pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrozumiał, że został otruty. Nagle zbyt słaby, aby utrzymać wielki miecz, pozwolił mu upaść.
Usłyszał jak przez mgłę brzęk metalu uderzającego o kamień, gdyż uszy wypełniło mozolne,
ciężkie bicie serca. Ból był tak silny, jak gdyby ktoś napełnił mu trzewia wrzątkiem. Runął na ziemię,
ledwo dając radę złagodzić upadek wyciągniętą ręką. Przyciskając drugą dłoń do brzucha, powoli zdołał
unieść głowę, zamierzając spojrzeć robalowi w oczy, zanim ten pożre go w całości.
Przynajmniej, pomyślał, czując dudnienie trucizny w skroniach, zapłaci życiem za spowodowanie
śmierci Halisstry. Umrze razem z nią - powolna, bolesna śmierć była dokładnie tym, na co sobie zasłużył.
Ku jego zaskoczeniu robal nie zaatakował, lecz wycofał się pod ścianę. Musiał ranić go poważniej, niż
myślał. A potem ze zgrozą zobaczył, jak w boku robala pojawia się wybrzuszenie - a potem znika.
Wybrzuszenie, które mogła zrobić tylko poruszająca się wewnątrz monstrum istota.
Halisstra! Wciąż żyła!
Zobaczył, że sztych miecza Seyll wciąż wystaje przez policzek robala i uświadomił sobie, że nie
będzie się miała czym uwolnić. Spróbował wstać, spróbował sięgnąć po Rozpruwacza, ale ciało przestało
być posłuszne jego woli. Każdy oddech wzmagał tylko ból w trzewiach, a powietrze wokół niego
zabarwiło się szarością. Ramię, którym się podtrzymywał, ugięło się, a podłoga pomknęła na spotkanie
twarzy. Kamień, zauważył tępo, był zimny w zetknięciu z rozpalonym policzkiem.
135
ROZDZIAA 31
Pharaun patrzył w kierunku wskazanym przez Valasa i wreszcie dostrzegł, co zaniepokoiło
najemnika. Daleko w głębi Jeziora Cieni powierzchnię mącił sztorm. Woda tworzyła ogromny wir, jak
gdyby spływała w dół odpływu. Nad wirem obracała się trąba wodna, która musiała mieć ze sto kroków
wysokości. Jej wierzch obijał się o strop, za każdym razem płosząc stada nietoperzy.
Cyklon wciąż znajdował się w pewnej odległości od nich, ale zbliżał się szybko. Pharaun
oszacował jego postęp, gdy przechodził przez jeden ze snopów światła, i ustalił, że zbliża się z szybkością
rothe pędzącego pełnym galopem. Już słyszał niski szum wirującej wody. Nie miał żadnych wątpliwości,
że burza jest magiczna. Czy zawsze tu szalała - czy coś ją wywołało? Może użycie portalu?
Pozostali też ją zauważyli. Quenthel wpatrywała się w burzę z zaciśniętymi zębami, żmije u jej
pasa kołysały się łagodnie. Jeggred obracał głowę na boki, wciągając w nozdrza wilgotne powietrze.
Danifae rzuciła okiem na sztorm, a potem kątem zerknęła po kolei na Quenthel, Valasa i Jeggreda.
Pharaun zauważył, na czym zatrzymał się jej wzrok: na noszonych przez każde z nich amuletach, które
umożliwiały im lewitację przez jeden z otworów w sklepieniu albo - w przypadku Valasa - przejście
pomiędzy wymiarami, aby uciec przed burzą.
Aowiąc jej spojrzenie, Pharaun podniósł rękę w uspokajającym geście i pokazał na migi:
- Zaczekaj.
Potem zwrócił się do Valasa:
- Czy opryszek, który opowiedział ci o portalu, wspominał coś o tym?
Valas pokręcił głową.
- Nie został tu długo. Gdy tylko znalazł się w jaskini, lewitował prosto w górę i wydostał się na
zewnątrz. - Mówiąc to, spojrzał na najbliższy wypełniony słońcem otwór w stropie, jak gdyby mierzył
odległość do niego. Potem westchnął z rezygnacją i wbił ponury wzrok w nadciągający sztorm.
Tymczasem Quenthel zajęła się różdżką znalezioną przez Danifae w skarbcu i eksperymentowała
z różnymi rozkazami. Jeggred, który przysiadł obok niej, pociągnął ją łapą za rękaw, mamrocząc coś i
został uderzony na odlew za przeszkadzanie swojej pani. Draegloth padł plackiem u stóp kapłanki,
kajając się z łkaniem. Quenthel zignorowała go i dalej próbowała znalezć słowo aktywujące różdżkę.
Pharaun przewrócił oczyma. W tej chwili sztorm był pilniejszą kwestią niż odszukanie okrętu
chaosu, ale mamrotanie Quenthel działało mu na nerwy.
- To prawdopodobnie słowo w języku duergarów - powiedział. - Spróbuj  skarb albo  szukaj albo
coś w tym rodzaju. I obróć różdżkę - musisz ją trzymać za rozwidlony koniec żeby działała.
%7łmije Quenthel zasyczały z irytacją, ale ona posłuchała rady maga, obróciła różdżkę i przeszła na
gardłowy język duergarów. Burza była coraz bliżej. Jej szum zrobił się na tyle głośny, że musieli mówić
lekko podniesionym głosem, a wiatr mierzwił Pharaunowi włosy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta