[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mógłby być bardziej szczęśliwy, bo chciał, żeby tak myślała jego matka? James świetnie
odgrywał rolę dumnego męża, otaczał ramieniem kibić Emmy i uśmiechał się tak radośnie jak
nigdy.
Tylko raz, jak zauważyła Emma, ten uśmiech z lekka przygasł. Było to wtedy, gdy
usłyszał odpowiedz matki na czyjeś pytanie, w jaki sposób ta szczęśliwa para została parą.
- To niesłychana historia! wykrzyknęła lady Denham. James pojechał do Szkocji, żeby
przywiezć zwłoki Stuarta, ale zamiast tego wrócił z żoną. To była niewesoła podróż, ale miała
szczęśliwe zakończenie. Nieoczekiwanie matka Jamesa odwróciła się do młodej pary. Moi
drodzy, kiedy mamy się spodziewać sprowadzenia Stuarta? Czy Roberts się tym zajmuje?
Emma poczuła, że serce podchodzi jej do gardła. Była znowu bardzo blada. Nie
mogąc wykrztusić ani słowa, patrzyła tylko na matkę Jamesa przerażonym wzrokiem.
- Mamo usłyszała szept Jamesa. Nie teraz!
Ale lady Denham była tak ożywiona, że nie zdawała sobie sprawy, że ten temat może
być niemiły dla jej syna i nowej synowej.
- Kazałam Billingsowi zrobić napis ciągnęła. Niewielki, ale bardzo znaczący.
Wydawało się Emmie, że cała sala balowa dziwnie się przechyliła jak pokład statku.
Zastanawiało ją tylko, że wszyscy utrzymują równowagę, którą ona coraz bardziej traciła.
- Mamo powiedział James, tym razem nie był to szept. Dosyć tego!
Lady Denham, która była niesłychanie poczciwą istotą i nie zamierzała nikomu
sprawiać bólu, przeniosła wzrok z syna na synową i uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Och, tak mi przykro. To rzeczywiście nie jest odpowiedni temat do rozmowy na sali
balowej. Ja się tylko martwię, że Stuart jest tak daleko. Wiem, że byłby bardzo
usatysfakcjonowany, że wy dwoje którzy byliście mu tak drodzy, jesteście ze sobą szczęśliwi.
Czy nie sądzicie, że chciałby być blisko was?
Jeśli lady Denham zamierzała pocieszyć Emmę, to jej wysiłki odniosły odwrotny
skutek. Sala balowa nadal się kołysała, a teraz jeszcze Emma nie mogła złapać oddechu. Azy
błyszczały w jej oczach, chociaż starała się je powstrzymać.
James zauważył to. Już prawie wszyscy zdążyli złożyć im gratulacje, tańczyli albo
gromadzili się przy stołach z przekąskami. Widział jej bladą twarz i, jak przypuszczała
Emma, nieładnie zaczerwienione oczy.
- Emmo powiedział tylko, mocniej podtrzymując ją ramieniem.
On nie mógł tego zrozumieć. Emma wiedziała, co myślał... że ona płacze z powodu
Stuarta, że nadal go kocha i dlatego każda wzmianka o nim albo o jego grobie doprowadzają
do łez.
Gdyby znał prawdę! Prawdę, której nigdy nie ośmieliła się mu wyjawić...
- Muszę odezwała się Emma, siląc się na beztroski ton i mając nadzieję, że za chwilę
nie rozpłacze się w głos iść na chwilę do garderoby. Rozwiązały mi się tasiemki przy
pantofelku.
Szczęśliwie udało się jej wymknąć. Było to możliwe, ponieważ właśnie jakiś
spózniony gość, który okazał się partnerem Jamesa w interesach, podszedł do niego z
gratulacjami. Emma wyślizgnęła się z objęć hrabiego i wybiegła z sali balowej do holu, w
którym nie było nikogo.
Usiadła na najbliżej stojącej kanapce i ukryła twarz w dłoniach, modląc się, żeby
podłoga przestała się kołysać i, kiedy odejmie ręce od twarzy, mogła zobaczyć, że jest z
powrotem na Faires... gdzie co prawda była najbardziej nieszczęśliwą istotą na ziemi, ale
przynajmniej tam nie musiałaby wyznać człowiekowi, którego kocha, tego, co teraz będzie
musiała wyznać Jamesowi.
27
Kiedy Emma powtarzała to sobie w duchu, usłyszała jakiś okrzyk i uniósłszy głowę
zobaczyła ciemnowłosą dziewczynę w pięknej aksamitnej sukni, która przebiegła obok niej i
zniknęła w głębi korytarza. Po chwili rozległy się szybkie kroki i oczom zaszokowanej Emmy
ukazał się baron MacCreigh, który biegł za dziewczyną.
Na widok Emmy zatrzymał się gwałtownie. Na jego twarzy malował się niepokój;
ustąpił z niej wyraz wyższości, którą Geoffrey Bain bezustannie demonstrował.
- To była Clara powiedział nieswoim głosem.
Zdumiona Emma zapomniała tymczasem o własnych kłopotach i spojrzała w
kierunku, w którym uciekła dziewczyna. Ale tamta zdążyła już się ukryć w damskiej
garderobie.
- Milordzie powiedziało cicho Emma, żeby go uspokoić.
Szczęśliwie podłoga się już wyprostowała i nie wydawało się jej, że stoi na pokładzie
miotanego wichrem statku. Teraz, z kolei, odczuła nagły ucisk w żołądku.
- Proszę mi tylko nie mówić, że to nie ona powiedział gwałtownie lord MacCreigh.
Wiem, że to ona! Wszędzie rozpoznałbym jej włosy.
- Widział pan jej włosy, ale czy widział pan twarz, milordzie? spytała Emma.
- Nie muszę oglądać jej twarzy. To figura Clary, jej chód, jej włosy... Niech pan tam
idzie, Emmo. Wyprowadzi ją z garderoby. Ona panią lubiła. Posłucha pani. Niech jej pani
powie, że nie powinna się mnie obawiać. Proszę jej powiedzieć, że chcę się tylko upewnić, że
żyje i dobrze się czuje...
- Milordzie powiedziała Emma cichym głosem, nie ruszając się z miejsca. To nie była
Clara.
- Oczywiście, że tak upierał się lord MacCreigh. Gdyby to nie była ona, to dlaczego by
przede mną uciekała?
Emma już mu chciała powiedzieć, że nie powinien się dziwić, że dziewczyna przed
[ Pobierz całość w formacie PDF ]