pdf > ebook > pobieranie > do ÂściÂągnięcia > download

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gruncie rzeczy sam ponosi winę za to, co się stało. Ze względu na swe
pochodzenie, a tym bardziej charakter, Sarah nie była odpowiednią kandydatką
na żonę, a z drugiej strony nie miał tu do czynienia z Płatkiem Róży czy
Ognistą Cecylią. Tamte mógł spławić, gdy nie był już zainteresowany ich
wdziękami. Sarah natomiast pragnęła ślubu. Dlatego poczuła się znieważona i
uwłaczał jej fakt, że nie uważał jej za odpowiednią kandydatkę na stanowisko
markizy Wyndonbury. Każda inna kobieta na pewno szlochałaby na jego
ramieniu. Pokazałaby mu, jak bardzo ją unieszczęśliwia, ale na koniec,
oczywiście, pogodziłaby się z tym, co nieuniknione. Sarah miała zbyt wiele ze
swojego ojca. Markiz wiedział, że Fred Wicket walczył jak tygrys, aby dostać
się na szczyty, niepomny na losy ludzi, których po drodze unicestwiał. Sarah
postawiła sobie za cel zrujnować jego pozycję towarzyską i bez wątpienia jej
się to udało. Poprzedniego wieczora podczas rozmowy ledwie dostrzegł
nieszczęsne stworzenie, które zostało wkrótce potem jego żoną, ledwie
pamiętał, jak wygląda. Na pewno była bardzo chuda, nie wiedział nawet, czy
podczas obiadu miała na sobie odpowiedni strój. Jeśli Sarah mówiła prawdę i ta
kobieta pochodzi z rynsztoka, co można na to wszystko poradzić? Już widział
miny swoich krewnych, gdy się dowiedzą, że on, którego błagali i prosili, aby
się ożenił, sprawił sobie taką żonę. Brakuje tylko, żeby ta mała mówiła
akcentem cockney*.
* Cockney - gwara londyńska z uboższych dzielnic.
Oczywiście i ona będzie triumfowała, pomyślał z rozpaczą, tak jak wczoraj
wieczorem Sarah pokazująca mu świadectwo ślubu. Jej twarz, która zawsze
wyglądała bardzo atrakcyjnie, stała się groteskowo szpetna, gdy szydziła
pogardliwie.  Twoja żona, czy ci się to podoba, czy nie, jest hrabiną
Wyndonbury".
W uszach brzmiał mu śmiech mężczyzn gapiących się na niego przez pręty
łóżka. Widział zmieszanie i zaskoczenie w oczach kobiet z tylu pokoju.
Wyobrażał sobie, jak cała historia będzie opowiadana i powtarzana w całym
Londynie, w bawialniach i buduarach jego przyjaciół i, oczywiście, w Pałacu
Buckingham, a ten skandal bynajmniej nie ubawi króla i królowej.
Inteligencja markiza podpowiadała mu, że już zbyt długo cieszył się swą
dobrą passą. Wielu ludzi, nawet tych, którzy mieli w zwyczaju korzystać z jego
gościnności, byłoby uszczęśliwionych widząc go strąconym z piedestału. Konie
ze stajni Wyndonbury'ego zbyt często pierwsze mijały linię mety. Podbił serca
zbyt wielu pięknych kobiet. Często zawracał w głowie wdzięcznej rusałce,
którą interesował się inny mężczyzna, tak jak to było w przypadku Yvonne i
Harry'ego. Oczywiście wiedział, że musi budzić sporo zazdrości i zawiści.
Teraz zostanie postawiony pod pręgierzem jako głupiec, którego podstępnie
wplątano w małżeństwo z kobietą z rynsztoka, a wszystko na dodatek miało
miejsce, gdy był tak otumaniony, że nie wiedział, co się z nim dzieje. To
upokarzające być nieprzytomnym w czasie własnego ślubu, pomyślał.
Pamiętał, że wczoraj, kiedy panie opuściły jadalnię, dookoła stołu zaczęły
krążyć butelki porto. Za dwadzieścia minut panowie mieli dołączyć do dam.
Wówczas Harry, który pełnił obowiązki gospodarza, powiedział.
- Poczekaj chwilę, Wyndonbury! Sarah mnie prosiła, żeby poczęstować cię
szklanką specjalnego porto. Mówi, że jest bardziej dojrzałe niż te, które
dotychczas pijała.
Przypomniał sobie, jak odpowiedział:
- Naprawdę, myślę, że mam już dość.
- Powinienem był pomyśleć o tym wcześniej - przyznał Harry. - Ale spróbuj
tylko. Na wypadek gdyby ci smakowało, Sarah przygotowała dla ciebie jedną
skrzynkę. Może chciałbyś ofiarować ten trunek jego królewskiej mości.
