pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Właśnie myślałam o tym, jak znakomicie tańczysz
- odparła.
- Dziwi cię to?
- Przyznaję, że trochę.
- To dobrze.
- Dlaczego?
- Cieszę się, że nie wszystko o mnie wiesz.
- Oczywiście, bardzo wielu rzeczy o tobie nie wiem.
- Doskonale.
Co on miał na myśli? zastanawiała się Mo, ale po chwili
porzuciła wszelkie rozważania, zatracając się w zmysło-
wych odczuciach.
Miała świadomość, że Matt podziela jej doznania. Moc-
niej objął ją w talii, przyciskając do siebie. Poczuła, że jest
podniecony, co niezmiernie ją uradowało. Oraz zaniepo-
koiło. Odepchnęła go lekko od siebie.
- Chyba zebrałeś już dość materiału do swojej książki.
Myślę, że pora wracać do hotelu.
Matt uśmiechnął się leciutko samymi kącikami ust.
- Moim zdaniem to jest doskonały pomysł.
Pochylił się ku Mo, niebezpiecznie zbliżając swoje usta
do jej warg, jakby zamierzał ją pocałować.
Mo oparła dłonie o jego klatkę piersiową.
- Nie musisz mnie odprowadzać, jeśli chcesz tu dłużej
zostać. Ja jestem już bardzo zmęczona.
Znowu używała wykrętów, czego serdecznie nie
znosiła. Bała się jednak, że jeśli sytuacja nadal będzie
się rozwijać w taki sposób, to oboje z Mattem niechyb-
nie wylądują w łóżku. Czuła, że nie powinni tego zro-
bić. Przecież nad brzegiem Dunaju czekał na nią męż-
czyzna o srebrzystych oczach... W tym momencie jed-
nak o wiele bardziej interesował ją ten mężczyzna, który
był w pobliżu. Szybko musiała przywołać siebie do po-
rządku.
- Przykro mi, Matt, ale chcę być sama.
- Dlaczego?
- Jutro wczesnym rankiem opuszczamy z Paryż. Mu-
szę iść spać.
- Sama - podpowiedział Matt.
- Tak - odparła Mo, przełykając ślinę.
- Skoro tak, wracamy do hotelu. Nie pozwolę, abyś
włóczyła się nocą po mieście.
- Ale...
- Bez dyskusji. Idziemy - oświadczył kategorycznym
tonem Matt.
Mo zerknęła na jego nachmurzoną minę i uznała, że
lepiej się z nim nie kłócić. Pokornie ruszyła ku wy-
jściu z klubu. Postanowiła, że dzisiejszej nocy zamknie
wewnętrzne drzwi łączące ich pokoje. Nie chodziło o to,
że Matt może nieodpowiednio się zachować. Bardziej oba-
wiała się tego, że jej samej jakiś szalony pomysł wpadnie
do głowy.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
- Dużo bambini, famiglie z bambini, si? Wszystkie
letto zajęte - przepraszał, gnąc się w ukłonach, zarządca
hotelu w Wenecji.
Mo od kilku minut przysłuchiwała się, jak ten mężczy-
zna łamaną angielszczyzną, w którą co i rusz wplatał wło-
skie słowa, usiłuje wyjaśnić, że w apartamencie dla nowo-
żeńców nastąpiła poważna awaria kanalizacji i w związku
z tym pomieszczenie zupełnie nie nadaje się do zamiesz-
kania. Poza tym hotel dysponuje tylko jednym wolnym
pokojem z podwójnym małżeńskim łożem.
- O czym teraz rozmawialiście? - spytała Mo, kie-
dy Matt przez chwilę konferował z zarządcą jedynie po
włosku.
- Poprosiłem, żeby polecił nam inny hotel.
- I co on na to?
- Odparł, że w całym mieście jest natłok turystów
i wszędzie powiedzą nam to samo, co tutaj: że nie ma
wolnych pokoi.
Mo ze zdziwieniem odkryła, że na myśl o dzieleniu
z Mattem jednego łóżka, choćby i największego, ogarnęło
ją nagłe podniecenie. Szybko odsunęła od siebie grzeszne
myśli.
- Każ mu znaleźć dla nas coś innego - upierała się.
- Twierdzi, że to beznadziejna sprawa.
- Przecież muszą być w tym hotelu jakieś wolne po-
mieszczenia. Pokoje służbowe, magazyny na pościel, czy
ja wiem, cokolwiek.
Matt na moment spojrzał jej w oczy, po czym ponownie
zwrócił się do niewysokiego, łysego jak pała mężczyzny
z sumiastymi wąsami. Z jego ust popłynął kolejny potok
słów w niezrozumiałym dla Mo języku, uzupełniony peł-
nymi ekspresji gestami rąk i wymowną mimiką. Po trwa-
jącej kilka minut wymianie zdań Matt odwrócił się tym
razem do Mo. Wyraźnie widziała, że z trudem hamuje się,
by nie wybuchnąć śmiechem.
- No i czego się dowiedziałeś? - zapytała.
- Tak jak kazałaś, poprosiłem go, by udostępnio-
no nam jakieś pomieszczenie dla służby. Włoch zareago-
wał na to niebotycznym zdziwieniem. Nie mógł zrozu-
mieć, do czego nowożeńcom potrzebny jest drugi pokój.
Ja mu na to odparłem, że jest mi niezbędny do pracy, gdyż
piszę książkę. Wtedy ten nieodrodny syn swojego kraju
zmartwił się, że w trakcie miodowego miesiąca muszę
zajmować się czymkolwiek innym niż nowo poślubioną
żoną.
Mo zauważyła, że włoski zarządca przygląda jej się ze
smutkiem w oczach i kiwa głową. Usłyszała też, jak
mruknął pod nosem:
- Americani. Cosi buffoni.
Tyle to nawet ona zrozumiała.
Niewysoki mężczyzna ponownie zaczął coś namiętnie
perorować. Matt skwitował jego przemowę jednym
słówkiem:
- Grane. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta