[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śmierci wymagało przełamania wielu uprzedzeń. Całe
moje wykształcenie kładło przecież nacisk na fizyczny
aspekt człowieka, a nie na duchowy.
Najbardziej w całym zjawisku fascynowało mnie do-
znanie autoskopiczne lub inaczej oddzielenie od ciała.
Ci, którzy tego doświadczyli, byli w stanie obserwować
to, co się wokół działo. Unaocznił mi to przypadek
pewnego weterana wojny wietnamskiej, obecnie pracu-
jącego w szpitalu wojskowym w Atlancie, któremu przy
trafiło się to na polu walki.
Został ciężko ranny i odłączył się od ciała. Gdy mu
się przyglądał, nadeszli żołnierze Wietkongu i ogołocili
go ze wszystkiego zegarka, broni, a nawet butów.
Widział to wszystko z góry, przyglądał się tak aż póz
nym popołudniem nadciągnęli Amerykanie, włożyli je-
go ciało w czarny worek i załadowali na ciężarówkę,
by przewiezć go do kostnicy, gdzie miał być zabal-
samowany.
Tam osoba balsamująca zwłoki zrobiła mu nacięcie
na udzie, aby wstrzyknąć specjalny płyn, i zwróciła
uwagę na duży upływ krwi. Sprowadzono lekarzy, któ
rzy orzekli, że on nadal żyje. Zbadali go i od razu za-
tiieśli na stół operacyjny, gdzie amputowano mu rękę.
138 RAYMOND MOODY
Wszystko to obserwował z góry.
Słyszałem wcześniej, że był ranny w Wietnamie, ale
nie wiedziałem, że miał za sobą podobne przeżycie.
Rozmawialiśmy po prostu o wojnie, kiedy opowiedział
mi o tym zdarzeniu.
Wierzyłem mu nawet, ale jako naukowiec potrzebo
wałem dowodu. Spytałem, czy mogę obejrzeć jego lewą
nogę. Spojrzałem i rzeczywiście, na żyle lewego uda
była dwucentymetrowa blizna. To mi uprzytomniło, że
ta fantastyczna historia zdarzyła się naprawdę.
Uznano go za poległego na polu walki a w jakimś
innym wymiarze on przez cały czas zachowywał świado
mość. Był spokojny i opanowany, nie był przerażony,
nawet nie cierpiał szczególnie. To mnie bardzo pociesza.
Często myślę o tej historii, gdy zajmuję się pacjentami
pogrążonymi w śpiączce. A nuż mnie skądś obserwują?
Opowieść weterana z Wietnamu brzmiała przekony
wająco, ale nie potrafię dokładnie określić, od którego
momentu zacząłem wierzyć, że takie rzeczy się zdarzają.
Trzeba było wielu pacjentów. Ale kiedy wszyscy oni
zaczęli opowiadać mi zasadniczo tę samą historię, mu
siałem sprawdzić, czy przypadkiem nie słyszeli albo nie
czytali o tym zjawisku, czy nie zetknęli się z cudzymi
relacjami już po powrocie do życia.
Pierwszą reakcją, kiedy zajmowałem się tymi ludzmi,
było podejrzenie Czytał pan książkę Raymonda
Moody'ego, prawda?". Ale tak nie było. Większość
moich pacjentów pochodziła z północnej Florydy, a
tamtejsi ludzie nie śledzą na bieżąco światowych wy
darzeń. Rzadko kupują książki, czasem sięgną po ga-
Zasłużeni badacze 139
zetę. Ale ich przeżycia były tak podobne, że miałem
wrażenie, jakby wzięli je z jakiegoś filmu.
Bywały też takie przypadki, że gdy ktoś umierał, inna
osoba, przebywająca gdzieś w odległym miejscu, w tej
samej chwili to wyczuwała. Nie włączyłem tych przy
kładów do książki, ponieważ nie sądziłem, że między
tego rodzaju telepatią a przeżyciami na granicy śmierci
istnieje jakiÅ› zwiÄ…zek. DziÅ› nie jestem tego taki pewien.
Im więcej o tym słyszę, tym bardziej jestem skłonny
uznać to za coś w rodzaju oddzielenia się od ciała.
Godne uwagi zdarzenie miało miejsce, gdy umierał
sześcioletni chłopiec. Dawano mu dożylnie morfinę, lecz
po pierwszej z trzech wizji, jakich doznał umierając,
przestała mu być potrzebna, ponieważ nie odczuwał już
bólu. Objawił mu się wówczas biały koń i niebiańska
sfera, do której się udał. Rozmawiał tam z Bogiem.
W trakcie drugiej wizji nawiązał kontakt telepatyczny
ze swoją babcią, która od wielu lat była obłożnie chora
ja artretyzm. Wiem o tym, ponieważ chłopiec miał to
widzenie około czwartej nad ranem a w tym samym
czasie staruszka przebudziła się i kazała swej opiekunce
zawiezć się do szpitala do wnuka. Kiedy przybyła na
miejsce, chłopiec doznawał właśnie trzeciej wizji i bre-
dził niezrozumiale. Wkrótce po tym zmarł.
Wiem, że brzmi to zupełnie w duchu National En-
Ä…uirer, ale historia ta, jak wiele innych jej podobnych,
została potwierdzona.
Z czasem fakty stały się tak nieodparte, że nie mog-
łem dłużej negować realnoścLprzeżyć na granicy śmierci.
Ale nadal czasami wydaje mi siÄ™, gdy podchodzÄ™ do tego
140 RAYMOND MOODY
w sposób tradycyjny, że sobie to wydumałem. Tylko
kiedy zaczynam czytać wywiady, jakie przeprowadziłem
z tymi ludzmi, po raz kolejny uświadamiam sobie, że
coÅ› w tym jest.
Na nieszczęście, przekonania tego nie podzielają edy
torzy z kręgu wydawnictw lekarskich, gdzie wciąż panu
je nieprzychylne nastawienie do tego przedmiotu, bo nie
jest zgodny z dominujÄ…cym dotÄ…d naukowym nurtem.
yle się dzieje, kiedy wydawcy uniemożliwiają nam
dotarcie z wiedzą na temat tego zjawiska do większej
liczby lekarzy, zwłaszcza teraz, w dobie tak dalece
zaawansowanej techniki, kiedy coraz więcej ludzi ratuje
się z wypadków, do niedawna jeszcze śmiertelnych. To
co kiedyś określano jako wizje na łożu śmierci", dla
wielu jest obecnie doznaniami na granicy śmierci, co do
których pacjenci potrzebują fachowej porady. Jeśli leka
rze nie wiedzą nic na temat przeżyć z pogranicza śmierci
chorzy pozostawieni bez pomocy czujÄ… siÄ™ zagubieni.
MICHAEL GROSSO
Michael Grosso jest filozofem i z tego względu zaj
muje wśród badaczy przeżyć na granicy śmierci miejsce
wyjątkowe. W odróżnieniu od swych bardziej naukowo
ukierunkowanych kolegów, Michael Grosso nie zajmuje
siÄ™ gromadzeniem empirycznych danych, lecz szuka
związków między doświadczeniami u progu śmierci
i wielkimi filozoficznymi prawdami. I znajduje je. Widzi
wyrazne analogie między tymi doświadczeniami a nau
kami wielkich myślicieli.
Zasłużeni badacze 141
Odkrył też inne powiązania. Kiedy rozmawiałem z
doktorem Grosso, absolwentem Uniwersytetu Colum
bia, w jego domu w Riverdale w stanie Nowy Jork,
;podzielił się ze mną niezwykle intrygującym spostrzeże-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]