[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– To znaczy... całą noc? – zapytała drżącym głosem.
Jego usta w zwolnionym tempie ułożyły się w zmysłowy uśmiech. Po jej plecach
przebiegł dreszcz.
– Tak, całą noc, gatita.
– Co oznacza to słowo, które ciągle powtarzasz? – zapytała zirytowana.
– Kotku – wyjaśnił. – Przypominasz mi dziką kotkę, którą trzeba oswoić.
Wzięła długopis, żeby zmienić treść umowy. Była przerażona wizją spędzenia z
Cruzem całej nocy, ale powtarzała sobie, że najważniejsza jest stadnina. Jej dom.
Jej całe życie.
– Zaczekaj. Muszę ci coś powiedzieć – odezwał się nagle poważnym tonem.
– Co takiego?
– To ja jestem właścicielem Trimex Holdings.
– Nie znam tej firmy – odparła zdezorientowana.
– Trimex Holdings to konsorcjum, któremu Joseph chce sprzedać stadninę, jeśli
nie uzbierasz pieniędzy.
Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden głos. Była w szoku. Przez
chwilę miała ochotę znowu go spoliczkować, ale brzydziła się przemocą. Milczała,
usiłując się uspokoić. Wreszcie się odezwała:
– Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego miałbyś pożyczyć mi pieniądze na zakup
nieruchomości, którą sam próbujesz kupić?
– Bo wierzę, że wygram. – W ułamku sekundy podjął decyzję. Każe Lauren
podbijać ofertę, aż Joseph Carmichael nie będzie w stanie jej odrzucić.
Aspen potrząsnęła głową.
– Nie wygrasz. Wujek jest wobec mnie bardzo lojalny.
– Ludzie zmieniają zdanie, zwłaszcza gdy pomacha im się forsą przed nosem.
Spojrzała na niego z jawną niechęcią.
– Nie wiedziałam, że jesteś aż tak bezlitosny.
– Taki jest biznes. Takie jest życie – odparł, rozkładając ręce. – Możesz mi
jednak zaufać. Przecież nie musiałem ci mówić, że to ja stoję za Trimex Holdings.
Pomyślała, że w tej chwili nie ma innego wyjścia.
Cruz patrzył, jak Aspen zaczyna pisać drżącą dłonią. Coś ścisnęło go w środku.
– Ja to zrobię – mruknął.
Wziął od niej długopis i papiery, po czym zamienił „jeden raz” na „jedną noc”, a
następnie na samym dole złożył swój podpis.
– Gotowe. Idziemy.
Lot z East Hampton do Acapulco trwał pięć godzin, choć Aspen miała wrażenie,
że raczej pięć dni.
Odkąd opuścili Ocean Haven, Cruz odezwał się do niej zaledwie parę razy, na
dodatek były to lakoniczne komunikaty w rodzaju „Zapnij pasy” czy „Zaraz
dolecimy”. Prawdę mówiąc, było jej z tym dobrze. Nie wyobrażała sobie
prowadzenia z nim kurtuazyjnej rozmowy. W każdej sekundzie pamiętała, że –
przynajmniej w biznesie – był jej wrogiem.
Czy mogła mu zaufać? Tak, chyba tak. Była prawie pewna, że Cruz dotrzyma
warunków umowy. Zerknęła na niego. Siedział w swoim fotelu po drugiej stronie
samolotu, pochłonięty czymś, co pokazywał ekran laptopa. Jak to możliwe, że ten
mężczyzna tak diabelnie ją pociąga? Jak mogła czuć przy nim takie podniecenie,
skoro nie darzyła go nawet sympatią? Jak mogła przy nim płonąć z pożądania,
skoro nie cierpiała seksu? „Zimna ryba”. Tak czasami mówił o niej Chad. Czuła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]