego stopnia jej potrzebował. Nikt nigdy tak nie pragnął Roane. A ona chciała go z równą siłą, jakby
nie potrafiła już bez niego żyć. Wsunęła mu dłonie pod koszulę, napawając się siłą jego mięśni, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]