[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ju\ wcześniej u innych pacjentów. Wystarczyło zaserwować
im kilka miłych słów i odchodzili zadowoleni, \e nowa
lekarka jest w porządku.
Coś jednak zaniepokoiło ją w pani Bickers. Uskar\ała się
na ból gardła, ale nie było widać ani śladu infekcji.
- Mo\e nadwerę\yła pani gardło? To zdarza się czasem.
- Mo\e... - Kobieta przerwała, jakby nie była pewna, co
ma powiedzieć.
Cathy zmarszczyła brwi. Coś było nie tak. Chodziło o coś
znacznie powa\niejszego ni\ ból gardła.
- Pani Bickers, czy chce pani ze mną o czymś
porozmawiać? - zapytała.
Twarz kobiety ściągnęła się. Zakryła dłonią usta,
powstrzymując łzy.
- Och, moja droga - powiedziała Cathy i wzięła ją za rękę,
starając się dodać jej otuchy. Po kilku chwilach kobieta wzięła
głęboki oddech i podniosła z godnością głowę.
- Przepraszam. Ja... mam takie kłopoty w domu..
- Proszę mi opowiedzieć.
- Czy ma pani dość czasu?
Cathy spojrzała na karty le\ące na biurku.
- Czy mogłaby pani poczekać dwadzieścia minut? Mam
jeszcze trzy osoby, a potem będziemy sobie mogły
porozmawiać. Znajdę miejsce, gdzie mogłaby pani posiedzieć
i postaram się o fili\ankę kawy. No jak, jesteśmy umówione?
Kobieta skinęła głową. Cathy poczuła ulgę. Nie chciała
wypuszczać jej w tym stanie. Znalazła Andreę w jej biurze.
- Zaprowadziłam panią Bickers do gabinetu zabiegowego.
Jest nieco zdenerwowana, więc obiecałam porozmawiać z nią,
jak tylko skończę przyjmować pacjentów. Czy mogłabyś
zrobić jej fili\ankę kawy?
Andrea spojrzała na nią zimno.
- Teraz jestem zajęta.
- Ja te\. Ale staram się zdą\yć. Daj jej kawę z mlekiem,
ale bez cukru. Dziękuję.
- Obawiam się, \e mnie nie zrozumiałaś - odparła chłodno
sekretarka. - Nie mam czasu. Podawanie pacjentom kawy nie
nale\y do moich obowiązków słu\bowych. Do twoich
równie\. A poza tym to, co ona ma do powiedzenia, nadaje się
dla księdza lub pracownika opieki społecznej i nie ma
potrzeby, aby zajmował się tym lekarz.
Cathy wpadła w furię.
- Jak śmiesz pouczać mnie, co nale\y do moich
obowiązków! Nie rozmawiałaś z nią. Nie masz pojęcia, co jej
jest i jakiego leczenia wymaga. Dopóki z nią nie
porozmawiam, te\ tego nie będę wiedziała. A teraz zrób to, o
co prosiłam, i zanieś jej fili\ankę kawy, a ja wrócę do moich
pacjentów!
Wypadła z pokoju prosto na Maxa.
- Przepraszam - wymamrotała, minęła go i wróciła do
gabinetu, ciągle trzęsąc się z wściekłości. Jak ona śmiała?
Ostatni trzej pacjenci nie zajęli jej na szczęście du\o
czasu. Kiedy jednak weszła do gabinetu zabiegowego, zastała
tam jedynie pustą fili\ankę po kawie. Poszła do pokoju
Andrei.
- Gdzie jest pani Bickers?
Sekretarka spojrzała na nią znad komputera. - Wyszła.
Powiedziała, \e nie ma czasu dłu\ej czekać. Max chce się z
tobą zobaczyć. Jest u siebie - powiedziała z dziwnym
uśmieszkiem.
Cathy zapukała do jego drzwi, a on warknął coś w
odpowiedzi. Uniosła brwi, ale po chwili wahania weszła do
środka.
- Andrea mówiła, \e chcesz się ze mną zobaczyć. - Tak.
W sprawie pani Bickers czy kogokolwiek innego. W \adnym
wypadku nie wolno ci nikogo wpuszczać do gabinetu
zabiegowego. Są tam igły, strzykawki i wiele innych narzędzi,
które mogą być ukradzione bądz u\yte w niewłaściwym celu.
Jeśli potrzebujesz więcej czasu na rozmowę z pacjentem,
umów go na kolejną wizytę albo zaprowadz do poczekalni,
\eby tam na ciebie zaczekał.
- Ale ona płakała! Martwiła się czymś, była w depresji...
Jestem pewna, \e potrzebowała pomocy.
- Wyraznie nie tak bardzo, skoro sobie poszła. A poza
tym to jest przychodnia lekarska, a nie centrum pomocy dla
znudzonych gospodyń domowych!
- Max, przekręcasz fakty! Moim zdaniem stało się coś
bardzo złego, o czym chciała porozmawiać...
- Oczywiście, \e się stało. Jej mą\ jest hazardzistą. To on
jest chory, nie ona.
- O Bo\e, dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?
- jęknęła.
- Nie wiedziałem, \e się do ciebie zgłosi, a poza tym to
bez znaczenia.
- Nie masz racji. Ona te\ jest chora z tego powodu... Do
diabła, Max, ja ją widziałam...
- Ja te\. Wyglądała całkiem dobrze. Powinnaś być
bardziej twarda. śycie jest cię\kie, ale ludzie jakoś sobie z
nim radzą. Nie masz czasu, aby robić to za nich.
Cathy osłupiała. Była przera\ona.
- Mam być twardsza? Jak śmiesz! Siedzisz tu w swoim
drogim garniturze, mieszkasz w tym wspaniałym domu,
jezdzisz nowym mercedesem i ośmielasz się tłumaczyć mi, \e
\ycie jest cię\kie. Co ty, do diabła, mo\esz wiedzieć o
ubóstwie, o lęku spowodowanym długami, strachu, \e twoje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]