[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziałam, patrząc Renee w oczy po czym wstałam od stołu. Nikt mi nie odpowiedział, a ja
nie odwróciłam się, \eby spojrzeć na jej minę. Nawet nie poszłam do pokoju po bluzę, po prostu
wyszłam z domu. Za bramą przystanęłam i oparłam się o mur. Musiałam ochłonąć. Jeszcze nigdy
nie zdarzyło mi się sprzeciwić matce wprost, oczywiście to nie znaczy, \e się z nią zgadzałam,
ale zawsze wolałam milczeć, przyjmowałam wszystko ze stoickim spokojem. Dzisiaj coś we
mnie pękło. Nie wytrzymałam i co najbardziej mnie dziwiło, wcale nie \ałowałam tego, co
powiedziałam. Wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer telefonu do Setha. Odebrał dopiero po
kilku długich sygnałach.
- Cześć małe pyskadło! Stęskniłaś się? zapytał jak zwykle pogodnie i z humorem. Cały on.
- Tak, masz ju\ zaplanowany wieczór?
- Myślałem iść do ojca, do baru. Chcesz się przyłączyć? zaproponował. I dzięki Bogu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo odparłam.
- Hohoho, kuzyneczka ma pijacką delirkę, co?
- Dobra, rozłączam się. Będę niedługo. Czekaj na mnie.
- Zgoda.
Wło\yłam telefon do kieszeni i szybkim krokiem poszłam w stronę baru. Stwierdziłam, \e to
dobrze, i\ nie będziemy wychodzić nigdzie indziej. Dawno nie widziałam wujka. Seth czekał na
mnie przed wejściem.
- Ju\ myślałem, \e cię nigdy nie zobaczę, wiesz?
Podbiegł do mnie i mocno uścisnął. Wtuliłam twarz w jego ramię. Chocia\ był ode mnie
młodszy, to wyglądał na starszego i tak te\ go zawsze traktowałam.
- Dobrze cię widzieć powitałam go.
- Ciebie te\. Nareszcie, bo odkąd przyjechałem, to tylko o tobie słyszę. Wyszczerzył zęby.
- Wchodzimy? spytałam.
- Jasne, czego się napijesz? Mo\e piwko?- zaproponował. Spojrzał na mnie sceptycznie, tak jak
gdyby był pewnie, \e odmówię. A co mi tam? pomyślałam. Jak szaleć to z klasą.
- Martini Bianco z lodem, poproszę odpowiedziałam z uśmiechem.
- Będziesz piła? wydawał się rozbawiony i zaskoczony.
- Haha! W końcu to ja jestem w tym towarzystwie ta starsza, tak? powiedziałam na przekór.
Zaśmiał się i zamówił jedno Martini i jedno du\e piwo.
- Chodzmy usiąść na dół. Kiwnęłam głową. Billy planując rozmieszczenie baru pamiętał o
swoich gościach specjalnych. Jedna lo\a znajdowała się w części zamkniętej dla zwykłych
klientów. Kiedy przychodziłam tu z Jacobem, mieliśmy zwyczaj ją zajmować i jak widać jego
brat te\ korzystał z tego przywileju. Zeszliśmy po schodach i stanęliśmy w progu, bo nasze
miejsce było ju\ zajęte.
Rozdział X
Bezwład
Edward
Pierwsze moje wra\enie na rewelacje Jacoba, było totalnie prostackie.
- Nie pierdol.
Rzadko u\ywałem przekleństw, ale w tej sytuacji zabrakło mi jakichkolwiek innych słów. Black
spojrzał na mnie lekko rozbawiony, jednak nie zaśmiał się.
- Chciałbym odpowiedział, sącząc kolejny łyk piwa i wyciągając paczkę papierosów.
- Mogę? spytałem.
Sięgnąłem ręką w stronę czerwonych Marlboro, ale szybko ją wycofałem. Przy wejściu do lo\y
zobaczyłem Setha... i Anioła.
- Cześć powiedziała.
- Hej mała! Jake wstał i podszedł do niej. Co tu robisz z tym degeneratem? Wyszczerzył
zęby.
- Odwal się pajacu odszczeknął Seth.
- Spokojnie chłopcy. Zaśmiała się moja bogini. Nie wiedzieliśmy, \e ktoś tu będzie. Jak
chcecie pogadać, to sobie pójdziemy.
- Daj spokój zaprotestowałem szybko. Uśmiechnąłem się ciepło, bo teraz kiedy ju\ ją ujrzałem,
nie mogłem pozwolić, by po prostu zniknęła. Z drugiej strony miałem ochotę porządnie nią
potrząsnąć i zapytać co wyprawia z tym Emmettem. Oczywiście nigdy bym tego tak naprawdę
nie zrobił. Bella była zbyt krucha, zbyt delikatna i przede wszystkim za bardzo ją kochałem.
Wskazałem ręką miejsce obok mnie. Okazało się to trochę ryzykowne, nawet nie tyle ze względu
na moje niepohamowane umysłowe reakcje na jej bliskość, co na dwóch Blacków siedzących
obok siebie.
- Dzięki Edward powiedziała słodko. Seth posłał mi rozbawione spojrzenie, na co ja jemu
całkiem powa\ne. Takie pod tytułem: Lepiej się nie odzywaj, bo zle skończysz . Zrozumiał, ale
nadal się szczerzył. Bella usiadła obok mnie. Blisko. Bardzo blisko. W duchu dziękowałem
Billy emu za to miejsce. Było co prawda wygodne i zamknięte dla zwykłych gości, ale niezbyt
du\e.
- Martini, hm? spytał Jake. Spojrzałem na stolik i faktycznie przed moją kochaną stała niska
szklanka wypełniona tym\e trunkiem z gatunku Bianco.
- Tak odparła radośnie.
- W takim razie ja idę jeszcze po piwo. Zaraz wracam.
Zostaliśmy w trójkę: Seth, ja i najpiękniejsza kobieta na świecie. Jacob sączył dzisiejszy browar
bardzo szybko, a mnie została jeszcze ponad połowa.
- Pewnie masz mnie ju\ dość po całym tygodniu? Bella spojrzała na mnie z uśmiechem.
Kto? Ja? Jej? Dosyć? Haha! Dobre sobie.
- Nie, no co ty odpowiedziałem i niby w \artach przysunąłem się do niej. Seth zachichotał.
Idiota, mógłby pójść do toalety, albo gdziekolwiek. Ale nie, bo po co? Lepiej mi wszystko
utrudniać.
- No proszę, proszę... Nie ma mnie zaledwie kilka tygodni, a tu mój jedyny przyjaciel, ze
wszystkich dziewczyn z Los Angeles musiał zakumplować się z Bellusią. Jak nic wszystko
zostaje w rodzinie.
Seth wyszczerzył zęby. Czułem wdzięczność za takie, głupie przygadywanie. Pewnie to
nienormalne, ale zawsze powtarzałem, \e rozumiemy się tylko dlatego, \e obaj tacy jesteśmy.
Uwa\ałem, \e moja Piękna podświadomie domyśli się, co do niej czuję. Zachichotała, więc jej
zawtórowałem.
- Ed, tylko nie zaczynaj. Spojrzała na mnie prawie groznie. Jak znowu dostanę napadu
śmiechu to mogę długo nie przestać.
- A Martini mo\e tylko pomóc. To Jake wrócił i wtrącił się do rozmowy.
- A co mi tam! Jak ju\ szaleć to szaleć.
- Kiedy to szalałaś beze mnie? spytał wesoło.
- Tak i kto ci pozwolił bawić się bez kuzyna Jayusia? dodał z przekąsem Seth.
- Dobra chłopcy dosyć. Jeszcze Edward pomyśli, \e z nas rodzina pomyleńców. Posłała mi
śliczną, słodką minkę. Nie mogłem nawet oddechu nabrać, a co dopiero odpowiedzieć. Na
szczęście Jacob postanowił ciągnąć tą bezsensowną wymianę zdań.
- Bello, o Eda się nie martw. On się zadaje z nim powiedział akcentując ostatnie słowo i
wskazał palcem na Setha. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Wiecie co, napijmy się zakończyła.
Mając na myśli napijmy się nie \artowała. Po pierwszym piwie, wypiłem drugie, a potem
trzecie. Jacob miał dziś takie tempo, \e jak nic skończy gorzej ni\ ostatnio. Seth o dziwo
przystopował, ale chyba wiedziałem dlaczego. Chciał zarejestrować wszystko co dzieje się
między mną a Bellą (sączyła właśnie czwarty kieliszek Martini) i doradzić mi potem co było zle.
Bella
- Wiecie co, napijmy się powiedziałam, uśmiechając się dosyć głupkowato. A co mi tam?
Dzisiejszy wieczór nie mógł ju\ być gorszy, a w towarzystwie Blacków i Edwarda czułam się
naprawdę nieskrępowana. Szczerze mówiąc, nigdy nie raczyłam się alkoholem, ot tak dla samego
picia. Patrzyłam na Jake a i rejestrowałam jego zachowanie. Jak często podnosi kufel, jak du\e
robi łyki i tym podobne. Przy trzecim kieliszku zaczęłam się zastanawiać, czy piwo ma taką samą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]