[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podejrzliwy.
Ostrożnie, napomniał się Khadaji.
Prowadzę pub, Subbie. Słyszę tysiące rzeczy. Ludzie chleją i ćpają na umór, a potem
plotą co im ślina na język przyniesie.
Subru pokręcił głową.
Posłuchaj, Emile, wiem, że nikomu tego nie wygadasz, ale kadra robi pod siebie na
samą myśl o tych strzałkach! Wielu naszych oberwało tymi gównami ze Spazmem nawet
pomimo tego, że nosili pancerz klasy drugiej! Cholera, słyszałem o kilku trafionych, którzy
mieli trójkę!
Bzdura parsknął Khadaji. Wiedział, że to nieprawda, nie był aż tak głupi, żeby
próbować położyć strzałką cel w pancerzu klasy trzeciej.
Moje informacje pochodzą od wysokich szarż, Emile. A jeśli jeszcze kiedykolwiek
usłyszysz, jak któryś z naszych zaczyna pieprzyć na niewłaściwe tematy, bo się schlał jak
świnia, to spróbuj zamknąć mu ryj, zanim wdepnie w prawdziwe łajno, dobra? Staremu po
prostu marzy się jakiś cel, do którego można by postrzelać. Obojętnie jaki cel, może to być
nawet jeden z naszych.
W porządku, Subbie, postaram się, żeby twoi chłopcy nie wpadli w żadne kłopoty.
Niewiele bym skorzystał, gdyby ktoś pomyślał, że to właśnie tutaj gada się za dużo.
Zamknięcie lokalu z pewnością mi nie pomoże.
Dzięki, Emile. Doceniam to.
Khadaji pozostawił wstrząśniętego lojtnanta sam na sam ze skrętem i ruszył w stronę
najbliższego wyjścia. Potrzebował zaczerpnąć świeżego, niezatrutego niczym powietrza.
Czasami gra, którą prowadził, nawet jemu wydawała się zbyt zagmatwana. Tak czy inaczej
lojtnant Subru, który służył w administracji i miał dostęp do wszelkich informacji związanych
z kampanią prowadzoną przeciwko Shambiarzom, wierzył w niemożliwe w to mianowicie,
że rebelianci potrafią wyeliminować strzałkami ze spetsddów ludzi w pancerzach klasy
trzeciej.
Cóż, gra była zagmatwana, ale Khadajemu wiodło się w niej lepiej, niż kiedykolwiek na
to liczył.
A do końca zostało już tak niewiele.
PI
Najwyrazniej nowoczesna medycyna szybko sobie radzi z zapaleniem żył, pomyślał
Khadaji na widok Sleela w pubie. Bramkarz rozglądał się czujnie w poszukiwaniu oznak
rodzących się awantur. W Nefrytowym Kwiecie panował jednak spokój. Butchowi
wyczerpał się zapas środków odurzających średniej mocy i zgodnie z zaleceniami Khadajego,
choć niechętnie, zaczął sprzedawać mocniejsze środki za tę samą cenę. %7łołnierze rzucili się
na okazję jak hieny i wielu z nich tkwiło teraz przy stołach w stanie graniczącym ze snem.
Nikt nie rozrabiał po zażyciu uśmierzacza dużego kalibru kosztowało to więcej energii, niż
człowiek był w stanie z siebie wykrzesać.
Gdy tylko Khadaji podszedł do drzwi, Anjue zapoznał go z najnowszymi wieściami.
Mówili ci już o Pendragonie?
Nie, pierwsze słyszę. To imię jakiegoś żołnierza?
Bramkarz machnął dłonią.
To jeden z pierwszych, o ile nie pierwszy, trafiony przez Siły Wyzwoleńcze Shamba.
Sześć miesięcy temu!
No i? Khadaji wzruszył ramionami.
Wybudził się! Pierwszy, którego wyleczyli z zatrucia!
Aha.
Dobre wieści, no nie?
Istotnie.
W zamyśleniu wrócił do głównej sali. A więc stało się. Pierwszy żołnierz wyszedł z
paraliżu. Próbował przypomnieć sobie tych, których załatwił na samym początku.
Wspomnienia nakładały się na siebie, mieszały, trudno było wyłowić z nich pojedynczych
mężczyzn czy kobiety. Kilka osób oczywiście zapadło mu w pamięć. Para popijająca
vremhlts z kontrabandy w obrotowej wannie, żołnierz, który zakrył twarz dłońmi i zastygł
w tej pozycji na sześć miesięcy, dwie nagie kobiety, które natarły na niego z nożami... Było
ich jednakże tak wielu, że nie potrafił ich uporządkować, widział jedynie padające, zamarłe w
paraliżu ciała. A teraz ci wszyscy ludzie powracali do przerwanego życia.
Nie miał pewności, czy Pendragon go widział. Prawdopodobnie nie na początku
zachowywał daleko posuniętą ostrożność, czasami nosił maski, czasami strzelał z ukrycia.
Bywało jednak inaczej. Zresztą wkrótce całe tuziny wyeliminowanych żołnierzy zaczną
wychodzić z paraliżu, a wielu z nich na pewno widziało jego twarz. Niektórzy nawet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]