[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Csallóköz koÅ‚o Komarom i że z pewnych zródeÅ‚ dowiedziaÅ‚ siÄ™, jakoby
zamiarem generała było dostarczenie żywności dla twierdzy lipotvarskiej. Toteż
był on zdania, iż najlepszym posunięciem, jakiego mogłem dokonać, było
zatrzymanie wroga nad Wagiem: uniemożliwienie bowiem aprowizacji twierdzy
spowoduje niechybnie jej rychłą kapitulację. Z pewnością nie przywiódłby mnie
do tego kroku tak jak i do poprzedniej wyprawy, gdybym nie stracił nadziei na
odbudowę mostu i tym samym kontynuowanie powziętego planu. Sprowadziłem
wiÄ™c generaÅ‚a-porucznika Daniela Eszterházyego wraz z oddziaÅ‚ami, którymi
dowodził, i postanowiłem iść w stronę Wagu, wszelako w miarę możności
unikajÄ…c generalnej bitwy.
Trzema różnymi wÄ…wozami przeszedÅ‚em Å‚aÅ„cuch gór Mátra i skierowaÅ‚em
się do Vacu, siedziby biskupiej, położonej powyżej Budy, przemyśliwałem
bowiem jeszcze nad budową mostu, po którym dostałbym się na wyspę
Szentendre, zamieszkiwaną przez Serbów. Stamtąd wyruszyłem z piechotą
trzymając się blisko brzegu Dunaju, podczas gdy konnica przemierzała wzgórza
pokryte rzadkim lasem i łąkami, które były świetnymi pastwiskami. Trzecią
kolumnÄ™ stanowiÅ‚ tabor, który miaÅ‚ być rozÅ‚adowany w Tompie. Glöckelsperg,
po zburzeniu mostu, najwidoczniej otrzymawszy rozkaz obserwowania mnie,
posuwał się w moim kierunku. Rozłożył on obóz między dwoma wzgórzami w
takim miejscu, że gdybym mógł skądś dostać łodzie, przeprawiłbym się z moją
piechotą na drugą stronę rzeki i zaatakował nocą.
Jeśli dobrze pamiętam, pokonałem górę po dwóch dniach marszu. Wszystkie
moje kolumny udaÅ‚y siÄ™ do Szentbenedek (Sväty Benedik). ByÅ‚o tam miejsce po
starych rzymskich szańcach, porosłe bujną trawą, gdzie zdecydowałem się
rozłożyć obóz. Chociaż do Wagu miałem trzy dni drogi, którą można było
skrócić nawet do dwóch dni, nie ruszyłem się stamtąd, dopóki nie upewniłem się
co do planów nieprzyjaciela, gdyż nie chciałem zużyć nad Wagiem zbyt dużo
prowiantu i paszy. SprowadziÅ‚em hrabiego Bercsényiego dla zakomunikowania
mu mego planu. Znając dobrze, zarówno osobiście, jak i z zasłyszanych
65
opowieści, starego poczciwca Herbeville a, Lotaryńczyka z pochodzenia i
dragona z zawodu, postanowiłem wciągnąć go w zasadzkę, w którą nikt inny
prócz niego by nie wpadł. Kiedy przedstawiłem markizowi Des Alleurs
poÅ‚ożenie Lipótváru, zaaprobowaÅ‚ on w peÅ‚ni mój plan, nie mógÅ‚ jednak
wyobrazić sobie, że Herbeville tak dobrodusznie połknie haczyk. Po uzyskaniu
od generaÅ‚a Bercsényiego informacji o stanie jego oddziałów oraz zapasów
żywności, wysłałem do niego Le Maire a, inżyniera brygadiera, z którym
zrobiłem rozpoznanie zamku w Esztergomie, znajdującego się w niewielkiej
odległości od mego obozu.
Postanowiłem już wtedy poczynić przygotowania do oblężenia tej twierdzy.
Nakazałem inżynierowi zbadanie okolic Lipótviru, zatrzymanie tamami rzeczki
o nazwie Dudwag, wzniesienie solidnego szańca między nią a Wagiem oraz
osłonięcie jej mocnym stanowiskiem baterii na brzegu. Poleciłem zbadać bród i
nie obawiając się przyboru wody otoczyć go redutami; wszystko to zostało
wykonane dobrze i na czas. Wróg znajdowaÅ‚ siÄ™ na wyspie Csallóköz, czyli
wyspie zwodniczej , bowiem choć jest bardzo żyzna, rzadko się zdarza, żeby
przed żniwami nie spadła na nią gęsta mgła, wskutek której bądz żyto, bądz
pszenica zostaje pokryte śniecią. Toteż sieje się tam zawsze zmieszane ziarna
obu zbóż. Zresztą wiadomo, że wyspa jest utworzona przez Wag i Dunaj,
którego jedna odnoga, najczęściej używana do żeglugi, odrywa się oddzielając
wyspę od równiny Nagyszombat. Kiedy tylko szaniec, o którym mówiłem,
nadawał się do działań obronnych, udałem się w drogę, otrzymałem bowiem
wiadomość, że Herbeville też już wyruszył.
GeneraÅ‚ Bercsényi zaofiarowaÅ‚ siÄ™ zgodnie ze swym usposobieniem, które
nigdy nie prowadziło do realizacji jakiegokolwiek zamiaru, podążyć na czele
kawalerii, aby zaatakować nieprzyjaciela w momencie jego przeprawy przez
odnogę Dunaju i zmusić go do obrania drogi podług naszej myśli. Nigdy nie
miałem dużego zaufania do tego rodzaju przedsięwzięć podejmowanych z
wielkimi oddziałami, mogły bowiem one spowodować wiele złego. Moim
żołnierzom niewiele było trzeba, aby upadli na duchu, natomiast realna korzyść,
jakiej można się było spodziewać, była zaiste niewielka. Znając wszelako do
głębi mego generała. który jeśli mylił się to tylko z nadmiaru ostrożności i który
układał podobne projekty, jedynie po to, żeby zabłysnąć przed narodem,
zgodziłem się.
Dotarłszy do mostu na Wagu w Szered, rozbiłem obóz w pobliżu rzeki.
Brzeg, na którym się zatrzymałem, osłaniał las, przeciwległy zaś był zupełnie
pusty. Całą piechotę ukryłem w okopach, poza tymi, którzy byli mi potrzebni do
pilnowania dwóch brodów, w których tkwiły zasieki z drutu kolczastego, oraz
mostu w Szered, zniszczonego z mojego rozkazu. Czekałem na dalszy rozwój
wypadków.
CzoÅ‚o mojej konnicy, którÄ… dowodziÅ‚ generaÅ‚ Bercsényi, pojawiÅ‚o siÄ™ w
południe. Nieprzyjaciel ukazał się około czwartej; nie miał ze sobą całego
taboru, lecz ciągnął mnóstwo wózków markietańskich wypełnionych żywnością.
66
Spokojnie rozłożył się obozem naprzeciw mnie na gruncie tak płaskim i
odsłoniętym, że trudno to sobie wyobrazić. Zachwycony jego manewrem,
zacząłem go ostrzeliwać. Odpowiedział ogniem, lecz drzewa, krzewy,
wzniesienia oraz nierówności terenu bardzo nam sprzyjały, natomiast utrudniały
obserwacje spustoszeń, jakie czyniła nasza armata. Nieprzyjaciel został
[ Pobierz całość w formacie PDF ]