[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nogami oplotła jego biodra i przyjęła go z radosnym, nietłumionym
westchnieniem ulgi. Ich ciała stały się jednym bytem. Nie po raz pierwszy
kochał się z kobietą, ale po raz kolejny pomyślał, że z Kansas wszystko
jest inne i niepowtarzalne.
- 104 -
RS
Była odważna i niepohamowana, rozpaczliwie szczera w swoim
pożądaniu, wolna jak ptak. Nigdy nie rozumiał i nie doznał takiego uczucia
swobody. Ogarnął go przejmujący lęk, że Kansas nagle zniknie. Straci ją,
jeśli nie będzie dość ostrożny, a razem z nią coś najlepszego, co
przydarzyło mu się w życiu, i to bezpowrotnie. Serce biło mu jak oszalałe,
coraz mocniej... i nagle ten głupi, irracjonalny strach gdzieś uleciał.
Wykrzyknęła jeszcze raz jego imię, a ciało Paxa przeszył dreszcz
spełnienia. Nie zniknęła, była z nim, rozpalona, oddana mu bez reszty, nie
ukrywająca swoich pragnień. Stracił dla niej głowę.
ROZDZIAA DZIEWITY
Kansas otworzyła oczy i błędnym wzrokiem ogarnęła panujący w
sypialni rozgardiasz. Rozrzucone po podłodze ubrania, prześcieradła i
poduszki. Jej nagie ciało splecione w miłosnym uścisku z nagim ciałem
Paxa.
Na wpół przytomnie szukała w sobie poczucia winy albo wstydu, i
nie doszukała się ani jednego, ani drugiego. Nawet śladu wyrzutów
sumienia.
Kiedy odwróciła głowę i spojrzała na drzemiącego Paxa, wzruszenie
ścisnęło jej serce. Z potarganymi włosami, bladą z wycieńczenia twarzą i
podkrążonymi oczami, wyglądał jak ofiara katastrofy kolejowej.
Wiedziała, co go tak wyczerpało.
Nie seks. Oni nie uprawiali seksu". Kochali się. Już dawno zdała
sobie sprawę, że jest w nim zakochana. Ale on, jej dzielny i silny
mężczyzna, który nigdy nie tracił nad sobą kontroli, był jak wypuszczony
- 105 -
RS
na wolność dziki ogier. Wreszcie przestał bronić się przed nią i przed
samym sobą. Miotany gwałtownymi uczuciami, kochał ją jak straceniec,
jak gdyby zaznał tej wolności po raz pierwszy. Obnażył przed nią
skrywane pragnienia. I był równie bezradny jak ona.
Kansas zdawała sobie sprawę, jak bardzo są do siebie niepodobni.
Wiedziała, że gdy odnajdą jej brata, nie będzie miała żadnego pretekstu, by
zostać w Arizonie. Znała wszystkie powody, dla których nie powinna była
się kochać z Paksem, a jednak niczego nie żałowała. Ten mężczyzna był
samotny jak palec, kiedy go poznała. Nie potrafiłaby odejść, nie przyznając
się, co do niego czuje, nie ofiarowując mu miłości, której tak rozpaczliwie
pragnął.
Uchylił powieki. Wykorzystując te kilka sekund, podczas których
był jeszcze półprzytomny i zaspany, ułożyła się na nim i musnęła jego
wargi ciepłym, delikatnym pocałunkiem. Tak zwyczajnie, tak naturalnie
poddał się jej pieszczocie, że miała ochotę całować go bez końca.
Ale nagle poczuła, jak sztywnieją mu mięśnie. Zmarszczył czoło i
spojrzał na nią zamglonym, niedowierzającym wzrokiem, jak gdyby była
zjawą z jego snu.
Właśnie takiej reakcji się spodziewała. Jedno miłosne zbliżenie nie
mogło zmienić mężczyzny, który przez całe życie starannie kontrolował
swoje emocje. Pax mógł sobie nigdy nie wybaczyć, że uległ czemuś tak
trywialnie ludzkiemu, jak pragnienie kobiety. Jeżeli więc go naprawdę
kochała, jedyne, co mogła zrobić, to uwolnić go od poczucia winy.
- Hej - mruknęła - co masz taką niewyrazną minę? Otworzył jeszcze
szerzej oczy, a potem roześmiał się.
- Nie wiem. Zniło mi się, czy naprawdę przeżyliśmy trzęsienie
ziemi?
- 106 -
RS
- Ja na pewno. Ty też wyglądasz na poturbowanego. - Uniosła głowę
i wsparła się na łokciu. - Muszę cię o coś zapytać, ale patrz mi prosto w
oczy. Nie razi cię moja chudość?
- Chudość? Uważam, że nie ma nic bardziej podniecającego od
szczupłego ciała kobiety.
- Dobra odpowiedz, wielkoludzie. A blizny?
- Uwielbiam twoje blizny.
- Następna dobra odpowiedz. Hm... Z trzecim pytaniem chyba nie
pójdzie ci tak łatwo...
- Rudzielcu? - Pocałował ją w czubek nosa.
- Słucham.
- Masz piękne ciało, podoba mi się w nim wszystko. Jeżeli
przestaniesz patrzeć mi w oczy i zerkniesz trochę niżej, to odkryjesz, że te
pytania nie mają sensu. Może zaczniemy rozmawiać o czymś
poważniejszym?
- O tym, jak bardzo ty mi się podobasz?
- Kansas... - Położył rękę na jej policzku. - Naprawdę nie chciałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]