[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przypomina mi starą stodołę wujka Joe. - Sheila wzięła głęboki
oddech. -I wcale lepiej nie pachnie.
- Pot, piwo i dym tworzą jedyny w swoim rodzaju aromat, prawda? -
Susan objęła dłonią szklankę z colą. - Zastanawiam się, po co ludzie
przychodzą w takie miejsce.
87
RS
- Chcesz powiedzieć, co my tu robimy? - Tallie uśmiechnęła się,
patrząc na parkiet, na dziesiątki par.
- Niektórzy są samotni - powiedziała Sheila. - Przychodzą tu,
szukając ucieczki, w nadziei, że znajdą kogoś, kto przytuli, wysłucha,
zatroszczy się, choćby tylko przez kilka godzin.
Tallie zerknęła na Sheilę, która już nie chichotała. Samotność była
stale obecna w jej życiu. Od lat była wdową i nawet nie rozważała
spotykania się z kimś. Jej mąż był dużo starszy i wszyscy się dziwili, gdy
osiemnastoletnia Sheila Hanley poślubiła wdowca po czterdziestce.
- Nie jestem pewna, czy chciałabym spędzić resztę życia z
mężczyzną, którego można tutaj spotkać. - Susan uniosła szklankę do ust i
upiła łyczek.
- Susan, jesteś snobką - powiedziała Tallie. - Poza tym lubisz
zwierzęta bardziej niż ludzi. Od zawsze. Kiedy byłyśmy w szkole średniej,
ty jezdziłaś konno albo włóczyłaś się z psem po polach, a inne dziewczyny
uczyły się życia na tylnych siedzeniach samochodów swoich chłopaków.
- I kto to mówi - Susan pokazała na Tallie palcem. -W szkole
średniej byłaś tak zadurzona w Peytonie Randzie, że ignorowałaś
wszystkich innych chłopaków.
Uśmiech Tallie zniknął. Nie chciała myśleć o Peytonie ani o tym, ile
lat strawiła, czekając, aż ją pokocha.
- No to po plackach - powiedziała Sheila. - Tego akurat nazwiska
miałyśmy dzisiaj nie wymieniać.
- Nic się nie stało - powiedziała Tallie. - Cisza w eterze nie pomoże,
żeby o nim nie myśleć. Ani o tym, jaką jestem kompletną idiotką.
88
RS
- Wiecie, mam ochotę zatańczyć - stwierdziła Sheila. -Chyba nie ma
mowy, żebym poprosiła którąś z was? Ludzie pewnie opacznie by to
zrozumieli. Pomyślcie, co Maude Simmons napisałaby w swojej kolumnie
Wieści z Crooked Oak" w Marshallton News".
Trzy kobiety popatrzyły na siebie i wybuchnęły serdecznym
śmiechem. Zmiech pomógł rozładować rosnące napięcie Tallie. Dzięki
Bogu za dobre przyjaciółki, pomyślała.
Wtem Susan wpatrzyła się w miejsce przy barze po drugiej stronie
sali.
- O nie. Co on tu robi?
- Kto tam jest? - zapytała Sheila. Tallie spojrzała w tamtą stronę.
- Cholera! To Eric Miller. Jeśli mnie zobaczy, będę miała niezły
problem.
- Mogłybyśmy zaraz wyjść - zasugerowała Sheila.
- Raczej nie mamy ochoty - powiedziała Susan.
- Dlaczego? - Tallie zauważyła, że Susan wcale nie patrzy w stronę
baru, tylko na drzwi.
- Peyton Rand! - Tallie nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Jeśli mamy teraz wychodzić, będziemy musiały przejść obok niego.
- Susan potrząsnęła głową. - Noc zapowiada się dużo ciekawiej, niż
mogłabym się spodziewać.
- Na pewno jest jakieś wyjście. - Sheila rozejrzała się. - Możemy
ukryć się w toalecie.
- Nigdzie nie idę - powiedziała Tallie. - W Bladej Twarzy" są jacyś
bramkarze; jeśli Eric będzie mnie zaczepiał, poproszę, żeby go wyrzucili
na zbity łeb.
89
RS
- A co z Peytonem Randem? - spytała Susan.
- Nie mam pojęcia, po co tu przyszedł, ale naprawdę nie będzie mnie
zaczepiał.
- Tak, na pewno - zakpiła Susan.
- Aha - Sheila chrząknęła i wzniosła oczy ku niebu.
Peyton nie był w Bladej Twarzy" od lat. Wolał bardziej
dystyngowane lokale w Memphis. Ale zgodził się spotkać tutaj z szeryfem
Redmanem przy kilku piwach. Lowell powiedział mu, że lubi po służbie
wpadać do paru nocnych lokali, żeby nieoficjalnie mieć wszystko na oku.
Przemierzył salę i znalazł wolny stolik kilka metrów od parkietu.
Kelnerka przyjęła zamówienie na piwo. Peyton wolałby szkocką, ale
wątpił, żeby whisky w "Bladej Twarzy" choćby przypominała to, co zwykł
pijać. Przywykł do najlepszego i niechętnie akceptował niższą jakość.
Było wcześnie, ale ruch na drodze z Jackson był niewielki. Nie miał
nic przeciwko poczekaniu na Lowella. Muzyka kapeli, głośny gwar i ładna
kelnerka pozwoliły oderwać się na chwilę od głównego problemu w jego
życiu. Tallula Bankhead Bishop.
Nie widział jej od miesiąca, odkąd zostawił ją w ramionach Mike'a
Hanleya. Kiedy odjeżdżał, był pełen złości i zazdrości, ale po godzinie,
gdy uspokoił się i poszedł po rozum do głowy, zrozumiał, co się naprawdę
wydarzyło. Tallie odegrała przedstawienie swego życia. Zrobiła to, co
uważała za najlepsze dla niego. Dla niego, cholera, nie dla niej.
Tallie bez wątpienia zorientowała się, że jeśli nawiązaliby romans, to
mógłby to być koniec jego politycznych aspiracji. Sam nie był już pewien,
jak związek z Tallie miałby się do planów na przyszłość. W ciągu
miesiąca rozłąki - najdłuższej w ich znajomości - Peyton doszedł do kilku
90
RS
płynących z głębi serca wniosków. Zaprzeczając podstawowym uczuciom
do Tallie, nie chronił jej, lecz siebie. Bał się związku z kobietą taką jak
ona. Czuł instynktownie, że nie może mieć z nią romansu, związać się z
nią fizycznie i emocjonalnie, nie ulegając jednocześnie jej wpływowi, nie
zmieniając się,
Tallie była najuczciwszą kobietą, jaką znał. %7ładnych pozorów,
żadnego fałszu. Co w sercu, to na dłoni. Kochała życie, kochała ludzi i
zwierzęta. Otwierała się na każde doświadczenie, brała świat w ramiona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]