[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wskazał ruchem głowy stolik obok. W jego oczach zamigotały iskierki
tak podobne do tych, które widywał u Finoli. - Nie zamierzamy
spoczywać na laurach - dodał salutując i spoglądając z lekką drwiną na
Liama. - Dzięki za wiadomości.
Pożegnał się i odszedł, pozostawiając Cade'a z pytają-cym wyrazem
twarzy.
- O co mu chodziło?
- Wyścig Patricka Elliotta. - Liam zmarszczył brwi.
- Shane prowadzi? - spytał z niedowierzaniem. - The Buzz" przejął
prowadzenie?
- Wiesz, że nie powinienem z tobą o tym rozmawiać - odrzekł lekko
zmieszany.
Liam nie mógł wyjawić, które czasopismo wysunęło się na pierwsze
miejsce, i Cade nie chciał go naciskać, prosząc o złamanie etyki
zawodowej.
- Ale Shane właśnie to chciał mi przekazać. A może to była grozba?
- Liczby nie kłamią - chrząknął Liam, wstając od stołu.
- Prowadzą - doszedł do wniosku Cade.
- Jest dopiero wrzesień. Do końca pozostały cztery miesiące.
Wszystko jest jeszcze możliwe. Nawet Jetsi mają jeszcze szansę na
puchar.
- W tej sytuacji powinienem przestać zawracać sobie głowę
stażystką i skupić się na pracy.
- To twoje słowa. Muszę jednak przyznać, że pierwszy raz widzę,
żebyś się tak zaangażował.
- Ona jest inna niż wszystkie kobiety. Nie potrafię przestać o niej
myśleć.
- To już tak daleko zaszło - mruknął Liam, uśmiechając się.
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
Odstawili tacę na ruchomą taśmę i ruszyli do drzwi. Cade wcisnął
dłonie w kieszenie, nawet się nie starając zaprzeczyć.
- Nie byłeś dla niej zbyt surowy? Może wyciągnąłeś pochopne
wnioski? - zauważył Liam, kiedy zbliżali się do windy.
Liam nigdy nie zaangażował się w związek, który trwałby dłużej niż
randka z kolacją i ewentualnie śniadaniem. Teraz to, co mówił, brzmiało
sensownie.
- Nie wykluczam.
- Skoro jest taka niezwykła, warto zaryzykować - zawyrokował,
naciskając guzik, żeby ściągnąć windę.
- Wiesz co, dam jej kredyt zaufania. Do zobaczenia - pożegnał
przyjaciela, zostawiając go i ruszając do głównego holu.
- Nie wracasz do biura? - zdziwił się Liam.
- Najpierw muszę załatwić coś ważnego - odkrzyknął, wychodząc
na Park Avenue i zastanawiając się, czy nowojorska policja wlepi mu
mandat za to, co zamierzał zrobić. Radosne iskierki w oczach Jessie
zrekompensują mu nieprzyjemności.
Chloe Davenport okręciła się na framudze drzwi gabinetu Finoli i
zastukała palcami w ścianę, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Witaj, panno Cieniu - zażartowała. - Szefowa jeszcze nie wróciła?
Jessie siedząca w rogu przy okrągłym stole podniosła głowę znad
leżącej przed nią strony składu.
- Nie będzie jej do popołudnia - odpowiedziała, po czym widząc
pytające spojrzenie Chloe, dodała: - Rano zaczęłyśmy tu pracę, a ja
zostałam, żeby dokończyć. Ciężko mi się skupić w moim boksie.
- Nie musisz mi mówić. - Asystentka pokiwała ze zrozumieniem
głową. - Po całym dniu odbierania telefonów nie pamiętam, jak się
nazywam. Zostań tu tak długo, jak zechcesz.
- Dzięki. Już kończę. Potrzebuję jeszcze jakieś pół godziny.
- Skoro tu jesteś, wyświadczyłabyś mi przysługę? Asystentka
Cade'a jest dziś przez cały dzień na szkoleniu komputerowym. Nie
spodziewam się żadnego trzęsienia ziemi, a umieram z głodu i... -
zmarszczyła nos w poczuciu winy - i chciałabym wpaść do Saksa rzucić
okiem na wyprzedaże.
- Nie ma sprawy, będę odbierać telefony - zaoferowała się Jessie. -
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
Nie spiesz się.
- Na pewno będzie spokojnie. Cade jest na górze w dziale
operacyjnym, a po południu nie ma żadnych spotkań.
- Biegnij na zakupy.
- Fajna z ciebie babka. Naprawdę się cieszę, że to ciebie wybrano
na staż u Finoli.
Jessie uśmiechnęła się, czując, jak od środka zalewa ją fala wstydu.
- Dzięki, dużo się uczę.
Gdy zostanie sama, będzie się mogła w końcu dowiedzieć czegoś
więcej. Czegoś, co pozwoli jej podjąć decyzję o wyznaniu Finoli
prawdy. Jeśli nie chce stracić Cade'a, musi to zrobić. Powinna być z nim
szczera. Jak zasugerował ojciec, potrzebowała drobnej wskazówki
pozwalającej wierzyć, że Finola pozytywnie przyjmie wiadomość.
Po wyjściu Chloe zaczekała jeszcze chwilę, wykonując kilka
głębokich, uspokajających oddechów. Potrzebowała dowodu, że Finola
szuka swojej córki. Nie miała pojęcia, co by to mogło być ani gdzie tego
szukać, musiała jednak spróbować. Obrzuciła uważnym spojrzeniem
biurko. Uporządkowane, schludne jak jego właścicielka. Większość osób
trzyma swoje prywatne rzeczy w biurku, pomyślała.
Zbliżyła się do niego wolno, czując, jak krew napływa jej do głowy.
Otrzymała pozwolenie. Chloe prosiła, żeby odbierała telefony. Gdyby
ktoś wszedł, z łatwością dałoby się wytłumaczyć, że zapisuje dla
szefowej nazwisko osoby, która przed chwilą telefonowała. Zastępowała
asystentkę Fin.
Usadowiła się ostrożnie w skórzanym fotelu, zerkając w stronę
korytarza i nasłuchując odgłosu kroków. Położyła na biurku czysty notes
i długopis. Gdyby niespodziewanie się ktoś zjawił, będzie mogła udać,
że coś zapisuje. Telefon stał zaledwie na wyciągnięcie ręki. Wystarczy
szybko podnieść, a zaraz potem odłożyć słuchawkę, jakby kończyła
rozmowę.
Drżącą ręką wysunęła jedyną szufladę biurka. Na szczęście nie była
zamknięta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]