[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogąc się podnieść. Teraz doświadczała czegoś podobnego, z tą różnicą, że
brzuch bolał ją o wiele mocniej.
Zwalcz to! Dalej, nie daj się!
Dziewczyna czuła się, jakby pędziła w górę i w dół kolejką górską,
a świat znów przesłoniła osobliwa żółta poświata.
To dopiero będzie przygoda! Chodz, przejedzmy się!
Czy ktoś do niej mówił? Mel mogłaby przysiąc, że w pokoju był ktoś
jeszcze. A może miała halucynacje, będące symptomem choroby?
Pewnie, że to straszne, ale o to właśnie chodzi!
129/250
Czyżby zaczęła przemianę? Kto to mówił?
Wznosisz się wysoko, a potem zasuwasz w dół!
Mel krzyknęła z bólu.
Nie! Zwalcz to! Nie jesteś na żadnej kolejce górskiej!
Nudności osiągnęły punkt kulminacyjny. Dziewczyna zmusiła się, by
stoczyć się z dywanu, wstać i poczłapać do łazienki. Miała wrażenie, że
podłoga została wykonana z poduszek. Idąc, odbijała się od ścian i mebli, ale
zdołała dotrzeć do łazienki. Osunęła się na kolana przed muszlą klozetową
na szczęście była to nowoczesna toaleta, a nie dziura w ziemi, jakie
ostatnio widziała w Harranie i zwymiotowała. Nienawidziła tego od
najwcześniejszych lat. Zamknęła oczy, by nie musieć patrzeć na muszlę
wypełnioną wymiocinami, ale smród był tak mocny, że znów targnęły nią
torsje. Potem z trudem spłukała toaletę i osunęła się na płytki podłogowe.
Nadal kręciło jej się w głowie. Miała wrażenie, że unosi się na powierzchni
falującej wody.
Boże, przemieniam się, niech to szlag, staję się jednym z nich. Boże, nie
pozwól, by do tego doszło, oszczędz mi tego losu, och, niech to się
skończy&
I stał się cud. Po chwili nudności ustąpiły, karuzela zaczęła zwalniać, aż
wreszcie całkiem się zatrzymała. %7łółty filtr poblakł. Podłoga wydawała się
zimna i obca, ale przynajmniej była twarda i solidna. Wrażenie leżenia na
pontonie na wzburzonej powierzchni znikło.
Spróbowała się podnieść. Udało się bez trudu i Mel mogła spojrzeć
w lustro. Zwieczka znajdowała się w sąsiednim pokoju, ale wciąż było
wystarczająco dużo światła, by przyjrzeć się spoglądającej na nią
z przerażeniem twarzy. Jej cera była skrajnie blada, a ciemne kręgi wokół
oczu zdradzały brak snu. Na głowie miała splątany kołtun.
130/250
Boże&
Już wyglądała jak jedna z nich.
Tylko jej niebieskie oczy wciąż były normalne. Błyszczały strachem, ale
rozpoznała je bez trudu i otrząsnęła się z przygnębienia. A czego niby się
spodziewała? Oczywiście, że wyglądała obrzydliwie. Trudno się dziwić po
tym, co przeszła.
Wróciła do salonu i znów usiadła na kanapie. To było niezwykłe, ale
znów czuła się dobrze. Podobnie jak ostatnim razem przez moment czuła się
paskudnie i zwróciła zawartość żołądka, ale po chwili wszystko wróciło do
normy. Czy choroba zawsze rozwijała się w ten sposób? Czy ataki będą się
zdarzać częściej, czy po prostu przytrafi się jej szczególnie silny i wtedy się
przemieni? Przerażała ją ta perspektywa.
Cholera, nie mogę tu zostać .
Kończył jej się czas. Jeśli jej teoria była słuszna, kolejny atak nudności
przypuszczalnie ją zabije. Musiała więc ruszyć do parku. A co, jeśli GRE
dokonało już zrzutu? Czy inni ocaleni przejęli już leki? Może jednak zrzut
jeszcze nie nastąpił. Może nadlecą rano? Musiała dotrzeć tam na czas.
Noc na Alei Koszmarów była jednakże niezmiernie niebezpieczna.
I naraz dziewczyna przypomniała sobie kolejną przerażającą rzecz.
Cholera, zgubiłam kij! Leży gdzieś na ulicy!
Czy powinna zaryzykować i spróbować go znalezć? A może tutaj
znajdzie jakąś broń? Uniosła świeczkę i raz jeszcze obeszła mieszkanie.
W salonie nie znalazła niczego interesującego, ale przypomniała sobie, że
zmarły miał na sobie mundur. Zebrała się na odwagę i wróciła do sypialni.
Zwiecąc sobie świeczką, przyjrzała się trupom dokładniej. Mężczyzna nie
miał pistoletu ani pałki. Nie przypominał miejscowych policjantów, których
131/250
widziała na ulicach przed Dniem M . Domyśliła się więc, że był oficerem
armii, zapewne emerytowanym.
Odwróciła się, by wyjść, i wtedy dostrzegła ozdobną szafkę po drugiej
stronie pokoju. Przez szklane drzwiczki widziała rozmaite przedmioty
związane z karierą wojskową gospodarza kolejny mundur, flagę, kilka
medali oraz szablę.
Miecz!
Otworzyła szafkę i wyciągnęła broń. Szabla wyglądała na antyk, zupełnie
jakby pochodziła z innej ery w historii Harranu. Pochwa była raczej cienka
i nieco wygięta, a Mel oceniła, że ostrze ma około metra długości. Złapała za
rękojeść i powoli wyciągnęła broń z pochwy. Była dość lekka i łatwo się nią
machało. Przecięła kilkakrotnie powietrze i odniosła wrażenie, że szabla
stanowi naturalne przedłużenie jej ramienia. Dotknęła klingi i odkryła, że jest
niebywale ostra.
Na grzbiecie leżącej obok wysłużonej książki widniał napis kilidż . Mel
podniosła ją i ujrzała rysunek identycznej szabli na okładce. Słowu kilidż
towarzyszyło mnóstwo wyrazów w alfabecie arabskim. Dziewczyna
przekartkowała książkę i natknęła się na rysunki mężczyzn walczących tą
bronią. Napisano ją po arabsku, ale nie było wątpliwości, że to podręcznik
posługiwania się szablą.
A więc to kilidż. Zdobyłam miejscowy oręż! Będzie to moja pamiątka ze
wspaniałej zagranicznej podróży. Któregoś dnia sprzedam szablę w necie
i zarobię kupę forsy, ha, ha, ha!
W każdym razie zdobyła nową, śmiercionośną broń, o wiele lepszą od
kija bejsbolowego. Pochwa miała nawet tasiemki, dzięki którym Mel mogła
ją sobie przytroczyć do pasa.
132/250
W szafce nie było już nic, z czego mogłaby skorzystać. Odwróciła się
więc do pary trupów i rzekła:
Przykro mi, że zabieram wam szablę, ale potrzebuję jej bardziej niż
wy. Mam nadzieję, że to zrozumiecie.
Wyszła z sypialni i zamknęła drzwi. Zajrzała do kuchni, by uzupełnić
zapas wody, i skierowała się do drzwi wejściowych. Potem coś ją tknęło
i wróciła do salonu, by zdmuchnąć świeczki. Wsunęła je do plecaka, a w ślad
za nimi wrzuciła zapalniczkę.
Teraz jestem gotowa .
Nim opuściła budynek i ponownie zmierzyła się ze złem, które
zawładnęło nocą, raz jeszcze przyjrzała się pogrążonemu w ciszy
mieszkaniu. Dwoje starszych ludzi w sypialni poddało się, ale zakończyło
życie w spokoju i co najważniejsze razem.
Musieli bardzo się kochać .
Po chwili Mel wyszła na zewnątrz.
13.
23:00
W nocy Aleja Koszmarów stawała się zupełnie innym miejscem.
Zniknął ostry blask słońca i wysoka temperatura, a w ich miejsce pojawiły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]