[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nazywam się Aleksandra Sambierska przedstawiła się. Nie znamy się
jeszcze, pracuję na tym oddziale.
Przydzielono panią do mnie? spytał nieśmiało Krzysztof
Przydzielono to może niezbyt dobre słowo, proszę księdza, ale będziemy
często się spotykać i ze wszelkimi problemami proszę zwracać się do mnie.
Pani jest katoliczką?
Nie odparła szczerze Jestem niewierząca.
Mówi pani o Bogu?
Nie rozumiem.
Mówiąc, że jest pani niewierząca, miała pani na myśli wiarę w Boga?
Oczywiście.
Nie zawsze to takie oczywiste. Jean Paul Sartre twierdził, że znacznie więcej
wiary należy z siebie wykrzesać, usiłując uwierzyć w materialny początek świata, a
potem w teorię ewolucji, niż starając się uwierzyć w istnienie potęgi duchowej, która
ten świat powołała do życia.
Ciekawe, że ksiądz się na niego powołuje. Jeśli dobrze pamiętam, Sartre był
lewicowym ateistą.
No właśnie Krzysztof tajemniczym uśmiechem przyznał jej rację. Co jest w
takim razie dla pani podstawą do optymizmu? spytał, zakładając nogę na nogę.
%7łyciowego?
Tak. Co sprawia, że chce pani codziennie rano się budzić, działać, stawiać przed
sobą zadania?
Właśnie to. Samo przez się. Warto żyć dla codziennych małych kłopotów, dla
dobrej herbaty i smacznego śniadania, dla pracy i pożytecznych działań, dla
oglądania nieba codziennie nad sobą i cieszenia się słońcem. Warto.
Pani jest samotna& wtrącił cicho Krzysztof.
Nie czuję się samotna skłamała lekarka, zaskoczona lekko tą uwagą. Biorę
to, co daje mi świat. A skoro Bóg stworzył świat, więc musi być on najdoskonalszym
z możliwych. Roześmiała się wesoło.
Bardziej bym panią podejrzewał o cytowanie Woliera niż Leibniza.
Liczę, że wykaże ksiądz trochę zrozumienia i tolerancji, współpracując ze mną.
To już terapia?
To po prostu rozmowa skłamała ponownie Ola.
Proszę mnie tak nie nazywać poprosił uprzejmie pacjent.
Jak?
Proszę nie tytułować mnie księdzem. Odgrywam tu zupełnie inną rolę.
Jak się księdzu wydaje, jaką?
Pacjenta. I chyba niewiele się w tej kwestii mylę odparł spokojnie.
Lekarka roześmiała się szczerze.
No tak. Myślałam, że ksi&
Krzysztof.
& że coś innego możesz mieć na myśli, Krzysztofie. Ja wprawdzie odgrywam tu
rolę lekarki, ale mów do mnie Aleksandra. I jeśli pozwolisz, zadam ci kilka pytań.
Niektóre mogą się wydawać trochę głupie, ale taka jest tu procedura.
Proszę zgodził się gładko.
Wiesz, dlaczego się tu znalazłeś?
Oczywiście.
Przypomnisz mi?
Mam objawy kilku ciężkich psychoz.
Ola, mimo że przyzwyczajona do profesjonalnego zachowania wobec pacjentów,
nie potrafiła ukryć zdziwienia.
Znasz się na psychiatrii? wybrnęła niezbyt mądrym pytaniem.
Na tyle, na ile ksiądz się powinien na tym znać. Zaskoczyło cię, że zdaję sobie
sprawę ze swojego stanu?
Lekarka przez chwilę milczała.
Nie, zastanawiam się, czy moglibyśmy porozmawiać o twojej pamięci&
Chętnie porozmawiam na ten temat, ale nie teraz.
Dlaczego?
Chyba oboje nie jesteśmy jeszcze na to gotowi, na pewno nie jesteśmy wobec
siebie szczerzy, a to warunek konieczny do takiej wymiany myśli.
Nie jesteśmy szczerzy? powtórzyła Ola.
W rozmowie ze mną skłamałaś przynajmniej pięć razy, ja tylko raz. To
niesprawiedliwe.
Lekarka postanowiła nie zaprzeczać.
Idę teraz na obchód. Uśmiech nie znikał z jej ust. Przemyślę, co mi
powiedziałeś, i wrócę za kilka godzin, zgoda?
Zgoda.
Grupa lekarzy wolno weszła do kolejnej sali. Zanim jednak Kulawik zdążył zacząć,
jeden z asystentów podszedł szybko do niego i szepnął mu coś na ucho. Lekarz
skinął na Jabłońskiego, aby poprowadził obchód dalej, klepnął w ramię Sambierską i
oboje wyszli na korytarz. Przeszli kilka metrów w stronę jego gabinetu, kiedy nagle
się zatrzymał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]