pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wkłada do zmywarki.
 Zabieram Kela i Cauldera do kina.  Włącza zmywarkę i
wyciera ręce w ścierkę.  Wychodzimy za parę minut. Pózniej pewnie pójdziemy na obiad, więc
wrócimy koło szóstej. Będziecie miały z mamą czas na rozmowę.
Nie podoba mi się sposób, w jaki wtrąca to ostatnie zdanie.
Tak jakby myślał, że może mną manipulować.
 A jeśli ja nie chcę rozmawiać? Może też chcę iść do kina?
Will opiera łokcie na barku i nachyla się do mnie.
 Nie potrzebujesz teraz filmu. Potrzebujesz rozmowy z
mamą. Chodzmy.  Bierze kluczyki, kurtkę i rusza do drzwi.
Opieram się na krześle i zakładam ręce na piersi.
 Dopiero się obudziłam. Kofeina nie zaczęła jeszcze nawet działać. Mogę tu chwilę zostać?
Kłamię. Chcę tylko, żeby sobie poszedł, żebym mogła wrócić do jego wygodnego łóżka.
 Dobrze.  Podchodzi i całuje mnie w głowę.  Ale nie cały dzień. Musisz z nią porozmawiać.
Will wkłada kurtkę i wychodzi z domu, zamykając za sobą
drzwi. Przez okno obserwuję, jak Kel i Caulder wsiadają do samochodu i wszyscy trzej odjeżdżają.
Spoglądam na budynek po drugiej stronie ulicy. Budynek, który nie jest moim domem. Wiem, że
mama jest w środku, zaledwie kilkadziesiąt metrów ode mnie.
Nie mam pojęcia, co mogłabym jej powiedzieć, gdybym tam teraz poszła. Postanawiam trochę
poczekać. Nie podoba mi się, że jestem na nią taka zła. Wiem, że to nie jej wina, ale nie wiem, kogo
innego mogłabym winić.
Mój wzrok pada na krasnala z odłamanym czerwonym
kapeluszem, stojącego na baczność na podjezdzie. Patrzy prosto na mnie i się szczerzy. Zupełnie
jakby wiedział. Wiedział, że jestem tu, zbyt przerażona, żeby pójść tam. Naśmiewa się ze mnie.
Kiedy mam już zamiar zasłonić okno i dać mu wygrać, pod nasz dom podjeżdża Eddie.
Otwieram drzwi i macham do niej, kiedy wysiada z
samochodu.
 Eddie, jestem tutaj!
Spogląda zdziwiona na mnie, na mój dom i jeszcze raz na
mnie, po czym przechodzi przez ulicę.
Zwietnie. Po co ja to zrobiłam? Jak jej to wyjaśnię?
Odsuwam się na bok i przytrzymuję drzwi. Eddie wchodzi i z zainteresowaniem rozgląda się po
salonie.
 Wszystko w porządku? Dzwoniłam ze sto razy!  Opada na kanapę, opiera stopę na stoliku i
zaczyna zdejmować buty.  Czyj to dom?
Nie muszę odpowiadać. Rodzinny portret wiszący na
przeciwległej ścianie odpowiada za mnie.
 Aha  mówi Eddie. Tyle i tylko tyle.  No więc? Co się stało? Powiedziała ci, kto to? Znasz go?
Przechodzę nad jej nogami i siadam obok na kanapie.
 Eddie? Jesteś gotowa na opowieść o najgłupszej rzeczy, jaką zrobiłam?
Eddie podnosi brwi i czeka, aż to z siebie wyrzucę.
 Myliłam się. Z nikim się nie spotyka, jest chora. Ma raka.
Eddie odkłada buty na podłogę i znowu kładzie stopy na
stoliku, odchylając się na oparcie kanapy. Jej skarpetki są nie do pary.
 Kurde, to nierealne.
 Wiem. Ale to mój real.
Eddie przez chwilę siedzi tak na kanapie, skubiąc czarne paznokcie. Widzę, że nie wie, co
powiedzieć. Wreszcie pochyla się i mnie obejmuje, a po chwili zrywa się z miejsca.
 Co pan Cooper ma tu do picia?  Idzie do kuchni, otwiera lodówkę i wyjmuje puszkę. Bierze dwie
szklanki, napełnia je lodem, przynosi do salonu i uzupełnia napojem.
 Nie było wina. Co za nudziarz.  Eddie podaje mi szklankę i podciąga nogi na kanapę.  I co
mówią lekarze?
Wzruszam ramionami.
 Nie wiem. Ale nie brzmi to dobrze. Wyszłam zaraz po tym, jak mi powiedziała. Nie byłam w stanie
z nią rozmawiać. 
Odwracam się do okna i znowu patrzę na nasz dom. Wiem, że to nieuniknione. Wiem, że będę
musiała stawić temu czoło.
Potrzebuję po prostu jeszcze jednego dnia normalności.
 Layken, musisz z nią porozmawiać.
Przewracam oczami.
 Boże, mówisz zupełnie jak Will.
Eddie pociąga łyk napoju i odstawia szklankę na stolik.
 A wracając do Willa&
Zaczyna się.
 Layken, naprawdę nie chcę się wtrącać. Serio. Ale jesteś w jego domu! Masz na sobie to samo
ubranie, co wczoraj, kiedy cię odwiozłam. Jeśli przynajmniej nie zaprzeczysz, że coś tu się dzieje,
będę musiała przyjąć, że się do tego przyznajesz.
Wzdycham. Ma rację. Z jej punktu widzenia wygląda na to, że dzieje się tu więcej niż w
rzeczywistości. Nie mam wyjścia.
Muszę być z nią szczera, bo inaczej będzie miała o nim złe zdanie.
 No dobrze. Ale Eddie, musisz&
 Przysięgam. Nawet Gavinowi.
 OK. No więc poznałam go pierwszego dnia, kiedy się tu
wprowadziliśmy. Coś między nami zaiskrzyło. Zaprosił mnie na randkę, no i na nią poszliśmy.
Zwietnie się bawiliśmy.
Całowaliśmy się. Spędziłam prawdopodobnie najpiękniejszy wieczór w życiu. To był najpiękniejszy
wieczór w moim życiu.
Eddie się uśmiecha. Po chwili wahania mówię dalej. Z
mojego zachowania Eddie wnioskuje, że historia nie ma
szczęśliwego zakończenia, więc uśmiech z jej twarzy znika.
 Nie wiedzieliśmy. Aż do mojego pierwszego dnia w szkole nie wiedziałam, że jest nauczycielem.
On nie wiedział, że ja ciągle chodzę do liceum.
Eddie wstaje.
 Korytarz! To o to chodziło na korytarzu!
Kiwam głową.
 Boże. Zakończył to?
Znowu kiwam głową. Eddie opada na kanapę.
 Cholera. Do dupy.
Jeszcze raz kiwam głową.
 Ale jesteś tutaj. Zostałaś na noc.  Szczerzy zęby.  Nie mógł się powstrzymać, co?
Kręcę przecząco głową.
 To nie tak. Byłam zdenerwowana, więc pozwolił mi tu
zostać. Do niczego nie doszło. Zachowuje się jak przyjaciel.
Eddie opuszcza ramiona i krzywi się. Miała nadzieję, że się nie powstrzymaliśmy.
 Jeszcze jedno pytanie. Twój wiersz. Był o nim, prawda?
Kiwam głową.
 Aadnie.  Zmieje się. Milknie, ale nie na długo.  Ostatnie pytanie. Przyrzekam. Naprawdę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta