pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dyplomacja nakarmiła pana bzdurami...
- Wiem. Miałem się ożenić z Moniką Hitler.
- A tak. To ciągle aktualne... Resztę bzdur, które mówiła pani Potocka, może pan spokojnie zapomnieć.
- Uśmiechnął się, ale wyglądało to, jakby tygrys wyszczerzył kły, jakby skorpion uniósł swój ogon do
ataku, jakby sama śmierć wzniosła właśnie swą kosę... - Interesuje nas bomba Heisenberga...
- Wiem. Mam dotrzeć do Wiesbaden...
- Proszę nie powtarzać słów tej idiotki - powiedział Piłsudski. - Mąż pani Hitler szpiegujący
w Wiesbaden... Tę bzdurę tylko dyplomacja mogła wymyślić.
Einstein wyjął fajkę z ust i uśmiechnął się lekko.
- Mam być waszym agentem?
- Pan już jest naszym agentem  powiedział Einstein koszmarną polszczyzną. Pan już wypełnił swoje
zadanie... Ale jak mówiła pani Potocki, nic za darmo.
- Chyba nie rozumiem.
Piłsudski uśmiechnął się znowu. Chryste! Jakby sama śmierć się uśmiechała. Jakby grabarz
wyszczerzył sztuczne zęby nad czyimś grobem.
- Problem jest taki... Pan Albert twierdzi, że zrobimy bombę Heisenberga nawet szybciej niż oni.
Musimy mieć jednak jakieś plany. A wtedy... Pan Albert wyprodukuje to dla nas...
- To chyba powinna się nazywać bomba Einsteina? - odważył się przerwać Wiśniowiecki.
Einstein roześmiał się nagle. Piłsudski tylko pokręcił głową.
- Bomba Einsteina już jest - powiedział. - Już jest i działa.
- Proszę?
- Widzi pan... Niemcy śmieją się z nas, że u nas wszystko jawne. Wszędzie można wejść, wszystko
zobaczyć. A u nich totalna tajemnica. Wiejska piekarnia jest strzeżonym obiektem wojskowym... No
ale... Pan wie, co to jest zasada nieoznaczoności Heisenberga. A nikt na świecie nie wie, co to jest druga
teoria względności Einsteina! Bo my chronimy tylko rzeczy ważne. Nie wiejską piekarnię. My chronimy
drugą teorię względności.
- Co to jest teoria względności?  zapytał Wiśniowiecki.
- Pan jest fizykiem. Ale musiałby pan spędzić lata, żeby to pojąć.
- Dalej nie rozumiem.
- Widzi pan - ten okropny, wileński akcent ledwie pozwalał na zrozumienie słów Marszałka Sejmu. -
Pan Albert skonstruował z panami Rejewskim, Zygalskim i Różyckim maszynę Einsteina. Zwaną
potocznie Enigmą.
- A wiem... Słyszałem plotki. Podobno jakaś niemiecka maszyna do szyfrowania.
Piłsudski uśmiechnął się ciepło. Tak ciepło, jak tylko śmierć potrafi.
- Rozpuszczamy plotki, że to niemiecka maszyna do szyfrowania. A chodzi o maszynę względnych
rzeczywistości...
- Słucham?
- O maszynę, która pozwala naszym agentom wnikać do względnych rzeczywistości. - Piłsudski wziął
kolejną tabletkę z biurka i popił resztką kawy. - Interesuje nas bomba Heisenberga. Ale wiemy, że to
dwupiętrowe urządzenie z ogromnym kominem. I jak takie coś zastosować? Podwiezć pociągiem do
wrogiego miasta? Nie... Czy nie lepiej wysłać agenta do takiej względnej rzeczywistości, gdzie bomba
atomowa już jest? Mała, poręczna, gotowa do użycia? Jakby powiedział ten pański Rappaport
z  Latryny ... small, friendly, ready to use.
Piłsudski zaczął się śmiać. Wyglądało to, jakby stado hien szczerzyło zęby.
- Jezus... I to ja jestem tym agentem?
Piłsudski skinął głową.
- Boże... - Wiśniowiecki nagle coś sobie przypomniał. - Ja... Przecież wy mi się tylko śnicie! To miał
być test snu  Sukces w pracy zawodowej !
- No, niestety - mruknął Einstein. Właściwie mógł mówić w jidysz, Wiśniowiecki ledwie go rozumiał.
- To uboczny efekt naszej technologii. Wszystkim agentom wydaje się, że śnią...
-To przejdzie po kilku miesiącach - dodał Piłsudski.
- Ale... nazwa  Sukces w pracy zawodowej bardzo mi się podoba. - Einstein się roześmiał. Ten
przynajmniej śmiał się normalnie. Przypominał człowieka, a nie stado pająków nad wybebeszoną muchą.
- Przyjdzie tu hipnotyzer - mruknął Marszałek Sejmu. Pomoże panu przypomnieć sobie wszystko
z tego... tak zwanego  snu . A pan... Odrysuje nam wszystkie plany, odtworzy wszystkie obliczenia.
Rozumie pan?
- Tak. Nie... - jęknął Wiśniowiecki. - Jezu. To ja tylko śniłem tamtą rzeczywistość? Tam, gdzie śniłem
tę???
- Tak.
- O Matko Boska... - Potrząsnął głową. Nawet doskonały koniak nie przynosił ulgi. - Ta technologia to
przecież władza nad światem.
Piłsudski przygładził wąsy.
- A jak pan myśli? - powiedział cicho. - Do czego dążymy?
- Ale przecież tam... tam jest tyle cudownych rzeczy... Przecież... Nie wysyłaliście innych agentów?
- Owszem. Ta pańska dwustutonowa, samobieżna armata, pańska trzystumilimetrowa  Latrynka ...
W innej, względnej rzeczywistości ta maszyna śmierci nazywa się  Konfucjusz i jest produkcji
chińskiej. Pański wóz amunicyjny to w innej rzeczywistości superciężki czołg  Józef Stalin VI . PZL [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta