[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cenisz swoją prywatność, tak? zapytała impulsywnie.
Pewnie uwa\asz to za powa\ną wadę charakteru stwierdził, nie patrząc na
nią.
Nie, skąd\e.
Mówiłem ci ju\, \e historia mojego \ycia nie jest interesująca.
Ale ja chcę wiedzieć wyszeptała prosząco. Ransom odwrócił się ku niej
powoli. Poryw wiatru zwiał mu na czoło ciemne pasma włosów. Miała wielką
ochotę odgarnąć mu je z twarzy. Szare oczy mę\czyzny patrzyły czujnie,
ostrzegawczo. A jednak wiedziała, \e musi drą\yć ten zakazany temat, dopóki
nie dowie się całej prawdy. Całej prawdy o bólu, jaki dręczył Ransoma
Sheparda.
- Bardzo kochałeś swoją \onę, prawda? - zapytała, z dr\eniem oczekując jego
reakcji.
Rzucił na nią krótkie spojrzenie spod zmru\onych powiek, by po chwili znów
obojętnie wpatrzyć się w fale.
- Czytałaś Johna le Carrć? zapytał wreszcie.
Sarę ogarnęło poczucie beznadziei. Niespodziewany zwrot w rozmowie niemile
ją zaskoczył. Z go ryczą uświadomiła sobie, i\ dano jej do zrozumienia, kim
naprawdę jest prostą, niewykształconą kelnerką. Có\, nie ma sensu udawać.
- Przykro mi, ale mam mało czasu na czytanie. Za to przeglądam magazyny,
które kolekcjonuje moja gospodyni i dowiaduję się z nich wielu ciekawych
rzeczy oświadczyła wyzywająco. Na przy kład ostatnio czytałam artykuł o
tym, \e kobieta ma mniejszy mózg ni\ mę\czyzna. Chcesz posłuchać?
Spojrzał na nią z ukosa. Przysięgłaby, \e w jego wzroku pojawiło się
rozbawienie.
- Chętnie, ale najpierw zacytuję ci, co napisał John le Carrć.
- Zamieniam się w słuch...
Napisał, \e miłość jest tym, czego zawsze mo\na się wyrzec.
Sara poczuła się jeszcze bardziej niepewnie.
Och, z pewnością jest to bardzo głęboka myśl, ale ja tego nie rozumiem
przyznała. Nagle poczuła przypływ irytacji. W ogóle muszę ci powiedzieć, \e
denerwuje mnie twój stały zwyczaj odpowiadania na pytanie aluzjami czy, co
gorsza, pytaniami.
Naprawdę? Przysunął się bli\ej i uwa\nie spojrzał jej w oczy.
Z trudem przychodziło jej zachować spokój, gdy był blisko.
Dobrze, powiem ci westchnął wreszcie, przerywając nieznośne milczenie.
Kochałem moją \onę. Kochałem ją do dnia, w którym umarła. Czy ucieszyła
cię ta szczera odpowiedz?
Teraz, kiedy wreszcie zmusiła go do wyznań, zamiast satysfakcji poczuła
głęboki smutek. Czy naprawdę chciała usłyszeć o jego miłości do tamtej
kobiety? Nerwowo pochwyciła zdzbło trawy i za gryzła je w zębach.
Ja... przepraszam cię, Rance wyjąkała. Nie powinnam wtrącać się w
nie swoje sprawy.
To prawda. Dlaczego one cię tak cholernie interesują?
Nie odpowiedziała. Umknęła spojrzeniem w bok. Bała się zdradzić swoje
uczucia.
Dobrze, nie musisz odpowiadać. Wiem, dla czego. Oboje wiemy powiedział
z nagłą łagodnością. Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą, Saro. Na pewno
czułaś, \e chciałem się z tobą kochać ju\ wtedy, kiedy po raz pierwszy cię
zobaczyłem.
Sara zamarła z wra\enia. Nigdy by się nie spodziewała, \e usłyszy od Ransoma
takie wy znanie.
Oho, strasznie zbladłaś! Czy\by myśl o mnie jako kochanku napawała cię a\
takim obrzydzeniem?
Milczała, wsłuchana w bicie własnego serca, nie zdolna powiedzieć słowa.
Przystojne rysy mę\czyzny mów uło\yły się w cyniczną maskę.
Właściwie nie powinna mnie obchodzić twoja opinia, ani... twoje ciało
mruknął głębokim, uwodzicielskim tonem. Ale obchodzi mnie, Saro i jeśli
będziesz ze sobą szczera, przyznasz, \e \ywisz wobec mnie podobne uczucia.
