[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieszkaniem czy z u\ytkowaniem jego komputera i...
Ani na dofinansowanie przez niego twoich studiów?
dopowiedział gładko.
Jacinta drgnęła, unosząc gwałtownie głowę.
Co takiego?
Gerard dopłaca do czynszu za mieszkanie, które dla ciebie znalazł.
Tania okazja, cha, cha! Dokłada pięćdziesiąt dolarów na tydzień.
Ponadto planuje na przyszły rok płacić większość twojego czesnego na
uczelni.
Mówił, \e załatwi mi specjalne stypendium dla dziewczyn, którym
w kontynuowaniu studiów przeszkodziła sytuacja \yciowa. Powołano w
tym celu specjalną fundację.
Jasne, jednoosobową fundację Gerarda zaśmiał się cynicznie. A
twoje mieszkanko? Naprawdę uwierzyłaś w bajeczkę, \e Oxford daje
stypendia na takich warunkach?
Dlaczego miałabym nie wierzyć? zająknęła się, coraz mniej
pewna swoich racji. Zaczynała ju\ rozumieć, jak strasznie była naiwna.
Będziesz mi wmawiać, \e nie domyśliłaś się, i\ przyjmujesz
konkretną pomoc od faceta, który jest tobą seksualnie zainteresowany?
wycedził.
Dosyć! wykrzyknęła, jednym susem Wyskakując z łó\ka. To
nieprawda! A ja... och!
Błyskawicznym ruchem uchwycił jej rękę, gdy chciała go uderzyć.
Przez cienki materiał szlafroka natychmiast wyczuła, \e jej pragnie.
Zadr\ała, nie tylko dlatego, \e chłodny powiew poranka owiał nagie
ciało.
Nigdy nie próbuj mnie uderzyć! ostrzegł Paul głosem, który ją
przestraszył nie na \arty.
Gerard mówił jej. \e Paul nigdy nie traci panowania nad sobą, ale
przecie\ mógł się mylić. Najgorszy był len lodowały chłód.
Zastanów się, czemu on miałby robić tyle dobrego dla kobiety,
której praktycznie nie zna, jeśli nie powziął planów w stosunku do niej?
drą\ył bezlitośnie Paul. To nie jest kobieciarz. On zawsze myśli
powa\nie o wszystkich związkach. Wierz mi, przecie\ znam go od tylu
lat.
W takim razie okłamał i ciebie, i mnie powiedziała z o\ywieniem.
Poza tym z dwojga złego wolała gniew ni\ rozpacz. A mo\e musiał
kłamać, aby chronić mnie przed tobą?
Cios musiał być celny, bo rysy Paula stę\ały w nieruchomą maskę.
Jeśli nawet tak, strategia nie zadziałała skomentował zjadliwie.
A sam fakt, \e pragnął cię chronić, tym bardziej świadczy o waszych
bliskich związkach. To logiczne, chyba przyznasz?
Szarpnęła się i tym razem ją puścił. Chciała protestować, zaprzeczać,
ale wystarczył rzut oka na jego minę, by zdusiła słowa, zanim zdą\yła je
sformułować Odwróciła się i głęboko wciągając oddech, by się
uspokoić, wyprostowała zgarbione ramiona.
Na litość boską, mogłabyś się przynajmniej ubrać! rzucił przez
zaciśnięte zęby.
Poczuła palący wstyd. Przykucnęła przy stercie ubrań na podłodze i
zaczęła wybierać swoje rzeczy. Prosta czynność uspokoiła ją na tyle, \e
znów zaczęła myśleć.
Kobiety nie nale\ą do mę\czyzn powiedziała z przekonaniem.
Wreszcie się uśmiechnął i momentalnie przebiegł ją dreszcz.
Powiedz to zazdrosnemu kochankowi mruknął.
Nie zamierzam o tym więcej dyskutować. Gerard kłamie, i ju\.
Ty tak twierdzisz.
Zerknęła w stronę okna i zobaczyła jego profil. Taki mę\czyzna nie
wyobra\a sobie, \e kobieta miałaby nie nale\eć do niego. On przestrzega
honorowych zasad. Paul wierzył, \e zawiódł zaufanie kuzyna.
Nie pozwolę mu się z tobą o\enić, skoro...
Zapragnęliśmy siebie i spaliśmy ze sobą? wpadła mu natychmiast
w słowo, jedną ręką zapinając sandały. Nie chcę, abyście z Gerardem
kłócili się z mojego powodu rzuciła. Coraz bardziej zaczynam sądzić,
\e przydałby mu się psychiatra.
Nie był to najlepszy tekst na po\egnanie, ale nie była w stanie
wymyślić nic lepszego. W swoim pokoju usiadła na łó\ku, usiłując
spokojnie zebrać myśli, ale za chwilę zrzuciła sandały, zwinęła się w
kłębek na pościeli i pozwoliła sobie na luksus płaczu. Przejście od nieba
do piekła było zbyt gwałtowne. Jeśli nawet miała jakieś złudzenia, legły
w gruzach.
Dlaczego Gerard kłamał? Dlaczego, kiedy nie chciała przyjąć jego
pienię\nej pomocy, posłu\ył się podstępem, wykorzystując jej naiwność?
To, \e miał dobre serce, nie mogło być wystarczającym
wyjaśnieniem. Czy\by naprawdę, tak jak twierdził Paul, łudził się, \e
skoro zgodziła się na ten dziwny układ, jest w nim zakochana? I uznał,
\e wystarczy, by spłaciła swój dług w naturze, tak jak czyniły to kobiety
od początku świata?
Nagle przestała płakać. Wstała z łó\ka i podeszła do okna. Spłoszone
stado kosów z furkotem zerwało się z trawnika, Albo Gerard naprawdę
potrzebował psychiatry, albo był jak Mark, który \erował na kobiecej
wra\liwości, aby wzmocnić swoje chwiejne ego. Dlaczego Jacinta
przyciągała do siebie właśnie takie typy?
Była winna Gerardowi pieniądze, których nie zdoła zarobić. Chyba \e
[ Pobierz całość w formacie PDF ]