[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za Włodawą w teren okupowany przez Niemców. Szli milczący, zgryzieni, zdenerwowani,
zli. Pierwsze niemieckie mundury wstrząsnęły nerwami. Echa bohaterskiej obrony Warszawy
podniecały, piekły i dręczyły męczącym pytaniem: dlaczego nas tam nie było? Kapitulację
stolicy odchorowali, nie chcieli tego dnia nic jeść. Dalszy marsz stał się marszem
udręczonych, chorych psychicznie ludzi, których ożywiał jedynie niepokój o najbliższych. Na
ulice Pragi weszli tuż za okupacyjnymi oddziałami niemieckimi, zajmującymi stolicę po
trzydniowym zawieszeniu broni. Wracali po bezsensownej włóczędze, nakazanej przez chaos
13
17 września 1939 wojska radzieckie doszły do Bugu i Sanu 28 tegoż miesiąca Niemcy hitlerowskie
ustaliły w tym miejscu granicę.
decyzji. Warszawa w pazdzierniku 1939 roku była miastem grozy. Gruzy hamowały ruch na
ulicach, dymiły jeszcze zgliszcza. Na jezdniach piętrzyły się barykady. Domy były bez, szyb.
Mieszkania bez światła, bez wody, oraz gazu. Zamarłej i niesamowitej ciszy ulic nie porusza
zgrzyt wozów tramwajowych. Na każdym domu blizny po uderzeniach bomb i szrapneli. W
słońcu przedziwnie pogodnej jesieni niezliczone tłumy ludności przelewają się jezdnią i
chodnikami. Pod murami stoją pierwsi przygodni handlarze, trzymający w rękach różnorodne
towary. Od czasu do czasu maszeruje wrogi oddział w szarozielonych mundurach. Coraz
częściej przesuwają się zielone, policyjne auta niemieckie. Rozpoczyna swą działalność
gestapo.
Zaczynają się pierwsze rewizje, pierwsze aresztowania. Ojciec Alka był jedną z tych
najpierwszych ofiar gestapo. Siedzieli właśnie wszyscy w mieszkaniu, był już pózny wieczór,
minęła godzina policyjna. Alek bandażował sobie stopę, skaleczoną w końcowym okresie
wędrówki, z której wrócił przed dwoma tygodniami.
Matka sprzątała ze stołu. Gdy rozległo się energiczne stukanie do drzwi, nikogo to
specjalnie nie zaniepokoiło. W owe pierwsze okupacyjne tygodnie ludność
Warszawy-nie znała jeszcze lęku, powodowanego stukaniem w drzwi po godzinie
policyjnej. - Kto tam?
- Polizei!
Weszło ich pięciu, z jakimś cywilnym volksdeutschem na czele. Od pierwszej chwili
było oczywiste, że przyszli po ojca Alka, znanego w Warszawie działacza, kierownika dużego
zakładu przemysłowego. Pan Dawidowski w czasie krótkiego badania był blady, lecz
spokojny - nie znano jeszcze wówczas ani śledztwa gestapowskiego, ani sposobów likwidacji
więzniów. Alek stał w rogu pokoju oszołomiony nieoczekiwanym wydarzeniem, zaskoczony
tym, co się dzieje. Gdy zbliżył się doń ów gestapowiec w cywilu i czystą polszczyzną zaczął
zadawać jakieś pytania dotyczące ojca, Alek przez chwilę wahał się, co i jak odpowiedzieć.
Dopiero gdy cywil, natarczywie żądając wiadomości, gdzie są ukryte pieniądze, przyłożył do
brzucha chłopca lufę pistoletu i zagroził strzałem, dopiero wówczas Alek zdecydował się na
odpowiedz. - Strzelaj pan - powiedział wolno, patrząc w oczy szpicla. - Strzelaj pan -
powtórzył. Dlaczego nie aresztowano wówczas Alka, dlaczego wyprowadzono tylko ojca?
Bóg to raczy wiedzieć! Być może w pierwszych dniach okupacji gestapo nie miało jeszcze
ustalonej metody postępowania w podobnych sytuacjach. Hardą odpowiedz chłopca
pozostawiono bez następstw. Harda ta odpowiedz była dla Alka jakby wypowiedzeniem jego
prywatnej wojny Niemcom. Jego pierwszą próbą stawiania oporu wrogowi. Aresztowanie
ojca wywarło na Alku ogromne wrażenie. Wrażenie to uzewnętrzniło się w dwóch decyzjach
jakże bardzo charakterystycznych dla Alka.
Decyzja pierwsza polegała na uczynieniu postanowienia, że do czasu, póki ojciec
będzie więziony, nie tknie słodyczy ani cukru. W charakterystycznej tej, choć drobnej
decyzji, trwał Alek konsekwentnie aż do czerwca 1940 roku. Potem już postanowienie stało
się bezprzedmiotowe: jednej z nocy czerwcowych w lesie w Palmirach14 ojciec Alka został
rozstrzelany wraz z Maciejem Ratajem , Mieczysławem Niedziałkowskim15 i dwustu
kilkudziesięcioma innymi ludzmi, których jedyną winą było to, iż byli działaczami
społecznymi, politycznymi lub gospodarczymi w przedwojennym życiu polskim. Decyzja
druga była tak samo naturalna jak pierwsza, ale znacznie donioślejsza w skutkach. Alek
postanowił jak najszybciej rozpocząć akcję przeciw okupantowi. W tej drugiej decyzji Alek
był tylko jednym z tysiąca. Wszak we wszystkich polskich szkołach, we wszystkich salach
publicznych przez lata całe widniało hasło: Być zwyciężonym i nie ulec - to zwycięstwo .
Polska przegrała szereg bitew, nie przegrała jednak wojny. Wojna trwa! Walczą nasi
sprzymierzeńcy, organizuje się we Francji nowy polski rząd i emigracyjne polskie siły
zbrojne. Wojna trwa! Polska musi walczyć, musi walczyć także w kraju! Ledwo wróciwszy z
wędrówki, zaczęły się Buki z Zeusem na czele schodzić na rozmowy, których głównym
zadaniem było szukanie sposobów szkodzenia wrogowi i pełnienia służby społecznej w
nowych warunkach. To poszukiwanie nowych dróg walki i służby było cechą
charakterystyczną nie tylko Buków, lecz wszystkich czynnych elementów społeczeństwa
polskiego w jesieni i w zimie 1939-1940 roku. Zespół Buków mógł się w tym poszukiwaniu
poszczycić pewnym rekordem, jakże naturalnym wśród tej gromady młodych, której ambicją
było przodowanie w inicjatywie i wysiłkach. Buki jedne z pierwszych chwyciły trop
nowych form walki i służby. Stało się to 15 pazdziernika 1939 roku. Tego dnia Zośka
przybiegł do innych z paroma arkuszami pierwszego tajnego, na powielaczu odbitego
pisemka. Był to pierwszy numer Polski Ludowej - pisma demokratycznej grupy młodzieży
PLAN16. Chłopcy z zapartym oddechem czytali nieudolnie powielone arkusze, mało
zastanawiając się nad zdaniami o wyzysku kapitalistycznym i o krwawym sztandarze
rewolucji, natomiast całym sercem chłonąc słowa, męką cierpień i nienawiści zaprawione,
wzywające do walki z okupantem. Nie ma się co długo namyślać! Oto jest ośrodek, który
[ Pobierz całość w formacie PDF ]