[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rolników, którzy go uprawiali).
Był z nami szef CARE do spraw Mozambiku, David P. Neff, lat czterdzieści trzy,
rodem z New Athens w stanie Illinois, gdzie nie pojawiał się ju\ od dłu\szego czasu.
Przedtem pracował w Korpusie Pokoju w Kamerunie, wówczas został zaanga\owany
przez CARE. Uczył się transportu, księgowości i wszystkich bezdusznych chwytów
przydatnych w biznesie, by dostarczać pomoc humanitarną tam, gdzie jej najbardziej
potrzebowano, czyli do ludzi, dla których była przeznaczona przez ofiarodawców
zanim dary zepsują się lub zostaną rozkradzione. Najpierw działał w Liberii, potem w
strefie Gazy, na Filipinach, w Somalii i w Sierra Leone. A teraz w Mozambiku. Jego
wrogiem jest nie RENAMO, ale nieudolność . (Czy Dave i jego rodzina zamieszkają
teraz w War-szawie albo Leningradzie i zaczną uczyć się tamtej-szego języka i
zwyczajów?)
Nie będę powtarzał opowieści o głodzie, za-słyszanych od Dave a. Jak ju\ mówiłem,
wystarczy pomalować stare zdjęcia z Oświęcimia na wszystkie odcienie brązu i
czerni, a zobaczycie, z czym on ma do czynienia na co dzień. Przejdę od razu do tego,
co mówił mi, gdy przelatywaliśmy nad obozem uchodzców niedaleko ujścia rojącej
się od krokodyli rzeki Zambezi, w miasteczku Marromeu. Zanim wylądowaliśmy,
zrobiliśmy rundę nad miasteczkiem, \eby upewnić się, \e wszędzie widać ludzi,
starają-cych się wyhodować w swych małych ogródkach cokolwiek, co by nadawało
siÄ™ do zjedzenia, \e kopiÄ… ziemiÄ™ motykami, a nie ukrywajÄ… siÄ™ w buszu przed
kolejnym rajdem tych, których wielu Amerykanów do dziÅ› nazywa »Å›oÅ‚nierzami
WolnoÅ›ci«. Dave mówiÅ‚, \e peÅ‚ne wyposa\enie RENAMO w miny, amunicjÄ™ i
wyrzutnie rakiet jest tak tanie, \e nie trzeba im ju\ nawet sponsorów w postaci RPA,
CIA czy kogo tam jeszcze. Mówił, \e wystarczy na to rocznie jakieś 4 miliony
dolarów - koszt produkcji filmu bez większych gwiazd albo w miarę rozbudowanego
musicalu na Broadwayu. Wystarczy, \e zło\y się na to kilku bogatych typów spoza
Mozambiku; zresztą tyle mógłby chyba wyło\yć nawet jeden miliarder.
Dave dodał, \e gdyby bandidos rzeczywiście zdo-byli stolicę kraju, Maputo, co nie
byłoby takie trudne, skoro i tak działają na jej przedmieściach, stanęliby w miejscu,
kompletnie bezradni i pytaliby siÄ™ na-wzajem: »No i co teraz?« O transporcie wiedzÄ…
oni tyle, \e trzeba strzelać do wszystkiego, co ośmiela się poruszać. O szpitalach i
szkołach wiedzą tyle, \e trzeba je albo podpalać, albo wysadzać.
GÅ‚odni, sterroryzowani i pozbawieni gospodarstw rolnicy z okolic Marrameu byli
widoczni. Na pewno w \yciu nie słyszeli o Karolu Marksie; zapewne nie słyszeli te\ o
Johannesburgu, Nowym Jorku i Mos-kwie. Jim po mistrzowsku posadził samolot na
krótkim, wyboistym lądowisku. Nie opodal le\ał wrak DC-3, który rozleciał się tu
kilka dni wcześniej. Jeszcze piętnaście minut temu oglądaliśmy z powiet-rza ze sto
dzikich słoni.
Dave i Jim dobrze znali ten samolot. Nazywano go »Anusia«. Przez wiele lat, dzieÅ„ w
dzieÅ„, »Anusia« przywoziÅ‚a pomoc dla uchodzców, ale teraz zÅ‚amaÅ‚o siÄ™ pod niÄ…
podwozie, a dolna część kadłuba była rozpruta i poskręcana. Musiała być starsza ni\
Dave Neff. Ostatni DC-3 zbudowano w roku 1946, gdy CARE wysyłała paczki
\ywnościowe w ruiny Europy, a czarni mieszkańcy Mozambiku mieli przed sobą
jeszcze trzydzieści lat niewolnictwa pod rządami Portugalczyków.
Wśród pierwszych Mozambijczyków, których do-
strzegliśmy po lądowaniu, zauwa\yłem dwóch wy-
mizerowanych mę\czyzn ubranych w koszulki, które
musiaÅ‚a im przywiezć jeszcze »Anusia«. JednÄ… koszul-
kę ozdabiał nadruk z flagami amerykańskich jacht-
-klubów, drugą - wpisana w trójkąt litera S, demas-kująca właściciela jako człowieka,
który w prywatnym \yciu był łagodnym Clarkiem Kentem, ale teraz stał przed nami w
swym drugim wcieleniu - Super-mana .
(Tak kończył się mój artykuł do Paradę. Napisałem jeszcze jeden do The New York
Times, ale nie mogę go teraz znalezć, a zresztą do diabła z tym. Jeśli dobrze
pamiętam, wspomniałem tam, \e czarni mie-szkańcy Mozambiku wyrzucili swych
portugalskich panów, którzy nie pozwalali im nawet prowadzić samochodów, mniej
więcej wtedy, gdy nas miano właśnie wyrzucić z Wietnamu. Takie to młode państwo.
Jedną z pierwszych rzeczy, których zaraz potem chcieli się nauczyć, było czytanie,
pisanie i proste rachunki. RENAMO nadal robi, co mo\e, \eby im w tym
przeszkodzić, stosując najnowocześ-niejszą broń i środki łączności, które dalej
napływają Bóg wie skąd. Gdy Portugalczycy opuszczali Mozam-bik, ju\ tak dawno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]