pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ostrzyc. Myślał,, że zwariowałam! A potem wzięłam trochę jego włosów i połączyłam je z
własnymi, i zrobiłam tę lalkę. Jak długo nasze włosy są razem, nie będzie mógł zakochać się
w nikim innym. To czar, rozumiesz? Miłosne zaklęcie. Znalazłam je w Internecie. Niezłe, co?
Miłosne zaklęcie. Z Internetu.
Przez chwilę wydawało mi się, że znów zwymiotuję. Na szczęście fala mdłości
minęła.
- Myślałam, że chodzisz z Shawnem - jęknęłam słabo.
- Bo chodzę - odparła Tory. - Ale zawsze miałam słabość do Zacha. Boże, on jest taki
seksowny, nie sądzisz? Oczywiście, jesteśmy sąsiadami od zawsze. Przez długi czas chyba
nie do końca zdawał sobie sprawę z mojego istnienia. To znaczy, jako dziewczyny. Byłam
tylko pyzatą małą Tory z sąsiedztwa. Ale wszystko zaczęło zmieniać się na lepsze, odkąd
odkryłam magię... I odkąd zrobiłam tę lalkę. Zdaje mi się, że on wreszcie zaczyna zmieniać
zdanie.
- Raczej nie wygląda jak ktoś w twoim typie - zauważyłam, myśląc o słowach Zacha
 Nie lubię być narąbany przed zmrokiem . A przynajmniej nie wyglądał jak ktoś w typie tej
nowej, odmienionej Tory.
- Owszem - przyznała. - O wiele bardziej interesuje go szkoła niż imprezy. Ale
wiesz... właśnie dlatego potrzebuje mnie, żeby się rozkręcić. A kiedy będzie już mój, to się
wszystko zmieni.
Kiedy będzie już mój...
Znów zamykając oczy, powiedziałam:
- Moim zdaniem bawienie się w czary to nie jest dobry pomysł, Tor.
- A czemu nie? - spytała Tory, szczerze zdziwiona. - To nasze genetyczne
dziedzictwo. I to działa, serio. Odkąd rzuciłam zaklęcie, nie spotkał się z żadną inną. A do nas
zagląda po szkole prawie codziennie.
Pomyślałam o tym, co mówili Robert i inni. Prawdopodobnym powodem codziennych
odwiedzin Zacha u Gardinerów wydawało mi się nie to, że Tory zrobiła tę lalkę, ale raczej to,
że tu mieszka Petra.
Nie powiedziałam tego na głos. Rzuciłam tylko:
- To mi się wydaje takie trochę... Sama nie wiem. Nachalne.
- No cóż! - Tory uśmiechnęła się szyderczo. - Powinnaś wiedzieć najlepiej.
Otworzyłam oczy i rzuciłam jej niechętne spojrzenie, ale nic nie skomentowałam. Co
miałam powiedzieć? Miała rację. I to bardziej niż sądziła.
- Nieważne - westchnęła Tory, wzruszając ramionami, - i popatrz na to.
A potem wyjęła igłę, która leżała w pudełku po butach i wbiła ją w głowę lalki -
Zacha.
- Hej! - zawołałam, siadając na łóżku prosto. Serce zaczęło mi mocno walić. - Co ty
wyrabiasz?
- Wyluzuj - sarknęła Tory. - Przekłuwam jego myśli. Widzisz? Teraz nie ma wyjścia,
będzie musiał myśleć o mnie.
Przyznam, niemal spodziewałam się, że usłyszę krzyk Zacha z domu obok. Na
szczęście dobiegły mnie tylko szmer fontanny z ogrodu pod oknami i policyjna syrena gdzieś
w mieście.
- Jezu - jęknęłam, patrząc, jak Tory wierci igłą w wypchanej bawełną głowie lalki. -
Nie byłabym taka pewna, że on myśli teraz o tobie. Już prędzej o tym, żeby wziąć coś na ból
głowy.
- Zach nie spotyka się z nikim innym, odkąd zrobiłam tę lalkę.
- Już to mówiłaś - wytknęłam jej. A potem, z ociąganiem, bo nie byłam pewna, jak
Tory na to zareaguje, zapytałam: - Al z tobą już się umówił?
- No cóż - podjęła Tory, odkładając lalkę z powrotem do pudełka po butach. -
Niezupełnie. Ale już ci mówiłam, przychodzi tu...
- ...codziennie po szkole. Tak... to też mówiłaś. Pokręciłam głową. - Słuchaj,
przepraszam cię, Tor. Ale... te całe czary? To nie jest dobry pomysł. Zaufaj mi, dobra?
- To nie są żadne  te całe czary - odezwała się Tory. - I nie chodzi o żaden pomysł.
To fakty. Jestem czarownicą. Ty chyba też jesteś, jako pierworodna córka.
Orzeszek w moim żołądku zamienił się w pomarańczę.
- Tory - powiedziałam. - To znaczy, Torrance. Mówię poważnie. Możemy o tym
wszystkim pogadać przy jakiejś innej okazji? Wierz mi, niezbyt dobrze się czuję.
Tory zasłoniła pudełko pokrywką.
- Jeśli już cokolwiek, to powinnaś czuć ulgę. %7łe wreszcie nie jesteś sama. - Pochyliła
się i nakryła moją dłoń swoją. - Wcale nie jesteś jakimś dziwadłem, Maga.
Gdyby tylko wiedziała...
- Kurczę - sapnęłam. - Dzięki. To... pocieszające.
- Ja wiem, że trudno to wszystko tak od razu przetrawić - ciągnęła Tory. - I przyznam,
że dla mnie to też było pewnym szokiem. Prawdę mówiąc, kiedy babcia po raz pierwszy
opowiedziała mi tę historię, wtedy, kiedy po raz ostatni wszyscy pojechaliśmy do niej na
Florydę w odwiedziny, pomyślałam, że to ja jestem tą wybraną. Tą, o której mówiła
Branwen, wnuczką, której został przekazany dar. Ale nie da się zaprzeczyć, po tym, co
widziałam dzisiaj, że ty, Maga, też masz dar. Sama musisz przyznać, że przekazywana z
pokolenia na pokolenie przepowiednia Branwen mogła zostać nieco przekręcona. Musiało jej
chodzić o córki córek babci. A nie o córkę córki. Bo babcia ma dwie córki, a każda z nich też
ma córkę. Więc musi chodzić o nas obie. Obie jesteśmy czarownicami. Znajdzie się przecież
miejsce dla dwóch czarownic w jednym pokoleniu, prawda? - Nie czekając na moją
odpowiedz, Tory mówiła dalej: - Więc teraz wystarczy tylko, że nauczysz się z niego
korzystać. To znaczy z daru przekazanego nam przez Branwen. Mogę ci w tym pomóc.
Musisz tylko przyjść na sabat mojego kowenu. Przy naszych połączonych mocach: twojej i
mojej, nie wiadomo, co nam się uda osiągnąć. Na przykład rządzić szkołą. Ale dlaczego
poprzestawać na tym? Boże, Mago! Mogłybyśmy rządzić światem.
- Nie - powiedziałam szybko. Tory się zdziwiła.
- Jak to, nie?
- Bo... - Wzięłam następny głęboki wdech. Wiedziałam, że się wścieknie. Ale wolałam
gniew Tory, niż gdyby miała odkryć prawdę. - Wiesz, nie wydaje mi się, żeby
eksperymentowanie z czarami było takim świetnym pomysłem. To znaczy, ja się na tym słabo
znam, ale powiedzmy, że to wszystko faktycznie prawda: że nasza praprababka była
czarownicą i przekazała nam swoje moce. Czy to naprawdę w porządku, używać ich po to,
żeby łapać facetów w pułapkę? No bo, z tego co wiem o czarach, praktykujący magię powinni
wykorzystywać ją w dobrym, a nie w złym celu?
- A co jest złego w zapewnieniu sobie uczucia faceta, w którym się kochasz? - Tory
przewróciła oczami. - Proszę. Nawet mi tu nie wyjeżdżaj z tym całym badziewiem o
poszanowaniu natury i czczeniu drzew...
Z najwyższym trudem powstrzymałam się, żeby jej nie przywalić.
- To nie jest żadne badziewie - wycedziłam, wysiłkiem woli trzymając ręce przy sobie.
- Z tego, co wiem, czary wiążą się właśnie z wykorzystywaniem sił natury: jej energii,
pochodzącej albo z ziół, albo z kamieni, albo z twojego własnego wnętrza, żeby zmieniać
świat wokół. Jeśli nie szanujesz tego, z czego czerpiesz moc, to ta moc obraca się przeciwko
tobie. A jeśli używasz jej w negatywnym celu... jak z tą twoją lalką, której podstawowym
zadaniem jest pozbawić Zacha wolnej woli, żeby nie mógł polubić tego, kogo sam zechce... to
osiągniesz w rezultacie tylko coś złego.
Tory już nie robiła zdziwionej miny. Teraz była zwyczajnie wkurzona. Jej ładne usta
prawie znikły, tak mocno je zacisnęła.
- Dobra - syknęła. - Miałam nadzieję, że wykażesz się w tej sprawie większą
otwartością. Mimo wszystko, to przecież twoje dziedzictwo. Jeśli chcesz do końca życia
zostać prostą wsioczką, to chyba masz do tego prawo. Ale zapamiętaj sobie jedno, Mago,
kiedy zmienisz zdanie, zgłoś się do nas.
Wstała, zabierając pudełko z lalką Zacha, i ruszyła do drzwi.
- W sumie - dodała, sięgając do klamki. - Jesteśmy wszędzie. Jakbym jeszcze tego nie
wiedziała.
7
Z drogi.
Skręciłam na lewą stronę ścieżki i ktoś za moimi plecami zaraz warknął:
- Ty, rusz się!
Odsunęłam się na bok, a biegnący wyprzedzili mnie. Wszyscy mnie wyprzedzali. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta