[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w pobliskiej gospodzie. Wyrzuciła za drzwi odzienie Koral, a potem
triumfująco zawołała:
-Ty śmierdząca dziwko, myślałaś, że cię nie dopadnę?
Lotos widziała Koral wychodzącą z domu i wracającą jednego dnia,
ale to była inna Koral rano i inna po południu. Kiedy ją wleczono do
północnego skrzydła, włosy miała potargane i oczy płonące gniewem,
gdy miotała przekleństwa na prowadzących ją służących. Wyklinała też
Chmurę:
-Jeśli będę żyć, to obedrę cię żywcem ze skóry, a jak umrę, to też
wytnę ci serce i rzucę psom na pożarcie.
Chmura nic nie mówiła, tylko gryzła pestki melona.
Feilan podniósł pantofel Koral i przez całą drogę do domu wy-
krzykiwał:
- Spadł ci but! Spadł ci but!
Lotos nie widziała Chena Zuoqiana. Po pewnym czasie Chen Zuoqian
poszedł sam do północnego skrzydła; było już wtedy zamknięte.
Lotos nie miała odwagi, żeby pójść i sprawdzić, co się dzieje w
sąsiedztwie. Niezwykle przygnębiona nasłuchiwała odgłosów z pokoju
Koral. Koniecznie chciała się dowiedzieć, jak Chen Zuoqian ukarze
Koral, ale z pokoju przylegającego do jej pomieszczeń nie dochodził
najsłabszy dzwięk. Przed drzwiami Koral tkwił służący z pękiem kluczy
na kółku, który zamykał i otwierał drzwi. Wyłonił się z nich Chen
Zuoqian, postał chwilę, wpatrując się w zaśnieżony ogród, potrząsnął
rękoma i skierował się ku południowej części.
-Ale napadało! Jednak śnieg o właściwym czasie wróży dobre zbiory -
powiedział.
Twarz miał o wiele bardziej opanowaną, niż Lotos się spodziewała.
Odniosła nawet wrażenie, że maluje się na niej prawdziwy spokój. Oparła
się o łóżko i spojrzała mężczyznie w oczy. Dostrzegła w nich zimny
błysk, co przejęło ją strachem i niepokojem.
- Co wy wszyscy chcecie zrobić Koral? - zapytała.
Chen Zuoqian wyjął wykałaczkę z kości słoniowej i podłubał chwilę
w zębie, nim odpowiedział.
- Co my możemy jej zrobić? Ona sama wie, co należy uczynić.
- Dlaczego nie dasz jej szansy? - spytała Lotos. Chen Zuoqian zaśmiał
się i odparł:
- Co trzeba zrobić, będzie zrobione.
Lotos nie spała całą noc; miała mętlik w głowie. Stale nasłuchiwała
jakichś poruszeń w sąsiednim pokoju, przy czym rozmyślała tylko o
własnej sytuacji. Jednakże ilekroć myślała o swoim życiu, wszystko
wydawało jej się absolutną pustką, tak nieuchwytną jak śnieg za oknem:
połowa była realna, połowa roztapiała się w iluzję. O północy nagle
usłyszała, jak Koral śpiewa swoją pekińską operę. Nie wierzyła własnym
uszom, ale wstrzymała oddech i słuchała. To naprawdę była Koral,
śpiewająca operę pekińską w noc swej męki.
Westchnij za piękną kobietę, Urodzoną pod nieszczęśliwą gwiazdą, Jej
idealna miłość, Rzeka, która płynie na wschód. Nieczuły kochanek nie
daje znaku, Płacz wśród kwiatów i łkanie do księżyca Jedynie wzmagają
mój smutek.
Azy na mojej poduszce towarzyszą kroplom deszczu na stopniach,
Deszczu padającemu nieustannie za oknem. Za górami jest więcej gór;
Kiedy powróci jego wielki miecz?
Chcę być kamiennym strażnikiem wyglądającym ukochanego;
Pragnę wystać wiadomos'ć, ale to zbyt trudne.
Ciągle mam moją poduszkę zdobną w kość słoniową
I tę brokatową kapę
Lśniącą jak biały jedwab,
Ale lękam się spać samotnie
Nie ma rady
Na łóżko w połowie zimne.
W nocy w wewnętrznym ogrodzie panowała bardzo osobliwa
atmosfera. Lotos przewracała się z boku na bok i nie mogła zasnąć. Póz-
niej usłyszała płacz i krzyki Feilana. Wydawało się, że ktoś go wynosi z
północnego skrzydła. Raptem Lotos nie mogła sobie przypomnieć twarzy
Koral. Miała tylko przed oczyma widok splątanych nóg jej i doktora pod
stołem do gry w madżonga. Ten widok nieustannie nasuwał się jej przed
oczy. Przypominała sobie niewyraznie ich wizerunek, wątły niby papier
gnany podmuchami zimnego wiatru.
