[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wkładam kostium i krótkie spodnie. Ty też lepiej tak zrób.
Posłuchałam jej, ale tylko po to, żeby dała mi spokój z Lukiem. Od wczorajszego
wieczoru zadręczała mnie pytaniami, czy moim zdaniem pojawi się na myciu samochodów,
czy nie. Prawdę mówiąc, przydałby mi się dzień bez Luke'a. To znaczy, on jest miły - i
oczywiście bardzo przyjemny dla oczu - ale dziewczyna naprawdę zniesie tylko tyle i nie
więcej. Do czasu, kiedy Steve i Trina wysadzili mnie z samochodu pod domem w piątek
wieczorem, nerwy miałam w strzępach. Bo usiłowałam:
a) nie dopuścić, żeby ludzie się zorientowali, że Lucas Smith to w gruncie rzeczy Luke
Striker, a nie żaden uczeń przeniesiony do naszej szkoły, i
b) powstrzymać Luke'a od myślenia, że wszyscy z Liceum Clayton to pomioty
szatana, ze względu na tę całą sytuację z Betty Ann i Carą, i
c) podawać Trinie na czas kapelusz podczas All that jazz, nie mówiąc już o
opanowaniu choreografii, i
d) nie zaniedbać swoich innych zajęć, takich jak pisanie do rubryki Spytaj Annie,
uczenie się trygonometrii i powstrzymywanie Cary przed popełnieniem samobójstwa.
A więc po takim tygodniu po prostu byłam wrakiem człowieka.
Opieka nad dzieckiem była tego wieczoru prawdziwą ulgą. Z niekłamaną
przyjemnością zagrałam milion razy z rzędu w loteryjkę.
Niezbyt cieszyła mnie perspektywa mycia samochodów. Trina i ja zwykle spędzamy
sporą część soboty w centrum handlowym, gdzie nieodmiennie wpadamy na znajomych, na
przykład na Geri Lynn i Scotta w księgarni, gdzie jak zawsze wdajemy się w długą rozmowę
o nowościach z działu SF. To znaczy Scott i ja. Geri Lynn i Trina zwykle idą wtedy
poprzeglądać kolorowe pisma.
Poza tym wcale nie przepadam za spędzaniem czasu w towarzystwie Bardów. Nie
zrozumcie mnie zle, uwielbiam alty. %7łyrafa Kim i Pękata Deb, Nieśmiała Audrey, Twarda
Brenda i Znudzona Liz to moje dobre kumpele. Bardzo się zbliżyłyśmy, wyśpiewując la - la -
la na środkowym C.
Ale cała reszta tych śmiesznych odmieńców, jak ich nazywa Trina (chociaż, jak
zauważyłam, dopiero od momentu, kiedy mnie namówiła, żebym się do nich przyłączyła),
może trochę działać człowiekowi na nerwy - zwłaszcza soprany. One wszystkie uwielbiają
pana Halla i bezwarunkowo wykonają każde jego polecenie... Zupełnie jak klony w
Gwiezdnych Wojnach, Część II..
Tenory też są trochę irytujące. Większość z nich to chłopcy z pierwszej klasy. Nic
tylko żarty o pierdzeniu i Limp Bizkit.
Ale nie miałam większego wyboru. Dzięki Irinie.
I przecież musiałam wytrzymać w Bardach jeszcze tylko kilka tygodni, a potem
skończy się szkoła. I nieważne, jaką presję zamierzała wywierać na mnie Trina - nie ma
mowy, żebym wzięła udział w przesłuchaniach w przyszłym roku.
W każdym razie, chociaż były miejsca, w których wolałabym się w tym czasie znalezć
zamiast myć samochody z Bardami - przychodzi mi na myśl, na przykład, partyjka loteryjki z
jakimś czterolatkiem - ładna pogoda trochę złagodziła moją złość. Trina i ja naprawdę
mogłyśmy popracować nad opalenizną - z pomocą kremu z mocnym filtrem, bo jako typowa
dziewczyna z sąsiedztwa na słońcu raczej się spalam, niż opalam. Więc nie była to taka
totalna strata czasu.
A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
Ponieważ pan Hall chciał zebrać jak najwięcej pieniędzy - niektóre dziewczyny nie
miały stu osiemdziesięciu dolców do wywalenia na sukienkę, nawet taką z błyskawicą z
cekinów, pewnie dlatego, że nie opiekują się dziećmi tak często jak ja - poprosił meksykańską
restaurację na rogu ulicy tuż przed skrętem na parking centrum handlowego, żeby nam
pozwolili zorganizować to mycie samochodów na swoim parkingu. Właściciele restauracji,
dla utrzymania dobrosąsiedzkich stosunków ze szkołą, jak podejrzewam, zgodzili się.
Więc kiedy Steve, Trina i ja pojawiliśmy się na naszą zmianę przy myciu
samochodów od 12.00 do 14.00, w sumie był tam całkiem duży ruch. Pozą wszystkimi
samochodami należącymi do rodziców i przyjaciół Bardów - a jest nas trzydzieścioro, więc
tych mit zebrało się sporo - były tam też samochody klientów restauracji meksykańskiej,
pracowników restauracji oraz tych wszystkich, którzy nie mieli nic lepszego do roboty w
piękny sobotni dzień i przyjechali do centrum handlowego.
Czyli bardzo dużo samochodów.
Biznes kwitł. Ledwo pojawiliśmy się na parkingu, podleciał do nas pan Hall, wręczył
każdemu wiadro z mydlinami i gąbkę, i rzucił:
- Do roboty! Przez trzy ostatnie godziny już zebraliśmy dwieście dolarów. Ale
potrzeba nam jeszcze dwóch tysięcy, zanim zwiniemy interes na dzisiaj.
Nie chciałabym stawiać Clayton w złym świetle - no bo poza sporadycznymi
przypadkami przestępstw na tle rasowym (w końcu jest to jednak południowa Indiana),
całkiem przyjemnie się tu mieszka.
Ale pragnęłabym tylko zaznaczyć, że myjnia samochodowa Bardów nie zarobiłaby i
połowy tych pieniędzy, gdyby nie to, że pod szyldem meksykańskiej restauracji stała Karen
Sue i grupa innych sopranów, ubranych wyłącznie w bikini.
I okay, trzymaÅ‚y afisze, które gÅ‚osiÅ‚y: WESPRZYJCIE BARDÓW Z LICEUM
CLAYTON, ale poważnie wątpię, żeby to z powodu samego hasła zatrzymywało się tylu
facetów w furgonetkach, którzy najwyrazniej byli w drodze na ryby nad jezioro Clayton.
Trzeba mieć dość spore... hm... płuca, żeby być sopranem. No cóż, a przynajmniej
jeśli jesteś w Bardach Liceum Clayton. To stąd, no wiecie, te staniki z wkładkami, które pan
Hall każe nam nosić dla jednolitego wyglądu .
W każdym razie Trina, Steve i ja złapaliśmy gąbki i kubły i zabraliśmy się do pracy.
Znalazłam swoje zaprzyjaznione alty i w sumie całkiem niezle się bawiłyśmy, myjąc
furgonetki i od czasu do czasu ochlapując się mydlinami, kiedy nagle kątem oka dostrzegłam
poobijane stare audi Scotta Bennetta. On i Geri jechali właśnie do centrum handlowego,
zauważyli nas i przystanęli, żeby dołączyć do zabawy.
Przynajmniej Scott miał ochotę dołączyć do zabawy. Wygrzebał nawet z kieszeni
dziesięć dolców, żebyśmy mu umyli samochód.
Ale Geri Lynn miała minę, jakby nie była tym pomysłem zachwycona. Najwyrazniej
jechali właśnie do sklepu ze sprzętem komputerowym, rzucić okiem na laptopy. Scott pewnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]