pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stoliku.
Włożyła je na głowę i na znak Teda przedstawiła się do mikrofonu: - Tu Carey Justice.
- Carey - odezwał się znajomy skądś głos. - W zeszłym tygodniu dzwoniłem w sprawie
Johna Otisa.
- Przykro mi, nie pamiętam.
- Dzwoniłem i powiedziałem, że to nie on.
Teraz sobie przypomniała, a jakże.
- Rzeczywiście.
- Nie uwierzyłaś mi.
- Cóż, szczerze mówiąc, ja także nie wierzę, żeby John Otis zamordował Harveya i Lindę
Kline'ów.
- NaprawdÄ™?
- Tak.
Spojrzała na Teda, zdziwiona, że kazał jej wracać z takiego powodu.
Takich słuchaczy rozłącza się zazwyczaj po jednym zdaniu.
Ted włączył się do rozmowy.
- Bob twierdzi, że ma dodatkowe informacje dotyczące włamania do domu Tricii Summers,
ale upieraÅ‚ siÄ™, że przekaże je tylko i wyÅ‚Ä…cz¬nie tobie.
- A zatem zamieniam się w słuch, Bob. Co nam powiesz?
- Myślałem, że tym sposobem udowodnię wszystkim, że John nie zabił Kline'ów. Tylko że
nikt rue zwraca uwagi.
Carey zrobiło się zimno. Zerknęła na Teda. Zmarszczył brwi, nie był zadowolony.
Producentka była już na swoim stanowisku.
- Ja zwróciłam uwagę - powiedziała do mikrofonu. - Dostrzegłam podobieństwa.
- Ale policja nie.
Namierzjego numer, pokazaÅ‚a na migi producentce, onajednak wzru¬szyÅ‚a ramionami na
znak, że nie zrozumiała.
- Opowiedz o tym, Bob - zaproponowała słuchaczowi. Gdy zaczął mówić, sięgnęła po
notes i długopis Teda. Nabazgrała: "Niech Lucy go namierzy!", i podała koledze. Skinął
głową i połączył się z Lucy.
- Myślałem, że różowa koszula nocna z czymś im się skojarzy - ciągnął Bob. - Ale są tacy
głupi!
- Cóż ... - Carey nie wiedziała, jak postąpić. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej, a
zarazem bała się, że go spłoszy i rozłączy się, zanim go namierzą. Nie miała pojęcia, jak
dziaÅ‚a komputerowy system namie¬rzania, ile czasu potrzeba.
- Przecież to oczywiste, każdy głupi by to zauważył - Bob uniósł głos. - Ale oni są za głupi!
Więc to przez nich, Carey! Przez nich!
- Co przez nich?
Spojrzała na Lucy. Wymachiwała kartką papieru i sygnalizowała, że już namierzyli numer.
- Przez nich musiałem kogoś zabić!
- Poczekaj! - Carey poczuła, że jej serce przestaje bić. Wydawało się, że wszystko
zniknęło, że istnieją tylko mikrofon i ona~
- Bob, nie musisz nikogo zabijać, tylko ze mną porozmawiaj. Wytłumacz mi, wtedy ich
przekonam.
- I tak nie zrozumiejÄ…. Koszula nocna! Taka sama koszula nocna jak u tamtej!
- SkÄ…d wiesz, Bob?
- Powiedz im, niech sprawdzą. Ale i tak już za pózno. John tego nie zrobił, tylko ja.
Trzask sÅ‚uchawki i ciÄ…gÅ‚y sygnaÅ‚ wydaÅ‚y siÄ™ Carey Å›miertelnie groz¬ne. Nie wiedziaÅ‚a, co
powiedzieć. Zerknęła na Teda. Był również zbity z tropu. Jedna Lucy nie straciła głowy,
włączyła reklamy i wypełniła nagłą ciszę w eterze.
- Jezus Maria - 'odezwał się Ted, gdy miał pewność, że słyszy go tylko Carey. - Jezu
Chryste.
Carey powoli dochodziła do siebie.
- Ted, nie wracaj do tego na antenie. Nie możemy ryzykować, że facet się wkurzy i
naprawdÄ™ coÅ› zrobi.
Skinął głową.
- Racja. A ty co zrobisz?
- ZadzwoniÄ™ do przyjaciela z policji.
Spochmurniał.
- Niezły plan. Boże. Nie do wiary. Już nieraz grożono mi śmiercią, ale nikt nigdy nie
zapowiadał zbrodni! To straszne.
Carey wiedziała, o co mu chodzi. To znacznie gorsze. Może dlatego, że w grozby pod
własnym adresem jakoś trudniej uwierzyć. A tak, na myśl, że Bogu ducha winny człowiek
...
Nie chciała o tym myśleć. Wyszła ze studia, poprosiła Lucy, żeby zachowała nagranie na
wypadek, gdyby policja chciała je przesłuchać.
Seamusa nie było w domu, więc zadzwoniła na posterunek.
- Detektyw Rourke pracuje w terenie, psze pani - usłyszała, gdy w końcu połączono ją z
Wydziałem Zabójstw. - Może ktoś inny może pani pomóc.
Usiłowała przypomrtieć sobie nazwiska innych detektywów, których poznała podczas
pracy w prokuraturze, ale miała pustkę w głowie.
- Prowadzę audycję radiową - powiedziała w końcu. - Przed chwilą zadzwonił do mnie
słuchacz, twierdząc, że ma wiadomości na temat włamania do Tricii Summers. Twierdzi
także, że kogoś zabił.
- Masa czubków dzwoni do nas z podobnymi rewelacjami, psze pani ¬odparÅ‚ gÅ‚os na
drugim końcu kabla. - Powiedział coś użytecznego?
- Mam jego numer telefonu.
- Więc proszę mi go podać, a my się tym zajmiemy. - W wolnej chwili, dodała w myślach,
wnioskując ż jego tonu.
Nagle ogarnęła ją furia. Nie przywykła, by gliniarze traktowali ją w ten sposób. Co prawda,
pani prokurator cieszyÅ‚a siÄ™ wiÄ™kszym sza¬cunkiem niż zwykÅ‚a dziennikarka z radia. W jej
gÅ‚osie pojawiÅ‚y siÄ™ lo¬dowate nuty.
- Proszę przekazać Seamusowi Rourke, żeby zadzwonił do mnie jak najszybciej.
Nazywam się Carey Stover, mój numer to 555-32-14. Jeśli nie przekaże mu pan,
zadzwoniÄ™ do niego do domu o piÄ…tej rano. Jasne?
Na drugim końcu kabla zapadła cisza. Wyobrażała sobie, że facet rozważa, czy dać
spokój, czy wysłać ją do diabła. Rozsądnie dokonał
właściwego wyboru. .
- Czy mogłaby pani jeszcze raz podać numer? - poprosił. Powtórzyła i odłożyła słuchawkę.
Dupek! Ciekawe, ile ważnych informacji znika bezpowrotnie w sto¬sach ignorowanych
zgłoszeń na biurku tego półgłówka.
Potem pojechała do domu, bowiem nie miała nic innego do roboty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta