[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Drew. Wręcz przeciwnie, przez cały wieczór zastanawiała się,
gdzie i z kim je kolacjÄ™. Czy w domu z Mattem? Ze znajomym?
A może z inną kobietą?
- Jestem za szybki, zajmuję cały twój czas czy wkraczam na
cudze terytorium? - zapytał, gdy odrzuciła jego zaproszenie na
kolację. Zadał to pytanie lekko, niemal żartobliwie, ale widząc,
jak z niezadowoleniem zmarszczył brwi, zdała sobie sprawę, że
traktuje ją bardzo poważnie.
- Nie. Drew. nic z tych rzeczy. Pierwszego dnia, gdy siÄ™
spotkaliśmy, powiedziałam ci. że nie mam zobowiązań wobec
56 WSPÓLNA TAJEMNICA
nikogo. Po prostu uważam, że jeden wieczór możemy spędzić
osobno. Ja też nie chcę zabierać ci całego czasu. I naprawdę mam
trochÄ™ roboty.
Pełen sceptyzmu, niechętnie, pogodził się jednak z jej odmową.
W przerażenie wprawiało ją to, co się z nią dzieje, gdy są
razem. Dobrze wiedziała, do czego to prowadzi, lecz godziny,
spędzone bez niego, wydawały się jej bezbarwne i monotonne.
Pocałował ją tylko jeden jedyny raz, gdy podarował jej wieniec.
Prócz zwyczajowych, uprzejmych gestów, nigdy jej nie dotykał.
Jednak przy nim czuła się jak na rauszu, a w jego wzroku czyta
ła, że jest młoda i piękna. To typowe objawy zakochania, lecz
takiego obrotu sprawy w ogóle nie brała pod uwagę.
Przyjechała na Maui, żeby zobaczyć swego syna. To był jej
główny cel, Drew McCasslin zaś stanowił jedynie środek do tego celu.
A jednak...
Po samotnie spędzonym przedpołudniu zawędrowała w oko
lice kortu, przysięgając sobie, że nie idzie tam po to, by spotkać
się z Drew. Zresztą on może w ogóle dziś nie grać.
Pił właśnie wodę mineralną, gdy ją zobaczył. Oddał butelkę
Gary'emu i podbiegł do niej.
- Jak się masz? Miałem zamiar zadzwonić do ciebie pózniej.
Wybierzemy siÄ™ dziÅ› na kolacjÄ™? ProszÄ™.
- Dobrze.
Błyskawiczne zaproszenie i jej spontaniczna zgoda zdumiały
i uradowały ich oboje. Roześmieli się jednocześnie.
- Przyjdę po ciebie o wpół do ósmej.
- Dobrze.
- Popatrzysz, jak gram?
- Przez chwilę, potem muszę wracać do pokoju, do pracy.
- A ja obiecałem Mattowi, że zagram z nim na plaży.
WSPÓLNA TAJEMNICA 57
Za każdym razem, gdy mówił o synu. serce biło jej mocniej.
- Nie odciÄ…gam ciÄ™ za bardzo od niego, co?
- Wieczorem wychodzę dopiero wtedy, gdy leży już w łóż
ku. Nie odczuwa braku tatusia. Za to rano zawsze jestem drugÄ…
osobą, która się budzi. Już Matt tego pilnuje.
Roześmiała się.
- Joey też tak robił. Wchodził do mojej sypialni, unosił mi
powieki i pytał, czy się obudziłam.
- Myślałem, że tylko Matt zna tę sztuczkę! - Znowu się
roześmieli.
- Muszę brać się do roboty - powiedział z ociąganiem Drew.
- Zobaczymy siÄ™ wieczorem.
Mrugnął do niej i dołączył do cierpliwie czekającego Gary'e-
go. który nie marnował zresztą czasu, flirtując z grupką dziew
cząt. Arden zastanawiała się. czy patrząc na nią i Drew. można
by ją wziąć za kolejną wielbicielkę. Zrobiło jej się trochę głupio.
Czy rzeczywiście nie była jeszcze jedną wielbicielką?
Nie była jeszcze gotowa, gdy Drew zapukał do drzwi. Mimo
że podświadomie myślała o nim przez cały czas. z nagłym twór
czym zapałem aż do wieczora zawzięcie pracowała nad artyku
łem. Ledwo zdążyła wziąć prysznic i umyć głowę, pojawił się
Drew.
Zmignęła do drzwi, jednocześnie zapinając zamek na
plecach.
- Przepraszam - rzekła zadyszana, otwierając mu. Stał. leniwie
oparty o framugę, jakby nie przetrzymała go już całej minuty.
Spojrzał na jej zaróżowione policzki, gołe stopy, niekomplet
ny strój i uśmiechnął się.
- Warto było poczekać.
58 WSPÓLNA TAJEMNICA
- Wejdz. Zaraz będę gotowa, włożę tylko sandałki i biżute
rię. Zarezerwowałeś stolik? Mam nadzieję, że...
- Arden - powiedział, zamykając za sobą drzwi i chwytając
jej ramiona. - Nic się nie stało. Mamy mnóstwo czasu.
- Dobrze. W takim razie przestanę się miotać.
- Zwietnie. - Roześmiał się i puścił ją. Rozejrzał się po pokoju,
i znów skupił na niej spojrzenie. Wkładała sandałki na wysokich
obcasach. Oparła się ręką o ścianę, by utrzymać równowagę, unios
[ Pobierz całość w formacie PDF ]