pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obejrzał, obwąchał, a potem powiedział:  Prawdziwy , na co chłopacy z dumą i zapałem
pokiwali głowami z olbrzymim uśmiechem na twarzach. Wszyscy trzej usiedli na trawie
i wpatrywali się w motor jak w dzieło sztuki. Po szczegółowym przeglądzie Radek stwierdził, że
maszyna jak na swoje lata jest w świetnym stanie i dobrze się trzyma. Kilka części trzeba będzie
wymienić, a że są to stare części, prawdopodobnie nie będzie łatwo je znalezć i mogą być drogie,
ale nie trzeba też zaraz pakować tam wszystkiego, co oryginalne i coś niecoś będzie można
znalezć na szrocie, a szukanie to też część zabawy.
Kiedy Julka zobaczyła motor, pisnęła, usiadła przy chłopakach i jak urzeczona wpatrywała
się wraz z nimi w motor, czego w ogóle nie mogła zrozumieć Ewka. Kiedy Kogut wyciągnął
z kieszeni świeżo zakupione dla niej dziwaczne skarpetki, przymknęła się, stanęła jak wryta
i gapiła się na nie, uśmiechając się promiennie. I tak siedzieli tam dalsze pół godziny  Radek,
Michał, i Julka, gapiąc się na motor, Kogut z powiewającymi na wietrze skarpetkami w ręku
i Ewka z uwielbieniem spoglądająca to na Koguta, to na dziwaczne skarpetki.
Wakacje zaczęły się na dobre ku uciesze i uldze całej paczki. Julka, Ewka i Mal skończyły
ogólniak i po zakuwaniu do matury i egzaminach zdecydowanie zasłużyły sobie na porządny
odpoczynek. Michał i Kogut mieli wolne na studiach już od paru tygodni i większość wolnego
czasu spędzali, grając koncerty w pubie bądz grzebiąc przy motorze, dając tym samym
dziewczynom czas i przestrzeń do zakuwania do matury. Ale teraz było już po wszystkim
i paczka zdecydowała się na wyjazd do Krakowa na parę dni, żeby odpocząć, zaszaleć i zwiedzić
miasto.
Wszyscy spotkali się pod blokiem, a malutki van w okamgnieniu zapełnił się plecakami,
torbami i zapasami jedzenia, mimo że wyjazd był tylko dwudniowy. Droga była długa,
szczególnie dla Julki, która cierpiała na chorobę lokomocyjną i musiała wsiąść przeciw temu
tabletki. Jednak czytając w pośpiechu ulotkę załączoną do tabletek, zrozumiała wszystko na opak
i zamiast jednej tabletki co cztery godziny, wzięła cztery tabletki na raz i miała totalny odlot.
Chciało jej się spać, ale robiła wszystko, żeby nie zasnąć i nie stracić nic z wycieczki& Po
niecałej godzinie stwierdziła, że chyba śni na jawie, bo świat złapał cudowne kolory i ona sama
też czuła się cudownie. Do tego złapała ją straszna brechawa i zaczęła wszędzie widzieć motylki.
Próbując odpędzić motyle od Michała, parę razy palnęła go niechcący w głowę, po czym
przepraszała go, nazywając swoim  kochanym motylkiem . Potem próbowała zetrzeć z twarzy
Koguta niewidzialny dla innych, ale  świecący dla niej na zielono napis, którego nie chciała na
głos przeczytać, bo podobno się wstydziła, ale zapewniła wszystkich, że napis, mimo że
wstydliwy, jest też strasznie śmieszny i dlatego nie może przestać się śmiać. W końcu po
następnych dwudziestu minutach głowa opadła jej na ramiona i Julka zasnęła. Głowa bujała się
jej na wszystkie strony, więc Michał ułożył ją w wygodniejszej pozycji i wcisnął poduszkę
między okno i jej głowę, żeby mogła się wyspać.
Po kilkugodzinnej jezdzie paczka dotarła do hotelu. Szóstka podzieliła się na dwie grupy
według płci i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, które były tuż obok siebie. Oba pokoje
wyglądały dokładnie tak samo  stały w nich trzy pojedyncze łóżka, jedna obdrapana szafa, przy
każdym łóżku mała szafka nocna z lampką, na środku stół z trzema krzesłami, przy oknie wisiał
zaś telewizor, a podłogę pokrywała szara wykładzina poplamiona w wielu miejscach. Szału nie
było, ale przynajmniej pościel pachniała proszkiem i wyglądała na nieskazitelnie czystą, tak
samo jak ręczniki położone na łóżkach.
 Szału nie ma, ale wytrzymać się da  stwierdziła Ewka.
