pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Szybkie spojrzenie na Craiga upewniło ją, że niepotrzebnie się dręczyła. Craig
niespiesznie rozglądał się wokół, jakby wchłaniając w siebie spokój tego zakątka. Odezwał
się dopiero po dłuższej chwili.
 To coś wspaniałego, Maryo. Dziękuję ci, że mnie tu zabrałaś.
Dobrze zrobiła, zawierzając swojej intuicji i pokazując mu tę wyspę. W głębi duszy
cieszyła się, że był jedynym, przed którym w jakimś sensie odkryła samą siebie. Stała
nieruchomo, jakby na coś czekając, a słońce oblewało złotym blaskiem jej nagie ramiona i
nogi.
Na tle skał i błękitnego nieba jej szczupła sylwetka wyglądała jak morski ptak, gotowy w
każdej chwili odlecieć. Craig bez słowa ruszył ku niej i wziął ją w ramiona. Jego pocałunek
był jak ten pogodny dzień, nagrzane słońcem usta nie śpieszyły się, pewne przyjęcia. Było
tak, jakby wiedzieli, że czas przed nimi jest niezmierzony, że wystarczy go na powolne
wzajemne poznawanie. Czas na dawanie i przyjmowanie. Czas ostatecznego oddania...
Zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego całym ciałem. Pasowali do siebie, tak
jakby byli dla siebie stworzeni. Może nawet od pierwszej chwili, gdy odkryła tę wysepkę i
uznała ją za swoją wyłączną własność, przeczuwała, że kiedyś coś takiego się wydarzy, że
nadejdzie dzień, kiedy podzieli się tą swoją tajemnicą z mężczyzną. I nie tylko ona ich
połączy, ale wtedy odkryje przed nim samą siebie, swoją prawdziwą naturę, której istoty
Tony nawet nie przeczuwał.
Usta Craiga całowały ją delikatnie, stopniowo pocałunki stawały się coraz bardziej
namiętne; rozchyliła wargi, poczuła, jak nagły płomień przebiegł przez jej ciało. Jego ręce
przyciągały ją coraz mocniej, przytulała się do niego, palce bawiły się jasnymi miękkimi
włosami na karku. Z lubością przyjmowała twardy dotyk jego muskularnej piersi.
Przeciągnęła dłońmi po jego ciele, pod palcami poczuła zarys żeber i bioder. Nie przestawał
jej całować, odczuwała coraz większą przyjemność, pomyślała, że dłużej tego nie wytrzyma,
umrze...
Jego usta rozpoczęły wędrówkę po jej szyi, błądziły po delikatnej skórze.
Niespodziewanie, nie mogąc już dłużej się powstrzymać, szarpnął jej bluzkę i odsłonił
ramiona. Rozkoszował się widokiem nabrzmiałych ust, płomieniem namiętności w jej oczach;
znów zaczął całować obnażone białe ramiona. Nadal się nie odzywał. Wpatrując się w nią
intensywnie zaczął powoli rozwiązywać tasiemki przy bluzce. Zadrżała pod dotykiem jego
rąk, rozpięta bluzka odsłoniła ciało.
Pochylił głowę, całował zagłębienie między piersiami, niecierpliwie odgarnął koronkę
stanika i dotknął jędrnej białej skóry. Marya drżała coraz bardziej, oczy jej płonęły. Objęła go
w pasie, przyciskała do siebie z całej siły, całą sobą czuła szaleńcze pulsowanie jego ciała.
Rozdzielili się jednocześnie. Craig szarpnął guziki koszuli, Marya jednym szybkim
ruchem przez głowę ściągnęła bluzkę, odrzuciła ją na ziemię. Craig stał nagi do pasa. Szeroki
w ramionach, ze splątanymi włosami na piersi, wydał się jej olśniewająco piękny.
Jednym szarpnięciem rozpięła spódnicę, oswobodziła się z niej. Spodnie Craiga upadły na
kępę trawy. Patrząc na Maryę, z rozmysłem ściągnął obcisłe slipki.
Nie speszyła się. Podświadomie czuła, że właśnie tak powinno być. W tym dzikim,
zalanym promieniami słońca zakątku ubranie nie było potrzebne, nagość była czymś
naturalnym. Wyślizgnęła się z koronkowej bielizny i wyciągnęła ku niemu obie ręce.
 Maryo, Maryo... jesteś moim przeznaczeniem, jedyną kobietą stworzoną dla mnie...
Delikatnie przesunął dłońmi, jakby chcąc zapamiętać kształt jej ciała, w milczeniu ujął jej
ręce i przyciągnął mocno do siebie; nie opierała się jego pocałunkom. Powoli, niemal
nieświadomie, opadli na trawę.
Kochał ją tak, jakby naprawdę była jedyną kobietą na całym świecie, jakby robił to po raz
pierwszy w życiu. Każdy gest i każde dotknięcie było czymś zupełnie nowym, przesyconym
niewinnością pierwszych doznań. Marya czuła to samo, w nicość uleciały wszystkie
wspomnienia o Tonym. Nieśmiałość mieszała się z radosnym oczekiwaniem i gotowością jej
ciała. Prawie nie odzywali się do siebie, wszystko działo się poza słowami: blask jej oczu,
delikatnie zaróżowione policzki, gra słońca i cienia na jej skórze.
Wygięła się pod nim, jakby chcąc go zatrzymać, w jej oczach zamigotała morska głębia.
Wiedziała, skąd bierze się napięcie na jego twarzy, miało to samo zródło, co jej  oboje
chcieli przedłużyć tę chwilę w nieskończoność, ale coś odwiecznego jak ta wyspa i
nieuchronnego jak przypływy i odpływy morza, popychało ich do ostatecznego spełnienia.
Nagle w głosie Craiga zabrzmiała przejmująca szczerość.
 Maryo, kochanie... teraz.
Jakby tylko czekając na jego głos i tę chwilę, jej ciało dołączyło do jego rytmu, zatraciło
się w oszałamiającej rozkoszy. Gdzieś z bardzo daleka usłyszała, jak jej własny głos zmieszał
się z krzykiem morskich ptaków.
Bardzo powoli powracała. Ich ciała nadal były splątane w ciasnym uścisku, głowa Craiga
spoczywała na jej piersi. Pomału jej serce zaczynało się uspokajać. Poczuła zapach
zgniecionej trawy, chłodny dotyk powietrza na skórze. Z nagłym uczuciem żalu uświadomiła
sobie, że jej ciało znów należy tylko do niej. Nie chciała tego, pragnęła jeszcze przedłużyć tę
chwilę, bez ruchu leżała w jego ramionach, rozkoszując się tym bezpiecznym schronieniem.
W końcu Craig przerwał ciszę. Pocałował ją w usta, poczuła jego oddech na policzku.
 Cieszę się, że po raz pierwszy kochaliśmy się tutaj, w pełnym słońcu i pod gołym
niebem... To jest twój świat, Maryo, pełen kwiatów i słońca. Maryo, jesteś piękniejsza, niż
potrafiłbym to wyrazić.
Była jak zaczarowana. Wypełniało ją poczucie bliskości tak intensywnej, jakiej nigdy
nawet sobie nie wyobrażała. Nie potrafiła teraz docenić tego, co właśnie powiedział.
Zapytała miękko:
 Czy było ci dobrze, Craig?
 Czy naprawdę musisz o to pytać?  zamruczał tylko, całując ją w szyję. Po chwili uniósł
się na łokciu, koniuszkiem palca obrysował kontur jej twarzy.  Było cudownie. Choć to
słowo i tak nie oddaje wszystkiego.  Zastanowił się, jakby szukając lepszego określenia. 
To było tak, jak bym to robił po raz pierwszy w życiu. Tak, jakby to miejsce zatarło w
pamięci całą przeszłość... Rozumiesz to?
Skinęła głową niemal przestraszona, bo sama myślała podobnie. Poczuła chłód na
plecach, zadrżała.
 Czy wiatr się wzmógł?
Craig uniósł się, podziwiała ukradkiem jego płaski brzuch i długie muskularne nogi.
Dopiero teraz poczuła lekkie tchnienie wiatru.
 Musimy wracać  zaniepokoiła się.  Tutaj nawet najmniejszy wiatr jest niebezpieczny.
 Nie chcę stąd iść.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
 Musimy  uśmiechnęła się.  Nie byłbyś zachwycony, gdybyś naprawdę tu został.
Spoważniał.
 Z tobą bym zaryzykował... Maryo, jeszcze tylko jeden pocałunek.
Znów wziął ją w ramiona. Tym razem ciepły dotyk jego ust był dla niej czymś innym,
zapowiedzią pożegnania. Zadrżała.
 Zmarzłaś. Lepiej załóż coś na siebie... pozwól mi tylko, bym jeszcze raz na ciebie
spojrzał.
Tony przestał o niej myśleć, gdy tylko dostawczego chciał. Craig był zupełnie inny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta