pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzić, czy była całkiem bezpieczna? Może kierowało nim
swoiÅ›cie pojmowane poczucie obowiÄ…zku? Przecież ciÄ…­
gle był jej mężem. Nie, nie zniosłaby, gdyby wrócił tylko
po to...
Ale jeśli miał jakiś inny powód?
O Boże. Na samÄ… myÅ›l o tym poczuÅ‚a, że drżą jej ko­
lana. WsparÅ‚a siÄ™ pod boki i wbiÅ‚a obcasy w grzÄ…skÄ… zie­
mię na brzegu rzeki, żeby nie zacząć uciekać.
Will zatrzymaÅ‚ siÄ™ na szczęście dobry metr od niej i wy­
ciÄ…gnÄ…Å‚ z kieszeni przemoczony bilet.
- Ty to zrobiłaś - stwierdził sucho. - Dlaczego?
Jego twarz była pozornie wyprana z wszelkich uczuć,
ale Kate wiedziała, że nadszedł kres wszelkich tajemnic
i podchodów, przynajmniej z jej strony.
- Bo... - zająknęła się. - Bo marzyłeś o tym.
- Nie - odparł, zdecydowanie potrząsając głową. -
Wcale tego nie chciałem. Po prostu byłem głupi. Aż do
dzisiejszego ranka.
Serce waliło jej jak oszalałe.
- Kiedy siÄ™ dowiedziaÅ‚aÅ›? - Kciukiem wskazaÅ‚ za sie­
bie, tam gdzie podekscytowany Sean, gwaÅ‚townie wyma­
chując rękami, wyjaśniał wszystko Michaelowi. - Kto ci
powiedział, że twoi bracia przyjeżdżają do Kalifornii?
- ZnalazÅ‚am list w papierach ojca, w dniu kiedy wy­
jeżdżaliÅ›my z Tinderbox. Potem zupeÅ‚nie o nim zapo­
mniaÅ‚am. ZresztÄ…, jak przecież sam wiesz, i tak nie mo­
gÅ‚abym go przeczytać. WpadÅ‚ mi w rÄ™kÄ™ tuż przed wej­
ściem na statek. Poprosiłam jakiegoś urzędnika, żeby mi
go przeczytał i... i...
W oczach Willa zamigotały dziwne iskierki. Skrzywił
się, ale Kate nie wiedziała, co to mogło znaczyć.
- Mogłaś oddać bilet i wziąć pieniądze. Przydałyby się
tobie i twoim braciom. Dlaczego tego nie zrobiłaś, Kate?
- Bo wiedziałam, jak bardzo pragniesz stąd wyjechać.
Chciałeś uciec nie tylko ode mnie, ale też i od ojca, od
tego miejsca, od wszystkiego. ChciaÅ‚eÅ› wolnoÅ›ci. To prze­
cież bardzo proste.
- A ty zamierzałaś dać mi tę wolność, bez względu na
to, ile by cię to kosztowało?
StaÅ‚ przed niÄ… w kaÅ‚uży wody, która Å›ciekaÅ‚a mu po ple­
cach. Czarne wÅ‚osy przylgnęły mu do czoÅ‚a, a drobne kro­
ple spływały po głębokich bruzdach twarzy. Jeszcze się
nie uśmiechał.
- Ni fuaireamar - powiedziaÅ‚ nagle,, bezbÅ‚Ä™dnie po­
wtarzajÄ…c sÅ‚owa, które wymknęły jej siÄ™ w czasie pier­
wszej upojnej nocy spędzonej u jego boku. Zupełnie ją
tym zaskoczył. Zbita z tropu, popatrzyła na niego z ukosa.
- Co to znaczy, Kate? - zapytał.
- Jesteś pijany - próbowała wykręcić się sianem
i głośno pociągnęła nosem. Rzeczywiście zalatywał od
niego mocny zapach whisky.
- Byłem, ale już nie jestem. Powiedz mi.
Najpierw zrobiło jej się gorąco, a potem zimno jak
w samym środku szalejącej zamieci. Przycisnęła rękę do
piersi, żeby powstrzymać oszalałe serce.
- Dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Jest parÄ™ rzeczy, które musimy sobie wyjaÅ›nić. Po­
winienem je sobie poukładać w głowie.
- Na przykład? - spytała bez tchu.
- Co powiesz na to, że być może jestem największym
głupcem na świecie? Do tego tchórzem?
- Nie - odparła, przecząco kręcąc głową. - Nie jesteś
ani jednym, ani drugim. - Spojrzała mu prosto w oczy
i wyczytała w nich to, co dawno już chciała wyczytać. -
Doznałeś w życiu wielu krzywd. To wszystko.
Wstrzymała oddech, kiedy Will postąpił krok bliżej.
Delikatnie wziął ją za rękę i złożył delikatny pocałunek
na jej dłoni. Ledwo musnął ustami jej skórę.
- To ty zaznałaś wielu krzywd, Kate - powiedział. -
I to przeze mnie. To ja cię skrzywdziłem.
Teraz ona okazała się najnędzniejszym tchórzem.
Przez długą chwilę stała bez najmniejszego ruchu. Nie
oddychała, nie odezwała się ani jednym słowem. Patrzyła
mu prosto w oczy, jakby szukaÅ‚a tam potwierdzenia swo­
ich najgłębszych nadziei.
- Co to znaczy, Kate? - powtórzył.
Położył ręce na jej biodrach, a ona oparła mu dłonie na
piersiach, w miejscu, gdzie czuła mocne i regularne bicie
jego serca. Przyciągnął ją do siebie. Przez dłuższy czas
spoglÄ…dali na siebie.
- Nifuaireamar - wyszeptała Kate. - Kocham cię.
W jego czarnych oczach zapÅ‚onęła niewysÅ‚owiona ra­
dość przemieszana z głęboką czułością. Kate była już
pewna, ze Will wrócił po nią.
- Ni fuaireamar - powtórzyÅ‚, kaleczÄ…c celtyckie sÅ‚o­
wa, choć Kate nigdy w życiu nie sÅ‚yszaÅ‚a nic piÄ™kniejsze­
go. - Też cię kocham.
Pocałował ją i zamknął w niedzwiedzim uścisku, a ona
całą sobą chłonęła żar jego ciała. Było jej lekko na duszy.
Miała wrażenie, że odfrunęli do innego świata.
- Zawsze ciÄ™ kochaÅ‚em, Kate - szepnÄ…Å‚ Will, nie od­
rywajÄ…c ust od jej policzka. - Od pierwszego dnia, kiedy
tylko cię ujrzałem.
Odsunęła się nieco, żeby na niego spojrzeć. Teraz ona
też była całkiem mokra, ale nie zwracała na to uwagi.
- W głębi duszy bałem się tej miłości - wyznał. - Bałem
się wszelkich uczuć z wyjątkiem nienawiści do samego siebie.
- Co cię zmieniło?
Uśmiechnął się czule i pocałował ją prosto w czoło.
- Ty, Kate. Ty i twoja miłość.
- A co z twoim ojcem? - zapytała ostrożnie.
- Widziałem się z nim. Rozmawialiśmy bardzo długo.
Kate na moment zamknęła oczy i wydała westchnienie
ulgi.
- I co?
- Powiem ci szczerze, sam nie wiem. Gdy dorastałem,
nie byÅ‚ mi prawdziwym ojcem, ale potem, kiedy wyjecha­
łem, to ja nie byłem dla niego prawdziwym synem. Tak
czy owak, jeÅ›li da mi szansÄ™, chciaÅ‚bym spróbować od po­
czÄ…tku.
- Jestem pewna, że on też chce z tobą się pojednać.
- Byłaś tam.
Skinęła głową, a Will uśmiechnął się.
W tej samej chwili minęli ich Sean i Michael, zezując [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta