[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przypadków, ale: istnieją surowe, dowiedzione prawa fizyki, które
przemawiają jednoznacznie przeciw hipotezie przypadków w powstaniu
pierwszych form życia!
Chcą się państwo, i słusznie, dowiedzieć, co proces ten miał wspól-
nego z naszą dyskusją. Po prostu: ja postuluję, aby przyjąć możliwość,
że życie przywleczono na naszą planetę umyślnie albo przypadkowo.
Poza tym ideą tą, która sprawiła taką przykrość panu profesorowi,
wprowadzam w powszechny obieg teorię, którą przed laty poddał pod
dyskusję laureat nagrody Nobla Francis Crick.
171. Dlaczego profesor zrobił się taki wściekły? Dlaczego tak na pana
napadł?
Właśnie tego nie chciałem państwu mówić, bo przecież można
w spokoju rozmawiać o wszystkim, ale on zapewne zmartwił się, że jego
uczniowie zaczną mu zadawać pytania, na które nie da się odpowiedzieć
bez wzywania na pomoc wielkiego czarodzieja - "przypadku"! A to
może już uczniom nie wystarczyć.
172. Ale wiadomo, że przed miliardami lat na Ziemi była wyłącznie woda.
w szkole oglądaliśmy kiedyś pod mikroskopem kroplę wody, a w niej
kłębiło się pełno bakterii i różnych takich...
Woda nie zawsze znaczy "życie", w końcu może być też jałowa!
Stwierdzono, że na Marsie jest woda... ale nie ma życia!
173. To paradoksalne w najwyższym stopniu. Woda na Marsie i żadnego
życia? Jeżeli jest woda, to musiała być atmosfera, z której padało. Gdzie
jest więc atmosfera Marsa?
Podzielam pańskie zdanie, że trudno sobie wyobrazić wodę bez
atmosfery. Ale mimo to sondy badawcze nie odkryły na Marsie żadnych
form życia, nawet najprymitywniejszych jednokomórkowców.
Stoimy tu przed zagadką, mamy niewąski problem:
Twierdzi się, że na Ziemi nieuchronnie z minerałów, soli, amino-
kwasów i tak dalej musialy w końcu powstać makrocząsteczki i białka.
Tak przynajmniej zapewnia największy autorytet w tej dziedzinie,
profesor Manfred Eigen. Za swoje interpretacje otrzymał bądz co bądz
nagrodę Nobla. Profesor Eigen twierdzi kategorycznie, że rozłożenie
atomów w cząsteczce zależy od statystycznych oddziaływań sił między
cząstkami materialnymi. Znaczy to mniej więcej tyle, że cząsteczki
o ładunku dodatnim i ujemnym muszą się przyciągać i że w ten sposób
nieuchronnie dochodzi do powstania łańcuchów cząsteczkowych.
Ale tkwi w tym pewien wic:
Gdyby twierdzenie to było prawdziwe, to na Marsie musiano by
znalezć przynajmniej prymitywne formy życia - dowiedziono przecież,
że jest tam woda, więc musiała być atmosfera, bo inaczej nie byłoby
wody. Ale, moi państwo, mimo to nie ma tam życia!
Pozostają tylko dwie możliwości, które - prawie mi przykro
- oddają mi sprawiedliwość w obu przypadkach:
1. Markocząsteczki, enzymy i białka powstały nie przypadkiem i nie
po wpływem jakichś sił magnetycznych. Wezmy Marsa - tam nie ma
życia.
2. Na Marsie bylo kiedyś życie, była też atmosfera. Skutkiem jakichś
wydarzeń życie i atmosfera na albo wokół Marsa zostały całkowicie
zniszczone, Mars stał się sterylny. Sondy NASA odkryły na Marsie
dziwny i podwyższony stopień radioaktywności.
174. Marsjańska atmosfera i życie uległy zniszczeniu...?! Jak to sobie
wyobrazić? Czy myśli pan o nienaturalnym zniszczeniu?
Tego nie wykluczam, ale wiem, że taka hipoteza to na razie tylko
spekulacja.
Parę miesięcy temu przeczytałem w "Bulletin ofthe Atomic Scientist"
wypowiedzi fzyków światowej sławy. Twierdzą oni, że całkiem możliwe
byłoby, że tak powiem, "zapalenie" tlenu atmosferycznego a nawec
wodoru zawartego w morzach za pomocą serii wybuchów bomb
atomowych. Przy bardzo wysokim ciśnieniu i temperaturze kilku
milionów stopni łączą się nawet atomy azotu, a nasza atmosfera zawiera
bardzo dużo tego gazu. W tym artykule twierdzono również, że w takich
warunkach jądra atomów azotu w reakcji łańcuchowej zamieniłyby się
w krzem. Ponieważ krzem też wiąże się z tlenem, całe ziemskie powietrze
spadłoby jak deszcz drobniutkiego piasku. Jeśli ta hipoteza jest
prawdziwa, to wyjaśniałaby też sytuację na Marsie!
Jeszcze gorszy skutek miałyby eksplozje atomowe w wodzie! Woda
zawiera wielkie ilości odpowiedniego do reakcji łańcuchowych izotopu
wodoru - deuteru. Poza tym na dużych głębokościach panuje ciśnienie
idealne do zapoczątkowania reakcji jądrowej.
Krótko: chciałem w ten sposób zaznaczyć, że jest całkiem możliwe,
że jakaś cywilizacja rozmyślnie i dosłownie "wysadziła w powietrze"
atmosferę swojej planety i istotne składniki wody! Odpowiednia iskra
we właściwym miejscu wystarczy do rozpoczęcia śmiertelnej reakcji
łańcuchowej. Być może tak było na Marsie?! Kto wie? Może dlatego nie
można tam dziś znalezć życia, jest za to podwyższona radioaktywność.
*
175. W pańskim filmie "Posłanie bogów" pokazano kryształową czaszkę.
W filmie nie powiedziano niestety, gdzie i kto ją znalazł. Może pan
powiedzieć coś na ten temat?
Równie słynna co cudowna kryształowa czaszka jest znaleziskiem
odkrytym koło Lubaantun. Lubaantun jest położone w wilgotnych
lasach tropikalnych Brytyjskiego Hondurasu. Skarb znaleziono w daw-
nym ośrodku obrzędowym Majów. Ten drogocenny przedmiot na-
zwano od miejsca, w którym go znaleziono: "kryształowa czaszka
z Lubaantun". Znaleziono ją w 1930 czy w 1935 roku, nie pamiętam
teraz dokładnie daty. Znalazła ją Anna Mitchell-Hedges, pasierbica
słynnego brytyjskiego odkrywcy i archeologa F. A. Mitchella-Hedgesa.
Ojczym już dawno nie żyje, ale kryształowa czaszka jest nadal w posia-
daniu pani Anny Mitchell-Hedges.
Istnieje też czaszka podobna do tej z Lubaantun, a znajduje się
w British Museum w Londynie. Znaleziono ją w 1889 roku w Meksyku,
a znana jest jako "czaszka Azteków". Z tego co wiem, nie badano jej tak
gruntownie jak czaszkę z Lubaantun.
Tę to dopiero przebadano! A od końca 1972 do marca 1973 była
głównym eksponatem wystawy w Museum of the American Indians
w Nowym Jorku.
Zanim jednak wystawiono ten wspaniały przedmiot, zbadał go
amerykański konserwator Frank Dorland. Badania chemiczne i mikro-
skopowe przeprowadziła frma Hewlett-Packard, której główna siedzi-
ba znajduje się w Santa Clara w Kalifornii. Hewlett-Packard należy do
czołowych koncernów elektronicznych USA - ma specjalistyczne
laboratorium krystalografczne.
Powierzchnię czaszki "przeczesano" za pomocą najdokładniejszych
mikroskopów, zbadano promieniami rejestrującymi najdrobniejsze
nierówności. Nie odkryto nic, co wskazywałoby na to, że czaszka była
poddawana obróbce maszynowej! Nie znaleziono także żadnych dowo-
dów, że obrabiano ją przy pomocy wysokich temperatur! Coś takiego
byłoby prawdopodobne - kwarc topi się w wysokich temperaturach,
ale gdyby tak było, stwierdzono by to bez trudu przy pomocy
dzisiejszego czułego instrumentarium.
Ponieważ czaszkę zrobiono zjednego kawałka kryształu, naukowcy
zakładają, że nadano jej kształt przez ręczne szlifowanie. Przerażające,
bo wiadomo, że wymaga to 300 lat nieprzerwanej pracy! Czaszkę
musiałoby polerować dziesięć pokoleń, każde po 30 lat!
Ale kwarc nie jest materiałem, który daje się dowolnie obrabiać!
"Rośnie" w rombach, które układają się w kształty jakby spiral, z nich
z kolei powstają osie, które należy uwzględniać w trakcie obróbki. Jeżeli
pracowano by wbrew osiom, materiał by pękał. Problem tenjest nieobcy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]