[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kreacja rzeczywistości przez siłę, która ma to wszystko
pod kontrolÄ…, jest niezwykle prosta. Ludzie majÄ…
wrażenie niezrywalnej ciągłości czasu. Ale skąd
pewność, że my nie zdając sobie sprawy, wciąż nie
przeskakujemy w każdym momencie naszego życia z
jednego świata do drugiego, nawet tego nie zauważając.
W jednym ze światów istnieje wpis, którego
372
dokonałam w czasie wizyty naprawiacza , a już za
chwilę natura przeniosła mnie w następnej sekundzie do
innego świata równoległego, gdzie wpis nie istnieje.
Proste. Nasz film, drogie dziecko, złożony jest z
mnóstwa klisz. Ot i cała tajemnica. A że nam się wydaje,
iż to wciąż ten sam, jeden film - życie , to już zupełnie
inna sprawa. Wobec wszystkich tych zjawisk, cóż to za
problem, żeby klucze znalazły się pod doniczką? Jakaś
potężna siła wymyśliła kiedyś obrót planet, materię,
życie, człowieka, budowę jego mózgu, pamięć... Cóż to
za problem, żeby ta sama siła korzystała teraz z tego w
dowolny sposób, by cały system działał prawidłowo.
Czasem prawidłowym rozwiązaniem jest, kiedy wpadnie
w ręce policji gang morderców dzieci, a czasem kiedy...
uda im się uciec od kary. Czasem kilkumiesięczne
dziecko umiera, a czasem ktoś żyje ponad sto lat. O
nasze zdanie w sprawie etyki wielka Natura nie pyta.
Szczególnie że także i etykę ona stworzyła.
Podbiegłam do drzwi.
- Odchodzisz? - spytała zdziwiona profesor.
- Wiem, co zrobić - odpowiedziałam szybko.
- Dobrej drogi... - usłyszałam za sobą już na klatce
schodowej.
Sen o placu Lalek
Wiedziałam, co robić. Skoro Natura, Bóg, Wielki
Nieodgadniony Demiurg, cokolwiek lub ktokolwiek
wprawił w ruch to wszystko, tak potraktował mnie i
takich jak ja, zagram mu na nosie. Przeżyję... I mam na
to sposób! Spotkanie z André musiaÅ‚o w tym planie
poczekać. Ale... czy wy też już wierzycie w
przeznaczenie? Czy już wiecie, że uciekać można tylko
przez pewien czas i to raczej niezbyt daleko, choć zawsze
liczymy, iż tym razem będzie inaczej? Ciągle sprawdza
się stara, banalna prawda, że kiedy na gwałt potrzebujesz
przyjaciół, pracy, pieniędzy lub na przykład...
odpowiedzi, wszystko sprzysięga się przeciwko tobie.
Ale gdy przyjdzie czas, że mur zacznie pękać, dostajesz
jak na złość wszystkiego w nadmiarze, zaczynasz nawet
żałować, że w ogóle po to wyciągnąłeś rękę. Szczęścia i
nieszczęścia chodzą parami. I jeśli myślicie, że
szczęścia nigdy za wiele, obyście się nigdy nie
przekonali, że Bóg, jeśli istnieje, gdy chce nas ukarać -
spełnia nasze prośby i błagania. Kiedyś być może i Ty,
Czytelniku tego pamiętnika, pragnąc czegoś wyjątkowo
długo, kiedyś wreszcie dostaniesz, czego pragnąłeś
właśnie w nadmiarze. Wtedy może wspomnisz słowa
374
kobiety, która tylko mignęła między wami tak krótkim
życiem, jak gdyby go nigdy nie było, bo jej istnienie było
zbyt inne, by ktokolwiek mógł ją zauważyć.
Gdy wybiegłam z mrówkowca, w którym mieszkała
profesor Zofia Liebhart, zobaczyłam go natychmiast.
Dlaczego mnie to nie zaskoczyło? Dlaczego coś mi
mówiło, że jest w pobliżu i czeka? Dopiero teraz, kiedy
już przecież wiem... i to nie od niego. A on znowu staje
przede mną, ale tym razem już nie jako czarodziej z
wyobrażeń Justyny, ale jako cholerny wysłannik diabła,
ze śmiercią na dłoni, którą mi da, gdy już spłacę dług za
tÄ™ ofiarowanÄ… mi chwilÄ™ istnienia.
André Prado siedziaÅ‚ spokojnie na tej samej Å‚awce, na
której czekałam swego czasu przez kilka dni na profesor
Liebhart. Wyglądał identycznie jak wtedy, gdy
zobaczyłam go pierwszy raz. Idealnie elegancki, mimo
wieku wyprostowany, perfekcyjnie opanowany. Z jednÄ…
różnicą; z jego oczu bił teraz niemy smutek. Zauważyłam
to natychmiast. Czekał, aż podejdę. Jestem pewna, że
gdybym nagle zaczęła biec w którąkolwiek stronę, by
zniknąć mu z oczu, pozwoliłby na to. I więcej bym go nie
spotkała.
- Dzień dobry, Mario - przywitał mnie tym swoim
niezwykłym, wyważonym głosem. Cicho, miękko,
oczywiście szarmancko, schylając lekko głowę.
- Witaj André. - UsiadÅ‚am obok niego, przez chwilÄ™
jeszcze mu siÄ™ przyglÄ…dajÄ…c, ale po kilku sekundach
przeniosłam wzrok na park po drugiej stronie ulicy.
375
- Wiem, że Justynka znalazła dom. Dziękuję. - Jego
głos brzmiał łagodnie i ciepło.
- Takie było zadanie, prawda? - spytałam
beznamiętnie.
- Zadanie? - Zmusił mnie wzrokiem do odwrócenia
się w jego stronę. - Chłodne słowo. Pełne goryczy.
Pozbawione wolności, wyboru.
- A miałam wybór?
- Każdy ma. Ty również.
- Przecież mnie już nie ma.
Opuścił wzrok.
- Często chodzę po starych cmentarzach. -
Westchnął. - Próbuję rozwikłać zagadki zatartych
napisów sprzed lat. Kim są ludzie, którzy tam pozostali
za zawsze, i o których nikt już nie pamięta. Jeszcze
dwieście, trzysta lat temu na ich mogiłach pojawiały się
kwiaty, znicze, czasem dawnym zwyczajem chleb. Ale
dzieci umarły, wnuki wyjechały, a prawnuki już nie
wiedzÄ…, gdzie sÄ… ich korzenie. Po trzystu, czterystu latach
umierają nawet cmentarze, a ci, których tam niegdyś
pożegnano, pozostają na zawsze sami. Ale każdy żyje po
coś. %7łycie bez celu jest udręką. Każdy ma cel. Mniejsze
lub większe dzieło do wykonania, nawet jeżeli wydaje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]