 Jak dla mnie też OK. Za te pieniądze nie spodziewałam się niczego innego. Przynajmniej
mamy czajnik elektryczny i rano możemy sobie herbatkę zrobić  podsumowała Mal.
 Ale o czym wy gadacie, dziewczyny, tak bez entuzjazmu  wtrąciła się Julka.  Popatrzcie
na te wszystkie motylki, co tu tak sobie latają. Tak tu jest, kurwa, pięknie i kolorowo, a wy tak
bez krzty entuzjazmu! Grzech normalnie, mówię wam grzeeeeeeeeeeeeeeech. A wy myślicie, że
motylki srają?
 Julka, ty ciągle na prochach jesteś? Gadasz jak potłuczona.  Ewka uśmiechnęła się.
 No ty mi pytaniem na pytanie nie odpowiadaj, tylko normalnie do mnie mów, bo ja chcę
wiedzieć, czy motylki srają!
 A co ja wiem? Nigdy srającego motylka nie widziałam. Mnie przynajmniej żaden nie osrał.
 Ale gołąb owszem. Osrał. Ha, ha, ha.
 A to już inna historia, gołębie jedzą, to i srają.
 Ale przecież i motele jedzą. Wiecie co, babki, ja to tu to okno otworzę na ościeeeeeeeeeerz
i wypędzę te motylki, bo choć są, kurwa, piękne, to nie chcę, żeby nam pokój zasrały 
powiedziała Julka, rzuciła swój plecak na podłogę i szeroko otworzyła okno, po czym wzięła
ręcznik ze swojego łóżka, rozłożyła go i zaczęła nim delikatnie wymachiwać po pokoju, co
chwila podchodząc do okna i wracając z powrotem na środek pomieszczenia.
 Przepędzasz motylki?  spytała Ewka.
 Yhm  odpowiedziała zadyszana Julka.  Oj, będzie z nimi roboty, bo tu ich cała dupa jest.
 Julka, tu żadnych motylków nie ma!!! A ja się zaczynam o ciebie martwić  przemówiła
Mal.
 Ale co ty, Mal. Ty tak mówisz, bo ty nie widzisz dobrze, ty koleżanko, przyjaciółko moja,
ty się nie gniewaj, ale ty tych swoich trójwymiarowych okularów z domu zapomniałaś i ty bez
nich nie widzisz kolorów, a te motylki to są takie kolorowe& i dlatego ty ich nie widzisz. Bo nie
masz okularów.
 Julka, ja widzę te motylki  Ewka puściła znacząco oczko do Mal  i rzeczywiście jest tu
ich dużo. A ty zmęczona jesteś po podróży i tych tabletkach, więc się połóż, a ja je powyganiam.
 Wiesz, masz rację, ja to taka niewyspana jestem i mi jakoś tak miękko pod nogami i jak
pingwin się czuję.
 No to idz do łóżka, a ja je przepędzę  odpowiedziała Ewka i wyjęła przyjaciółce ręcznik
z rąk, po czym poprowadziła ją do łóżka i zdjęła jej buty.
 Ale ty je tak delikatnie wypędz, Ewka, nie jak byki się wypędza, bo to byki nie są.
I delikatne są, i jak im tę małą trąbkę gębową złamiesz, to one nie będą miały jak jeść, bo to dla
nich jak nóż i widelec, a bez tego nie mają jak jeść i z głodu zdechną. I bądz też delikatna
dlatego, że ja nie chcę, żeby się obraziły.
Ewka śmiała się pod nosem z wywodów Julki tak, że zrobiła się z tego czerwona. Nie chciała
wybuchnąć śmiechem, bo by się prawdopodobnie nie przestała rechotać co najmniej przez
godzinę, a Julka naprawdę musiała odespać te tabletki.
 Ty się, Julka, o nic nie martw, ty wiesz, że ja dla motylków to zawsze delikatna byłam,
trąby gębowej żadnemu nie urwałam i w życiu nie urwę, bo bym sobie nigdy nie wybaczyła,
jakby biedak z głodu umarł. Ty śpij, a ja się nimi zajmę.
 Ja ci wierzę i ufam, ale jej  łypnęła okiem na Mal  jej to z motylkami nie ufam, bo ona
powiedziała, że ich nie widzi. Dobrze, że one latają i ich nie podepta gdzieś na podłodze. Ty,
Ewka, jesteś teraz odpowiedzialna za ich życie. Ja idę spać. Powodzenia.
Julka zasnęła w tym samym momencie, kiedy jej głowa wylądowała na poduszce, a Ewka
z Mal niemal popłakały się ze śmiechu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta