[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dodała po chwili.
Dlaczego miałoby mu ulżyć? Jeśli sam wychował ciebie i brata, to chyba
jesteście bardzo ze sobą związani.
Tata zawsze był bardzo związany z Seanem. Ja byłam takim dodatkiem.
Myślę, że dlatego jako dziecko zachowywałam się jak chłopiec. Kiedy
trzymałam się Seana i grałam z nim w piłkę, to tata przynajmniej zauważał
moją obecność.
Czasem wydaje mi się, że łatwiej byłoby mi wychowywać chłopca. Nie
mogę sobie wyobrazić, jak to będzie, gdy Heather podrośnie. Przecież będę
musiał powiedzieć jej wszystko to, czego dziewczynka powinna dowiedzieć się
od matki.
Masz na myśli biustonosze i chłopców? zakpiła Verity.
Leo uśmiechnął się kwaśno.
Właśnie. Dlatego mogę sobie wyobrazić, co czuł twój tata. Ale wiem, że
skoro wychowuję córkę samotnie, to mam obowiązek powiedzieć jej o
wszystkim, czy mi się to podoba, czy też nie.
Sean zawsze był buforem między tatą i mną. Ułatwiał nam rozmowę.
Kiedy odszedł, wydawało się, że tata nie ma mi nic do powiedzenia. %7ładne z
nas nie potrafiło mówić o swej rozpaczy. Ta cisza ogromniała, aż w końcu
oddzieliła nas od siebie. Wiem, jak tata kochał Seana, i moja obecność tylko mu
przypomina, że mojego brata już nie ma.
Leo zatrzymał się i przyciągnął ją do siebie.
Dlaczego nie poprosisz ojca, żeby przyjechał do Avon Lake na Boże
Narodzenie? spytał, pochylając się ku niej.
On ma swoje plany.
Gdybyś dała mu wybór, to nie wierzę, że nie chciałby spędzić tych świąt z
własną córką.
Gdyby dała mu wybór, a on z niego nie skorzystał, miałaby stuprocentową
pewność, że nie chce się z nią spotkać.
Myślę, że powinnaś się z nim skontaktować ciągnął Leo. Inaczej ta
przepaść między wami jeszcze się pogłębi, nie sądzisz?
Wiedziała, że Leo zapewne ma rację. Ale czy znajdzie w sobie dość odwagi,
żeby narazić się znów na odrzucenie? Nie...
Pomyśl o tym powiedział.
W świetle księżyca jego ostre rysy twarzy wydawały się jeszcze
atrakcyjniejsze. Nie miał na sobie kurtki, a jego koszulka polo była rozpięta pod
szyją. Owłosiona pierś kusiła, żeby jej dotknąć. Verity pragnęła dotykać go
całego. Z tego, jak na nią patrzył, domyślała się, że on tego pragnie.
Jednak nie pocałował jej.
Lepiej już wracajmy powiedział. Robi się pózno. Puścił ją i wziął
cugle z jej rąk. Chodz. Pomogę ci wsiąść na konia.
Ruszyli w powrotną drogę do hotelu. Nagle Verity zobaczyła jasną smugę
przecinającą czerń nieba. Spadająca gwiazda.
Uśmiechnęła się. Sean czuwał nad nią. Przesłał jej wiadomość, że aprobuje
jej związek z Leo.
Teraz wiedziała, co ma robić dalej.
Godzinę pózniej Verity zamknęła Wieczór Trzech Króli wypożyczony z
biblioteki. Była zbyt rozkojarzona, żeby czytać. Wiedziała dlaczego. Straciła
szansę, bo zabrakło jej odwagi.
Po przejażdżce Leo odprowadził ją do pokoju, pocałował w czoło i życzył
dobrej nocy. Nie zrobiła nic, żeby znalezć się w jego ramionach. Uważał, że
powinien zachowywać się ostrożnie, bo ona jest dziewicą. Poza tym jest od
niego młodsza. I co najgorsza, nie był przekonany do ich związku.
Leo zachowywał się konsekwentnie. Chciał być pewien, że nie zrobi
żadnego fałszywego kroku. Gdyby wiedział, jak bardzo jej na nim zależało!
Był tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonał. Musiała mu to
udowodnić.
Wzięła ze sobą jedwabną bladoróżową koszulę nocną. Zwykle spała w
piżamie, ale to był prezent od ciotki, który dostała w zeszłym roku pod choinkę.
Teraz była dobra okazja, żeby ją włożyć. W komplecie był też kwiecisty
różowo-zielony jedwabny szlafrok, który włożyła na koszulę i związała
paskiem w talii. Miała nie wkładać okularów, ale chciała widzieć dokładnie
wyraz twarzy Leo. Kiedy się nad czymś zastanawiał, ściągał gęste brwi. Jego
szczery uśmiech sprawiał, że zmarszczki wokół ust się pogłębiały. Przede
wszystkim chciała widzieć jego oczy, które były niezgłębione jak ocean.
Wiedziała, że jeśli będzie się zastanawiać zbyt długo, to straci odwagę. Dlatego
jednym ruchem otworzyła drzwi łączące ich pokoje.
Przy jego łóżku paliło się przyćmione światło. Leo leżał na narzucie tylko w
czarnych szortach. Był taki opalony! Jego muskularne ciało było wprost
doskonałe.
Verity? zdumiał się.
Zamarła na chwilę, ale potem zbliżyła się do niego.
Tak szybko się pożegnaliśmy, że pomyślałam, że trzeba to naprawić.
Ostatnie słowa z trudem wydobyły się z jej krtani.
Spojrzał na szlafrok przylegający do jej ciała.
To nie jest dobry pomysł odparł szorstko.
Chcesz być z mną? spytała prawie szeptem, podchodząc jeszcze bliżej.
Uśmiechnął się, wzdychając ciężko.
Och, Verity! Gdybyś wiedziała...
Gdybym wiedziała co?
Jak trudno było mi opanować się na plaży. Jak trudno było mi pocałować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]