Markiz doskonale wiedział, że król zawsze oczekuje podarunków. Był też
całkowicie pewny, że wszystko, co Sarah kupuje, jest nie tylko drogie, ale i
doskonałej jakości. Dlatego też pozwolił, aby Harry nalał osobliwego porto do
czystego kieliszka. Skosztował trochę i pomyślał, że ma dobrą konsystencję i
różni się od pozostałych lekkich porto, które zazwyczaj pijał.
- Co o tym myślisz? - spytał Harry.
Wypił jeszcze dwa łyki i zastanawiał się, co powinien powiedzieć.
Tymczasem w pokoju nagle zrobiło się ciemno i nic już więcej nie pamiętał.
Jak mogłem przewidzieć, że Grantham tak się zachowa?, zapytywał sam
siebie. To nie do wiary, by knuł i planował zemstę tylko z powodu błahego
epizodu z Yvonne.
Jechali, a on czuł, jak miarowy tętent końskich kopyt i turkot kół powozu
zdaje się powtarzać pytanie: Co zrobisz z tą kobietą? Co zrobisz z tą kobietą?
Zawrotna prędkość zrazu napełniała Valessę radością i uniesieniem. Nigdy
w życiu nie jechała tak szybko. Widziała, że markiz powozi równie dobrze jak
jezdzi wierzchem. Z takim znawstwem przedmiotu nigdy w życiu się nie
spotkała. Ojcu na pewno sprawiłoby przyjemność powożenie tymi doskonale
dobranymi i idealnie sprzężonymi kasztanami. Oczarowałyby go też ruchy
Saladyna, który galopował na poboczu. Siedzący na nim masztalerz był bardzo
dobrym jezdzcem. Ale Valessa nie mogła zapomnieć, jak wspaniale wyglądał
markiz, kiedy najeżdżał na przeszkody. Przynajmniej zachowam to piękne
wspomnienie, pomyślała. Potem zaczęła planować, że gdy tylko się jej uda
pomówić z markizem, oznajmi mu, że chce wrócić na wieś i zamieszkać we
własnym domu. Jeśli będzie bardzo rozważnie dysponować pieniędzmi, które
dała jej Sarah, zdoła umeblować swoją sypialnię i salon. Tego, co jej zostanie,
na pewno starczy na jakiś czas. Będzie się trzymała z daleka od markiza. Może
otrzyma od niego po jakimś czasie pensyjkę, jeśli nie będzie chciał, aby
przymierała głodem. Jeżeli nie, pojedzie do Londynu. Od dziecka miała w
zwyczaju opowiadać samej sobie historie. I teraz zaczęła dokładnie planować
każdy szczegół mającej nadejść przyszłości. Istnieją chyba biura pośrednictwa
pracy, gdzie mogłaby się dowiedzieć o dostępne posady. Z pewnością umiałaby
uczyć małe dzieci, choć sama nie wyglądała na dorosłą. Guwernantka zawsze
kojarzy się z osobą w średnim wieku. Może mogłaby zostać damą do
towarzystwa jakiejś starszej arystokratki, chociaż prawdopodobnie i na to jest
za młoda.
Będziesz musiała mnie wspierać z nieba, mamo, westchnęła w głębi serca.
Potem, zupełnie jakby tymczasem zapomniała o jego istnieniu, popatrzyła na
markiza. Był jej mężem! Wzięli ślub i jedyna droga do przeprowadzenia
legalnej separacji wiodła przez obie izby parlamentu. Aatwo można sobie
wyobrazić, jakim wstrętem napełniłby markiza skandal, plotki i sprawozdania
w gazetach. Wiedziała, że to wszystko byłoby przerażające dla niego i
upodlające dla niej. Pamiętała, jak ojciec mawiał:
- Nazwisko damy może figurować w gazetach tylko w dniu jej narodzin,
ślubu i śmierci.
Co mogę zrobić, papo? - spytała w duchu. Nie było odpowiedzi.
Przebyli dwadzieścia mil. Potem markiz skręcił do zajazdu, gdzie czekała
zmiana jego własnych koni. Powiedział do Valessy:
- Masz piętnaście minut i nie każ mi czekać!
Bowers pomógł jej wysiąść z powozu. W zajezdzie szynkarka w fikuśnym
czepku na głowie wzięła ją na górę do sypialni, gdzie mogła się umyć i
uporządkować strój. Pomyślała, że minęło już sporo czasu od śniadania i
właśnie miała poprosić o jedzenie, kiedy wniesiono je do pokoju. Na tacy było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cyklista.xlx.pl
  • Cytat

    Do wzniosłych (rzeczy) poprzez (rzeczy) trudne (ciasne). (Ad augusta per angusta). (Ad augusta per angusta)

    Meta