Sara rozchyliła usta, lecz wydobył się z nich tylko niesłyszalny szept.
Intensywne spojrzenie mę\czyzny i jego bliskość mąciły jej myśli i wywoływały
dreszcz.
Do licha, ty... zaklął półgłosem i nagle po czuła, jak silne ręce przyciskają
ją gwałtownie do zimnych traw, a gorące usta opadają na jej wargi.
Nie był to jej pierwszy pocałunek w \yciu, lecz nikt nie całował jej dotąd z
takim wyczuciem, z tak pełnym fantazji po\ądaniem. Ostre zęby delikatnie
skubały jej wargi, dra\niąc przyjemnie.
Nie myślała ju\ o oporze. Nawet nie wiedziała kiedy zarzuciła mu ręce na szyję
i rozchyliła usta. Rance mruknął z wyraznym ukontentowaniem i zaczął całować
jeszcze bardziej namiętnie. Ten czaro dziej zauroczył ją i uwodził z
wyrachowaną konsekwencją, a ona poddawała się z dr\eniem jego pieszczotom,
chocia\ nie usłyszała ani jednego czułego słowa i choć wziął ją w ramiona z
gniewnym przekleństwem. Kraina rozkosznych marzeń zaczęła się nagle stawać
smutna i gorzka.
A przecie\ ostrzegano ją! Nie ukrywał, \e potrzebuje kobiety. Bo\e, co ona tu
robi, rozło\ona na ziemi, gotowa oddać się temu owładniętemu \ądzą,
wyposzczonemu mę\czyznie?
Nie... wyjąkała, odwracając twarz i wpierając się dłońmi w pierś
Ransoma. Zostaw mnie! za- wolała płaczliwie. Wy wszyscy, cholerni
faceci, jesteście tacy sami! Gdyby tak ktoś dawał mi dolara za ka\dym razem,
kiedy któryś z was ślini się na mój widok, byłabym ju\ bogata... bogatsza ni\ ty!
syknęła zjadliwie, nie panując nad sobą.
Wysłuchał tego wszystkiego z pozornym spoko jem, wsparty na łokciu, ale w
jego oczach nie dojrzała dawnego, obojętnego i kpiącego wyrazu. Czuła, \e jej
pragnie, lecz nie chce, by ten krótki moment namiętności przerodził się w
kolejny uraz.
Saro. . wyszeptał ochryple, biorąc jej dłoń W Swoją.
Ostatkiem woli zdołała wyrwać się z jego objęć i odsunąć na bezpieczną
odległość. Stała dysząc, czując na ustach smak pocałunku. Oblizała spieczone
wargi i nagle z przera\ającą jasnością uświadomiła sobie, jak bardzo pragnie
kochać się z Ransomem Shepardem. Pragnie tak, jak jeszcze nigdy w \yciu. Ju\
wcześniej odnajdywała w sobie zdradliwe po\ądanie, lecz dopiero kiedy
znalazła się we władzy rąk i ust Rance a, wszystko stało się a\ nazbyt
oczywiste.
Cha, cha, Sara, zabawowa dziewczynka prychnęła. Zawiodłeś się, co?
Zmarszczył brwi.
Tak byłoby łatwiej.
I... naprawdę myślałeś, \e oddam ci się tu, na tej trawie? zapytała,
oszołomiona je szczerością.
Wierz mi, nic nie myślałem. To stało się samo. Pojawiło się jak błyskawica,
piękne i oślepiające. Dorfman miał rację. Za długo byłem bez kobiety
westchnął, lecz nagłe w jego spojrzeniu pojawił się nowy błysk. A swoją
drogą dałbym sobie głowę uciąć, \e ty te\ nie jesteś tak obojętna wobec mnie,
jakbyś sobie tego \yczyła.
Niestety, miał rację. Uznała jednak, \e najlepszą metodą obrony będzie atak.
Naprawdę, współczuję ci. Natura obdarzyła cię niesłychanie pokrętną
osobowością!
- Tu nie chodzi o moją osobowość, Saro. Taka jest prawda, czy ci się podoba,
czy nie. To nie ja wysyłałem sygnał: pocałuj mnie! . I radzę ci jeśli nie jesteś
na tyle wyzwolona, by iść za głosem instynktu lepiej trzymaj się ode mnie z
daleka.
Poczuła, jak płoną jej policzki. Owszem, miała fantazje erotyczne z Ransomem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]