-Jakie to żałosne - mruknęła pod nosem, kiedy usłyszała pierwsze
poranne pianie koguta za murem ogrodu. Potem znowu cały świat był
cichy jak śmierć. - Znów umrę - pomyślała Lotos. -Jaskółka jeszcze raz
wyważy okno.
Lotos leżała oszołomiona, pół śpiąca i pół przytomna. O świtaniu
przestraszyły ją bezładne odgłosy licznych kroków, dobiegające z
północnego skrzydła i oddalające się w stronę pnącza wistarii.
Uchyliła nieznacznie zasłonę i ujrzała niewyrazne sylwetki ludzi
poruszające się w ciemności. Nieśli kogoś ku pnącej się na murze
wistarii. Lotos przeczuwała, że to Koral. Niesiona postać szamotała się w
milczeniu, zakneblowano ją i nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Co oni chcą zrobić? - zdumiewała się Lotos. - Po co tam niosą Koral?
W ciemności mężczyzni dotarli do opuszczonej studni. Okrążyli ją i
coś tam przez chwilę robili. Potem Lotos usłyszała głuchy odgłos, jakby
olbrzymi plusk odbijający się echem z dna studni. Kogoś wrzucono do
studni. Koral wrzucono do studni.
Na chwilę zapadła absolutna cisza, aż raptem Lotos wydała z siebie
dziki, mrożący krew w żyłach krzyk. Kiedy Chen Zuoqian wpadł do jej
pokoju, zobaczył ją stojącą boso na środku, z zapamiętaniem rwącą włosy
z głowy. Zawodziła nieprzytomnie, wzrok miała błędny i martwy, jej
twarz przypominała płatek białego papieru. Chen Zuoqian zaprowadził ją
do łóżka. Pojął, że to ostatni dzień Lotos. Nie było już Lotos, tamtej
młodej studentki.
Naciągnął na nią koc i zapytał:
- Co widziałaś? Co takiego widziałaś?
- Mord - odparła Lotos. - Mord.
- Bzdury - rzekł Chen Zuoqian. - Co widziałaś? Nic nie widziałaś.
Straciłaś rozum.
Tego przedpołudnia dziedziną Chenów wstrząsnęły dwie przerażające
opowieści. Trzecia Pani Koral rzuciła się do studni, żeby utopić swoją
hańbę, a Czwarta Pani Lotos popadła w obłęd. Wszyscy w zasadzie się
zgadzali, że śmierć Koral była całkowicie naturalna i uzasadniona:
rozpustne kobiety i cudzołożne żony zawsze zle kończą. Ale dlaczego
młoda, idealnie zdrowa i wykwintna Czwarta Pani Lotos nagle straciła
rozum? Ci, którzy byli najlepiej obeznani z funkcjonowaniem domostwa
rodziny Chenów, powiadali, że to bardzo proste: Lis boleje nad śmiercią
zająca". Stworzenia tego samego rodzaju opłakują jedno drugie, to
wszystko.
Na wiosnę następnego roku Chen Zuoqian, Stary Pan Chen, wziął
sobie piątą żonę o imieniu Bambus. Kiedy dziewczyna przybyła do
siedziby Chenów, często widywała młodą kobietę, która samotnie
siedziała pod pnączem wistarii albo czasem chodziła dokoła opuszczonej
studni, przy czym nachylała się nad nią i coś
mówiła do środka. Bambus widziała, że Lotos jest bardzo czysta,
ładna i wytworna, zupełnie nie jak wariatka.
Wypytywała kobiety, kim ona jest, a te po prostu odpowiadały:
- Ona była Czwartą Panią. Coś jest zle z jej głową.
-Jest bardzo dziwna - mówiła Bambus. - Co ona mówi do tej studni?
Więc kobiety powtarzały jej słowa Lotos:
- Nie wskoczę. Nie wskoczę. Ona powiada, że nie wskoczy do studni.
Lotos mówi, że nie wskoczy do studni.
Tłumaczyła Danuta Sękalska
1934 PRZEMIJA
Być może mój ojciec był przygaszony od momentu narodzin. Jego
doskonała powściągliwość spowijała rodzinę mrocznym całunem
pięćdziesiąt lat. Podczas tego półwiecza przyszedłem na świat, dorosłem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]